niedziela, 5 maja 2013

Kaui Hart Hemmings "Spadkobiercy"


Matt King, główny bohater "Spadkobierców" ma wszystko to, za co przeciętny śmiertelnik dałby się pokroić żywcem. Góry pieniędzy, rodzinę i sielski krajobraz Hawajów oglądany z okna luksusowego domu. Punktem wyjścia dla Kaui Hart Hemmings okazało się "ale", które stoi za każdym z tych bajecznych aspektów. Matt znajduje się na życiowym zakręcie. Jego piękna żona leży w śpiączce, on opiekuje się swoimi dorastającymi córkami, za którymi nie bardzo potrafi nadążyć. Całości dopełnia wątek spadku, bo decyzja podjęta przez Matta wpłynie na miejsce zamieszkane przez jego przodków.

"Spadkobiercy" to książka, która wciągnęła mnie od pierwszych stron. Jest do bólu prawdziwa i podejrzewam, że niejeden mężczyzna odnalazłby samego siebie w przemyśleniach zagubionego Matta. Przeżywa ten horror bardzo "po męsku" To narracja cichego dramatu rozrywającego serce bohatera. Może nie lamentuje on godzinami i nie tłucze talerzy z bezsilności, ale próbuje tę układankę zwaną życiem poskładać na swój własny sposób. 
 Książkę oceniam jako bardzo udany debiut wart zauważenia, czego nie omieszkali uczynić producenci z Hollywood. Trudno się im dziwić, nie mogę się doczekać obejrzenia wizualizacji tej historii.Wiele aspektów tej książki skradło moje serce. Autorka przemyciła w dialogach bardzo dużo poczucia humoru, które momentami ocierało się o groteskę. Nastolatkowie bywają upiorni, ale zdarza się im także doprowadzać swoich rodziców do niezwykle zabawnych przemyśleń. Kaui Hart Hemmings dała także upust swojemu lokalnemu patriotyzmowi, bo dzięki lekturze możemy dowiedzieć się czegoś więcej o historii najmłodszego stanu USA. Obawiałam się, że powieść będzie jednym wielkim opisem rozpaczy, ale to raczej relacja z trudnej, wewnętrznej podróży. 
W recenzjach zarzuca się autorce brak wyrazistości Matta w porownaniu chociażby do jego córek czy niedoszłego zięcia, ale do mnie stoicki spokój pasował do bohatera. Ludzie różnie przeżywają problemy, są i tacy, którzy robią to w ciszy.
Oceniam debiut pisarki jako bardzo udany i wart poświęcenia mu uwagi, czego nie omieszkali uczynić producenci z Hollywood. Nie mogę się doczekać obejrzenia wizualizacji tej niezwykle ciekawej historii. 

10 komentarzy:

  1. Książkę rok temu pożyczyłam koleżance, muszę ją ponaglić, by wreszcie mi ją oddała, żebym sama ją mogła przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci przetrzymywacze książek kiedyś nas zgubią:) Życzę odzyskania zguby :)

      Usuń
  2. A ja właśnie oglądałam tylko film i z tego co pamiętam nie byłam nim zachwycona. Niedawno dopadłam wydanie kieszonkowe tej książki za parę złotych, ale jednak się wstrzymałam, jakoś nadal nie jestem przekonana do Spadkobierców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że to wydanie kieszonkowe zawiera mnóstwo błędów :(

      Usuń
  3. Stoi u mnie na półce i czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęcająca recenzja. Chociaż nie wiem, czy w moim obecnym stanie psychicznym lektura akurat tej książki jest wskazana - może się okazać,że mój humor pogorszy się jeszcze bardziej;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo słyszałam o filmie, nie miałam jeszcze jednak okazji do obejrzenia go. Książki rownież nie czytałam, ale Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca.
    pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. studiuję filologię, te książki więc(czytane przecież tonami, taki wymóg, a my powinniśmy się przecież delektować!) migają mi i przelatują przez oczy prawie bez echa. ale akurat z Quo Vadis było inaczej, nie wiem czemu. :)
    trochę żałuję, że nie mam czasu czytać powieści zagranicznych - chyba, że na Literaturę powszechną albo jakiegoś Noblisty: w wolnym czasie nadrabiam BBC, domową biblioteczkę i współczesną literaturę polską - w każdym razie muszę dopisać sobie Spadkobierców do listy 'must'. Zachęcająca recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie historie zmuszają zawsze do zastanowienia się nad tym, czy "zwykli" ludzie mogą zazdrościć czegoś bogaczom, przecież jeszcze nikt nie przeżył idealnego życia, każdy ma jakieś problemy.

    Szczerze mówiąc bardziej kojarzę właśnie film niż książkę (pewnie dlatego, że był nominowany do Oskara), ale nie nastawiałam się na nic dobrego - chyba będę musiała zmienić podejście :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Film dobry, ksiązka jeszcze lepsza!:)

    OdpowiedzUsuń