W czerwcu wylatuję do Stanów, spędzę tam prawie cztery miesiące. Uświadomiłam sobie, że niby dużo o tym kraju wiemy, ale tak naprawdę wiedza ta jest niewielka. Rozglądając się za lekturami, które pomogą ten stan zmienić natrafiłam na małą książeczkę, która z pewnością zmieści się w walizce każdego podróżnika.
Cieniutka książeczka "USA. Świat według reportera" to przedsmak przedsmaków poznawania najpotężniejszego kraju na świecie. Bo znajduje się w niej niewiele, zaledwie kilkanaście zabytków, tyle samo anegdot. Niby można narzekać, ale z drugiej strony...
Na mnie wywarła ona wrażenie, bo spełniła swoje zadanie. Czyta się ją szybko, można poznać jakieś lokalne ciekawostki, liznąć odrobinę historii oraz "odwiedzić" nieznane wcześniej miejsca. Kraśko nie nudzi, nie smęci, jest zwięźle i na temat. A do tego, idzie się przy tej książce uśmiechnąć, bo żarty dziennikarza umilają lekturę. Nie ma tu nudy.
Niemalże od samego początku książki można odczuć, że dla autora, prawdziwe serce Stanów bije nie w Nowym Jorku czy Waszyngtonie, ale gdzie indziej. Do uroku Nowego Orleanu czy Teksasu przekonuje tak bardzo, że coraz bardziej zaczyna chodzić mi po głowie zwiedzanie tych właśnie miejsc.
Dlatego nie traktujcie tytułu dosłownie, jest nadany nad wyrost - nie znajdziecie tu wielu informacji o tych najsłynniejszych miastach, z których słynie Ameryka.
Autor porusza nie tylko kwestie związane z zabytkami, próbuje dokonywać analizy na podstawie rozmów przeprowadzonych z mieszkańcami. W ciekawy sposób tłumaczą chociażby swój punkt widzenia na temat kontrowersji związanej z legalnym dostępem do broni na terenie ich kraju. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, niektóre wypowiedzi zdziwiły mnie i to bardzo.
Lektura idealnie sprawdzi się jako umilacz chociażby w długim powrocie do domu.
"Świat według reportera" to dla mnie ni pies ni wydra, ani reportaż ani przewodnik po USA. Raczej luźna opowiastka kogoś, kto miał okazję tam przebywać. Co nie zmienia faktu, że czyta się dobrze, można czegoś się dowiedzieć i ... tyle.
PS. Czuję się matką chrzestną bloga.
Moi kochani, autorka cudownej szaty graficznej w postaci najpiękniejszej koparki na świecie i prywatnie moja dobra koleżanka postanowiła do nas dołączyć. Za Jej teksty i pomysłowość ręczę Wam każdą moją kończyną,zapraszam do odwiedzin oraz obserwowania :)
http://heatherek.blogspot.com/
Cieniutka książeczka "USA. Świat według reportera" to przedsmak przedsmaków poznawania najpotężniejszego kraju na świecie. Bo znajduje się w niej niewiele, zaledwie kilkanaście zabytków, tyle samo anegdot. Niby można narzekać, ale z drugiej strony...
Na mnie wywarła ona wrażenie, bo spełniła swoje zadanie. Czyta się ją szybko, można poznać jakieś lokalne ciekawostki, liznąć odrobinę historii oraz "odwiedzić" nieznane wcześniej miejsca. Kraśko nie nudzi, nie smęci, jest zwięźle i na temat. A do tego, idzie się przy tej książce uśmiechnąć, bo żarty dziennikarza umilają lekturę. Nie ma tu nudy.
Niemalże od samego początku książki można odczuć, że dla autora, prawdziwe serce Stanów bije nie w Nowym Jorku czy Waszyngtonie, ale gdzie indziej. Do uroku Nowego Orleanu czy Teksasu przekonuje tak bardzo, że coraz bardziej zaczyna chodzić mi po głowie zwiedzanie tych właśnie miejsc.
Dlatego nie traktujcie tytułu dosłownie, jest nadany nad wyrost - nie znajdziecie tu wielu informacji o tych najsłynniejszych miastach, z których słynie Ameryka.
Autor porusza nie tylko kwestie związane z zabytkami, próbuje dokonywać analizy na podstawie rozmów przeprowadzonych z mieszkańcami. W ciekawy sposób tłumaczą chociażby swój punkt widzenia na temat kontrowersji związanej z legalnym dostępem do broni na terenie ich kraju. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, niektóre wypowiedzi zdziwiły mnie i to bardzo.
Lektura idealnie sprawdzi się jako umilacz chociażby w długim powrocie do domu.
"Świat według reportera" to dla mnie ni pies ni wydra, ani reportaż ani przewodnik po USA. Raczej luźna opowiastka kogoś, kto miał okazję tam przebywać. Co nie zmienia faktu, że czyta się dobrze, można czegoś się dowiedzieć i ... tyle.
PS. Czuję się matką chrzestną bloga.
Moi kochani, autorka cudownej szaty graficznej w postaci najpiękniejszej koparki na świecie i prywatnie moja dobra koleżanka postanowiła do nas dołączyć. Za Jej teksty i pomysłowość ręczę Wam każdą moją kończyną,zapraszam do odwiedzin oraz obserwowania :)
http://heatherek.blogspot.com/
Kraśko pisze bardzo hmm... fajnie. Po prostu dobrze się czyta jego zapiski. Szkoda, że nie pokusi się o napisanie czegoś dłuższego, co bardziej wyczerpywałoby temat. Gdyby było pisane w tym samym stylu, to czytałoby się nadal świetnie i dużo bardziej wzbogacałoby wiedzę.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu pewnien bloger dość lekceważąco odniósł się do tego co pisze Kraśko. Bo krótko, więc jakie można tam zawszeć treści. Widać jednak są rownież osoby, którym książeczka się podoba. Szczególnie w perspektywie wyjazdu (wow) można ją pewnie traktować jako pewien niezbędnik.
OdpowiedzUsuńBloga Twojej znajomej dodałam do obserwowanych i będę bacznie obserwować jak się rozwija :-)
A pamiętasz może adres bloga? Chętnie przeczytam. :) Ja odebrałam to "krótko" jako zamysł, więc może dlatego przyjęłam ją pozytywnie. Dziękuję bardzo, moja baczna obserwatorko:)
UsuńZawsze mnie interesował ten kraj :) Chętnie sięgnę, gdy tylko spotkam;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do VERSATILE na moim blogu: http://blask-ksiazek.blogspot.com/2013/01/versatile.html?showComment=1358508400130#c7054469491158233036
Książkę czytałam, mam ją nawet u siebie, ale nie porwała mnie jakoś specjalnie.
OdpowiedzUsuńSuper, że jedziesz! A to jakiś program wymiany? Czy wakacyjnie?:)
Rzadko czytam tego typu książki, ale gdybym wybierała się w podróż, sięgnęłabym po nią z zainteresowaniem :)
OdpowiedzUsuńWyróżniłam Cię w zabawie Versatile Blogger. Dołącz, jeśli masz ochotę :) http://killevippen.blogspot.com/2013/01/versatile-blogger.html