niedziela, 1 grudnia 2013

Poczuj TO :)

Nie wiem jak to możliwe, że już mamy pierwszego grudnia. Wiem, że to brzmi banalnie, ale kiedy wczoraj oglądałam te wszystkie świąteczne ozdoby i umierałam z powodu wielokilometrowego spaceru poczułam TO. Ten moment, kiedy wiesz, że Święta już niedaleko. Odwiedziłam Drezno, które może się pochwalić długą tradycją jarmarku bożonarodzeniowego.

Kiedy zaczęło się ściemniać, centrum miasta zamieniło się w jedną wielką, podświetlaną ozdobę. To ten widok zapamiętam najbardziej. Nawet tłumy turystów, zjeżdżających do Saksonii ze wszystkich części Europy mnie nie odstraszyły. Krążyłam, smakowałam, obserwowałam. 
W Niemczech byłam zaledwie trzeci raz w swoim życiu. Trzeba nadrabiać te zaległości, zwłaszcza, że do niemieckiej granicy z Wrocławia jest jakieś półtorej godziny jazdy.

Myślę, że smak grzanego wina to coś, do czego moje kubki smakowe będą mimowolnie wracać jak będzie u nas -25. Pierwszy łyk Glühwein  wypity w chwili małego kryzysu termicznego spełnił swoje zadanie i postawił na nogi.
Sił na wałęsanie się pomiędzy straganami nie zabrakło. 





To, co w Dreźnie podobało mi się najbardziej to... rodzina. Wiem, jak mizernie wyglądają statystyki, jeżeli chodzi o przyrost naturalny w Polsce.Polityka prorodzinna to ściema.
Siedząc z kubkiem kawy w kawiarni nie mogłam się napatrzeć na rodziny z trójką i więcej dzieci. Przechodzących co chwilę.

Jeżeli kiedykolwiek tam wrócę to chciałabym odwiedzić Galerią Obrazów Starych Mistrzów, gdzie możecie zobaczyć obrazy Vermeera czy El Greco. Znam takich, co na jarmarki bożnarodzeniowe do Niemiec jeżdżą co roku. Choć ten rozstawiony na Rynku we Wrocławiu jest jakąś imitacją, zdecydowanie bardziej podoba mi się ten w Dreźnie. Warto też wspomnieć o czymś, o czym pisał autor bloga Facet na talerzu, w Polsce nie ma takiej tradycji, więc miasta nie muszą ze sobą konkurować, jeśli chodzi o ceny. Być może dlatego na wypad do Wrocławia na na jarmark trzeba być uzbrojonym w całkiem pokaźną gotówkę. Jeżeli chcecie wydać ją raz inaczej i zobaczyć,gdzie tak naprawdę ta moda się zaczęła, warto tam zgubić się wśród straganów i kakofonii dla uszu języka niemieckiego. Było super!

 


6 komentarzy:

  1. Witaj w grudniu :) Zastanawiam się nad odwiedzaniem jakiegoś zagranicznego jarmarku. Czy ten w Dreźnie jest większy od tego we Wrocławiu? Bo pamiętam go "w wersji wiosennej" i wyglądał niemal identycznie jak na zdjęciach (tylko brak świateł) i był malutki. Właśnie, jest tylko jeden? Bo Wiedeń ma ich aż 27 i w każdym kącie wygląda magicznie (polecam na wyprawę za rok, jeśli nie byłaś)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest większy. Poza tym tych jarmarków jest kilka, warto się zgubić w Dreźnie o tej porze roku :)
      27 o mamo :O Tyle grzańca do wypicia! Nie wiem, czy dałabym radę :D Kusisz, Milena i to bardzo...

      Usuń
  2. Zazdroszczę :-)
    W tym roku odpuszczam sobie Drezno chociaż niesamowicie mnie tam ciągnie, bo miasto po prostu uwielbiam. No, ale zobaczę co stolica Niemiec ma do zaoferowania...
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Berlina, zakochałam się w tym mieście. Czekam na Twoją relację, miłego podróżowania!

      Usuń
  3. Ależ pięknie zdjęcia! Wystarczy na nie spojrzeć, by faktycznie TO poczuć, jestem prawdziwie oczarowana :) Jak sobie pomyślę o targach bożonarodzeniowych w częstochowskich Alejach, aż chce mi się śmiać. Najwięcej stoisk to krówki, misie Haribo i oscypki - i tak niezmiennie od wielu lat. Zero klimatu, zero uroku i aż żal na to zimno wychodzić i 'podziwiać' to samo, co już znane od kilku lat...

    Jeżeli chodzi o te rodziny, to faktycznie coś jest na rzeczy. Coraz mniej u nas licznych rodzin, coraz mniej młodych ludzi z potomstwem. Mało kogo teraz stać na całą tę prorodzinność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Zgadzam się z Tobą, w mojej rodzimej Bydgoszczy też jest podobnie.
      Coś jest na rzeczy i dopiero tak kontrastowy, bo tak częsty widok otworzył mi oczy. Bardzo bym chciała, żeby w Polsce było tyle dzieci co u sąsiadów.

      Usuń