Gdyby nie ciekawa notka Kasi, opublikowana na Notatkach Cooltularnych pewnie nie dowiedziałabym się, kim jest Maeve Binchy. Nie jest w Polsce znana, a okładki Jej książek nie należą do najbardziej atrakcyjnych i przykuwających wzrok. Wielka szkoda, bo warto zwrócić uwagę na irlandzką pisarkę uwagę.
Mam jednak świadomość, że nie wszystkim przypadnie do gustu ten typ powieści - opowieść o przyjaźni dwóch dziewczyn, od dziecka aż po czasy, gdy są dorosłymi kobietami. Jest ona rozległa, wielowątkowa.
Poznajemy Elizabeth, kiedy jest dziewczynką. Wychowana w Londynie przez dwójkę powściągliwych w uczuciach ludzi, ma nienaganne maniery i jest nieśmiała.
Gdy wybucha wojna, jej rodzice postanawiają dla dobra dziecka, wysłać ją do Irlandii, do rodziny koleżanki matki.
Zielona Wyspa okazuje się zupełnie innym światem.
Mała miejscowość, rodzina wielodzietna, traktująca gościa z ogromną serdecznością.
Aisling, rówieśniczka Elizabeth odkrywa wspólny język ze swoją przyjaciółką, która okaże się tą najlepszą, na całe życie. Pod wpływem O'Connorów, którzy przyjęli gościa pod własny dach jak członka rodziny, mała dostała prawdziwych skrzydeł.
Kilka lat w Irlandii szybko minie, nadejdzie czas powrotu do Anglii, dziewczynki z czasem staną się nastolatkami, a później kobietami. Wiele się zmieni, ale nie zmieni się to, co na zawsze w pewien sposób, połączyło dwie rodziny.
Źródło zdjęcia |
Maeve Binchy okazała się wspaniałą opowiadaczką ludzkich historii - ich radości, dramatów, wielkich wydarzeń.
To wciągająca książka o relacjach, a także o tym, jak różne są mentalności społeczeństw. Podobała mi się ogromnie.
Nie dziwię się, że Irlandka była tak uwielbiana przez swoich rodaków jak napisała o tym Kasia. Spodziewałam się jakichś ckliwych opisów widoczków, a dostałam bohaterów z krwi i kości, którzy bardziej niż krajobrazy są w stanie mnie przekonać do tego, że Irlandia to ciekawy kraj, o silnych korzeniach kulturowych, uwiecznionych właśnie w tej książce. Jestem pod wrażeniem i nie mogę się doczekać okazji przeczytania innych książek autorki.
PS. Jeśli ktoś ma jakieś książki Jej autorstwa, które są niechciane i zakurzone to chętnie przygarnę! Mam dużo książek na wymianę! ;)
Nigdy nie słyszałam o tej autorce a widzę, że warto się bardziej zainteresować jej książkami :)
OdpowiedzUsuńDomi, polecam szmateksy, ja całkiemj sporo Maeve sobie skompletowałam z tego źródła.
UsuńWłaśnie tu jest problem na moim osiedlu (które jest wielkości małego miasta, bo prawie 100 tys ludzi tam mieszka) nie ma chyba żadnego z literaturą: (
UsuńZapowiada się ciekawie. Z chęcią ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco... Poszperam w bibliotece - może znajdę jakieś książki autorstwa Maeve Binchy. :)
OdpowiedzUsuńTaki Irlandzki klimat z chęcią bym poznała, dlatego rozejrzę się za nią :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej autorce - ach, jest tyle pereł ukrytych jeszcze w muszlach, które zapewne szybko nie otworzę.
OdpowiedzUsuńAle pięknie to napisałaś :)
Usuńuwielbiam sięgać po takie historie, a stare, zakurzone kartki zawsze wydają mi się skrywać większe tajemnice, niż papier prosto z drukarni.
OdpowiedzUsuńHe he, ależ Kasia.eire narobiła zamieszania tą swoją notką nt. Maeve Binchy. Tej książki jeszcze nie czytałam, ale jak tylko wpadnie mi w ręce to na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Uwielbiam Irlandię, a O'Connor ma także nazwisko głowna bohaterka serii Karen Marie Moning, którą ostatnią zaczęłam czytać ;) Po ksiązki Maeve Binchy na pewno sięgnę:)
OdpowiedzUsuń