Hernán Rivera Letelier to chilijski mistrz słowa. Choć nie należy w Polsce do topowych nazwisk pisarzy nie mogłam zapomnieć o jego fenomenalnej "Sztuce wskrzeszania".
Niedawno wydana "Opowiadaczka filmów" to krótka powieść, która nie przebiera w słowach.
Czytając ją, miałam wrażenie, że jest napisana w sposób bardzo przemyślany i sensowny. Nie trzeba tworzyć dzieła na sześćset stron, żeby poruszyć swoją opowieścią czytelnika.
María Margarita mieszka w chilijskiej wiosce, której mieszkańcy utrzymują się głównie z pracy w kopalni. Powszechna jest nie tylko bieda, ale także nuda, bo w tym miejscu najzwyczajniej w świecie, nie ma co robić. Jest kino, ale nie wszystkich na nie stać. Dziewczynka, która wygrała rodzinny konkurs na najlepiej opowiedziany film, została wybrana jako ta osoba, która z piątki rodzeństwa będzie mogła pójść na seans, by później zdać z niego dosłowną relację.
Robi to wręcz zjawiskowo. Z zacięciem aktorskim i pomysłami, podbija serca kolejnych widzów, których jest coraz więcej. Jeśli jednak myślicie, że "Opowiadaczka filmów" to piękna historia o tym, jak utalentowana dziewczyna układa sobie życie, mylicie się. Kilka bolesnych zwrotów akcji zupełnie mnie zaskoczyło.
"Opowiadaczka filmów" to cieniutka książeczka, która idealnie sprawdza się jako towarzysz podróży. Nim się obejrzysz, będzie po lekturze. Przypadła mi do gustu prostota tej powieści oraz jej fabuła. W tle możemy wyczuć klimat beznadziei, który idealnie oddaje atmosferę wioski chylącej się ku upadkowi. Polecam, w szczególności tym, którym nazwisko autora jeszcze (!) nic nie mówi.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Muza
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Muza
Przyznam, że nie przepadam za takim klimatem beznadziei. Bardzo mnie to denerwuje w utworach.
OdpowiedzUsuńoj również i nie dla mnie ta książka
OdpowiedzUsuńNie stronię od takich "dołujących" książek, a ta wydaje mi się interesująca:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ojj, właśnie muszę przyznać, że ta książka nie była dołująca. Jest bardzo wyważona zarówno w słowach jak i w smutku :)
UsuńA ja na nią czekam, czekam i doczekać się nie mogę :P
OdpowiedzUsuńSztuka wskrzeszania bardzo mi się podobała :)
Mnie niestety nazwisko autora nic nie mówi, więc zapoluję na tę książkę. Przeczuwam, że będzie mi się podobać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale chyba to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://blask-ksiazek.blogspot.com
Nie czytałam, ale chyba nie skuszę się :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tym autorze. Historia opowiedziana w tej książce brzmi dość ciekawie... Skoro jest idealna jako towarzysz podróży, to pewnie sięgnę po nią na wakacjach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jakoś nie zainteresowała mnie ta pozycja, więc tym razem nie przeczytam. :) Swoją drogą w ogóle rzadko sięgam po literaturę iberoamerykańską. Jakoś mi nie leży. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńFabuła mi się spodobała, a skoro pisarz taki dobry, to sięgam czym prędzej! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Coś dla mnie, bo lubię takie cieńsze książki na podróż... :)
OdpowiedzUsuńAutora nie znam, ale chętnie poznam. Intrygujący tytuł.
Pozdrawiam
Sol
PS. POLECAM WZIĘCIE UDZIAŁU W MOIM KONKURSIE DLA BLOGERÓW:
http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/2012/05/konkurs-drugi-dla-bloggerow-z-okazji.html
Niecodzienny temat dla książki, opowiadaczka filmów... No ale to też może być talent, a ja mogę być jego przeciwieństwem, mąż ucieka gdy zaczynam opowiadać mu co ciekawego widziałam w telewizorze.
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo za miłe słowa, pierwsze słowa na moim blogu:) Też wepcham się do Twoich obserwatorów.
Pozdrawiam:)