czwartek, 25 października 2012

Mario Vargas Llosa "Jak ryba w wodzie"

Zanim zapoznałam się z twórczością Noblisty wyobrażałam sobie Llosę jako dziadka w rozchodzonych papciach pochłoniętego pisaniem. Oczywiście, książki szybko skonfrontowały prawdę z wizerunkiem podyktowanym mi przez fantazję, ale "Jak ryba w wodzie" pokazuje jeszcze bardziej wyrazisty obraz. Buntownika z politycznym zacięciem. Patrioty, którego sumienie popchnęło ku polityce. Młodego i charakternego bywalca peruwiańskich burdeli.  A na końcu końców dopiero pisarza. Czytając autobiografię, miałam ochotę zadać podobne pytanie, które padło z ust drugiej żony Noblisty: "Czy jeszcze pamiętasz, że byłeś pisarzem?"*
Autorką zdjęcia jest córka Llosy, zdjęcie pochodzi z  "El Pais" (Hiszpania). Znalezione tu


Odniosłam wrażenie, że Llosa chciał jak największej ilości swoich czytelników pokazać Peru, jego korzenie historyczne oraz polityczne. Znalazł na to sposób, ponieważ przez znaczną część książki narracja toczy się naprzemiennie, jeden rozdział o ciekawej młodości pisarza, następny o życiu politycznym. Oczywiście, milion razy pogubiłam się w nazwiskach peruwiańskich działaczy, nie wiedziałam już kogo do jakich poglądów mam przyporządkować, tylu ich było. Odbieranie tych treści szło momentami bardzo opornie, bo to tematyka zupełnie mi obca, a informacji było zdecydowanie za dużo jak na możliwości przeciętnego czytelnika, który nie mieszkał  w Peru i (przyznaję się bez bicia) de facto, niewiele o nim wie.

Rozpływałam się, kiedy Llosa snuł opowieści o swojej rodzinie. Nie mam na myśli tylko kontrowersyjnego wątku z "ciotką" Julią, późniejszą żoną pisarza, ale o całym klanie Llosów. Nie dziwię się, że młody Mario z czasem stał się tak wyrazistą osobowością, miał dookoła siebie bardzo dużo ciekawych charakterów. 
Z pewnością ogromnym kontrastem do tej zbiorowości jest postać ojca, z którym Mario nie miał najlepszych kontaktów, czego zdecydowanie nie można powiedzieć o reszcie rodziny.  

Bardzo trudno jest mi dokonać oceny tej książki. Z jednej strony, życie Llosy jest tak ciekawe i barwne, że można by Jego przeżycia podzielić na dwie, trzy osoby. Polityka, czyli druga strona medalu, przedstawiona w taki sposób może wielu czytelnikom utrudnić odbiór autobiografii. Na sferę językową nie ma co narzekać, lubię styl Peruwiańczyka, jestem do niego przyzwyczajona i z chęcią sięgam po kolejne książki. 
Niestety, dołączę się do chóru czytelników, dla których wydanie "Jak ryba w wodzie" w takim, a nie innym momencie, było chwytem czysto marketingowym, ponieważ nie jest to aktualne dzieło. Llosa pisał je dwadzieścia lat wcześniej zanim został "tym słynnym Llosą od Nobla". Moje uczucia wobec autobiografii są ambiwalentne, z jednej strony mnie zachwycił po to, żeby zaraz zanudzić. Nie jest to poziom, do którego w wykonaniu tego autora przywykłam.



*Mario Vargas Llosa, Jak ryba w wodzie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s.211.

11 komentarzy:

  1. Znam tylko "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki", ale wiem że jest tonie jedyne spotkanie z autorem;)
    Na półce czeka kilka nastepnych;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może wstyd się przyznać, ale nie czytałam jeszcze żadnej powieści tego autora. Na pewno nadrobię to, bo kilka z jego pozycji interesuje mnie, ale z pewnością nie zacznę swojej przygody z tym twórcą od "Jak ryba w wodzie".

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie byłoby poczytać o jego życiu, ale straszliwie zniechęca mnie ta polityka i ewentualne wrażenia "chwytu marketingowego", o jakich piszesz. Chyba poszukam innych jego książek...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jestem ciekawa jego autobiografii, dlatego sięgnę po nią. Lubię wiedzieć trochę więcej o moich ulubionych autorach.\
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie sięgnę po tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wątek polityczny mnie nie zachęca, ale reszta jak najbardziej. Lubię twórczość Llosy, a poznanie jego życia z pewnością dopełni odbiór jego powieści. Szkoda, że nie oceniasz jej mega pozytywnie, bo teraz i ja mam ambiwalentny stosunek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie dla mnie książka. Zatem wstrzymam się z dodawaniem jej do listy książek "do przeczytania"

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze swojej przygody z tym pisarzem nie rozpoczęłam, ale wszystko przede mną :) Skoro to jedynie chwyt marketingowy to na pewno sięgnę najpierw po inne jego dzieła:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam jego dwie książki, ale i ta mam w planach ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja swoją przygodę z Llosą zaczęłam kilka lat temu. Czytałam Pantaleon i wizytantki, Miasto i psy, Zielony dom i Zeszyty don Rigoberta. Zdecydowanie pierwsza z nich najbardziej przypadła mi do gustu. Uważam, że autor zupełnie zasłużenie otrzymał Nobla. Recenzowanej przez Ciebie książki jeszcze nie czytałam, ale zachęciłaś mnie na tyle, że właśnie ją zamówiłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ brzemię odpowiedzialności zarzuciłaś na moje ramiona... ;) Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

      Usuń