piątek, 19 października 2012

Elizabeth Gaskell "Północ i południe"


157 lat minęło od momentu, w którym powieść Elizabeth Gaskell "Północ i Południe" ujrzała światło dzienne. Czytałam ją przez kilka dni, czując się jakby ktoś zapakował mnie do platformy przenoszącej w czasie, zabierając do przeszłości.Dziś w tramwaju nie usłyszymy dysputy o tym czy mężczyzna jest człowiekiem czy dżentelmenem.Kobieca duma bywa odbierana jako szczyt obciachu, a klasy społeczne nie są od siebie tak odgraniczone. 
Nie mi oceniać, w których czasach żyje się lepiej, ale wiem jedno: podczas tej podróży nie kręciłam nosem. 

Margaret Hale, główna bohaterka wydaje się porcelanową laleczką. Delikatna i kruchuteńka. Moje pierwsze wrażenie było takie, że aż strach towarzyszyć jej w życiu, bo wszystko ją złamie. Chucherko? Nie od końca. Silna baba, która potrafi w sytuacjach kryzysowych znieść wiele.
W końcu nie takie metamorfozy w literaturze już widzieliśmy.
Życie Margaret nabierze tempa, kiedy z południa przyjdzie jej się przeprowadzić na północ Anglii. Sielskie pejzaże zmienią się na miejski gwar, podsycany napiętą atmosferą rozwoju przemysłowego.Żar naszej bohaterki, czyli jak się pewnie domyślacie, mężczyzna, jest bezpośrednią z przemysłem związany, co czyni historię dość skomplikowaną. 

Choć napisałam, że żarem bohaterki jest mężczyzna to oprócz Thorntona, wiele innych aspektów gra jej w duszy i być może dlatego polubiłam Margaret. Nie była plastikowa, miała swoje zdanie i znajdywała miejsce dla swoich przekonań nie tylko w obrębie własnej grupy społecznej.Najciekawszym elementem powieści są kontrasty, na jakich została oparta. Oczywiście, tym najbardziej rzucający się w czytelnicze oczy dotyczy granic północy i południa. Nie od dziś wiemy, że przeciwieństwa się przyciągają, ale połączenie Margaret i Johna to dość wybuchowa mieszanka. Najpierw ścierają się w dysputach po to, żeby zaraz za sobą tęsknić do granic możliwości. Obydwoje to charakterne i osobliwe postacie, z własnymi przekonaniami oraz poglądami, nieraz różniącymi się od siebie. Ich historia jest tańcem, polegającym na robieniu kroku wprzód ku partnerowi, by za chwilę się cofnąć. 

Nie podejrzewałam siebie o to, że będę zaczytywać się w wiktoriańskim romansidle. Mimo wszystko, miłosnych uniesień w stylu "ach" i "och" było tu mniej niż sądziłam.
Zachwyciłam się tą książką dzięki cudownemu, powolnemu rytmowi towarzyszącemu toczącej się akcji. Odniosłam wrażenie, że dzięki "Północy i południu" czas spędzony na lekturze płynie jakby wolniej, dzięki czemu byłam bardziej wrażliwa na piękno stylu jakim posługuje się Gaskell. Dość osobliwego i staroświeckiego, bardzo rzadko sięgam po tego typu literaturę co niewątpliwie przyczyniło się do mojego dobrego odbioru powieści. 



UWAGA!
Nie mylcie "Północy i Południa" z trylogią"Północ Południe". Ta druga (na podstawie której powstał serial z Patrickiem Swayze) jest autorstwa Johna Jakesa. Na podstawie ksiażki Elizabeth Gaskell też powstał serial, ale jest on niewątpliwie mniej kojarzony niż tamta słynna ekranizacja. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Świat Książki

11 komentarzy:

  1. Serial wymiata. A i książka moim zdaniem świetna. Cieszę się że Gaskell jest wydawana w Polsce

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa pozycja. Na pewno przyjrzę się jej zdecydowanie bliżej ;)
    I dobrze, że wspomniałaś o podobnych książkach/ekranizacjach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam "wiktoriańskie romansidła" :D
    Może nie koniecznie romansidła, ale czasy wiktoriańskie kojarzą mi się z czymś miłym . Z przyjemnością bym przeczytała .. o ile kiedyś na nią natrafię.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Podróze w czasie sąfajne, ale do romansideł mnie nie ciągnie:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ksiazka bardzo mi sie podobala, na pewno siegne po "Zony i corki" w najblizszej przyszlosci.
    Serial jest bardzo dobry, ale ten drugi rowniez mi sie podobal. Dobrze, ze o tym wspomnialas, musze pogrzebac w antykwariatach i znalesc trylogie Johna Jakesa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkę mam na oku od jakiegoś czasu, a Twoja rec. kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie ta książka nie jest romansidłem. Jest w niej uczucie między dwojgiem ludzi, ale oprócz tego porusza tyle innych tematów, że takie określenie wydaje mi się dla niej krzywdzące. Polecam Ci "Żony i córki" i "Cranford". Tą pierwszą powieść czytało mi się nawet lepiej niż "Północ i Południe". :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie mam problem z tymi książkami. Kupiłam dwutomowe wydanie "Północ Południe" niby Elizabeth Gaskell. Myślałam, że to ta sama powieść co "Północ i południe". Teraz się pogubiłam przyznam szczerze. Czyli ja mam jakąś wersje napisaną na podstawie serialu? Dobrze zrozumiałam?

    OdpowiedzUsuń
  9. książka już czeka na spółce na swoją kolej i liczę na to, że mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam ją jakis czas temu na stoisku ale mnie jakos zbytnio nie zaintrygowala.. Moze kiedys;)

    OdpowiedzUsuń