Wielkimi krokami zbliża się koniec roku 2011. Roku poświęconego najwybitniejszemu polskiemu naukowcowi w spódnicy - Marii Skłodowskiej-Curie.
Pozwolę sobie pominąć osobistą dygresję na temat obchodów tejże uroczystości. Nasz naród jest beznadziejny w konsekwencjach, jakie wynikają z poświęcenia roku jakiejś wybitnej postaci. Ja postanowiłam uczcić ten rok bardzo przyziemnie i na miarę możliwości każdego przeciętnego Polaka, wypożyczając Jej biografię.
(Praca autorstwa Jana Bajtlika, wyróżniona w konkursie "Skłodowska- Curie była kobietą!". W formie plakatu spotkałam ją w Warszawie.)
Wszystkim nieprzekonanym do tej książki, zalecam jej lekturę od przeczytania bibliografii, którą umieściła autorka. Ogrom książek pomógł Barbarze Goldsmith stworzyć obraz nie tylko naukowca, ale przede wszystkim, człowieka. Posiadającego także swoje słabości, chociażby w postaci długoletniej depresji.
Wydaje mi się, że moc Marii Curie-Skłodowskiej polega na tym, jaką siłę musiała mieć w sobie ta kobieta. Była nie tylko niesamowicie pracowita i zaangażowania, potrafiła odeprzeć uprzedzenia, jakimi było obwarowane społeczeństwo względem kobiet, notoryczny brak pieniędzy, wychować dwójkę dzieci, wynaleźć dwa pierwiastki a przy okazji jeszcze, pozostać patriotką.
Wszystko to, udźwignęła wątła i krucha kobieta, która bardzo często była tak zafascynowana pracą, że zapominała o jedzeniu.
Dzięki książce można nie tylko dowiedzieć się wielu ciekawych faktów (jak na przykład tego, że Piotr Curie był dyslektykiem) , odbyć fascynującą lekcję historii i fizyki w jednym. Nie bójcie się jednak, wszyscy ci, którzy na fizyce w liceum czuli się jak na nauce języka chińskiego, mnie ta lektura absolutnie zaciekawiła, a z fizyki systematycznie reprezentowałam poziom dna.
Jej historia i osobowość wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Chociaż kiedyś, czytałam już książkę o Niej, lata zrobiły swoje i obraz ten pozostał we mnie zakurzony. Teraz jednak patrzę na tę postać z ogromnym podziwem. Dzięki swojej determinacji okazała się prekursorką nauki i otworzyła te wrota, które przez wiele lat były dla kobiet zamknięte na cztery spusty. Miałam pewne obawy co do książki, głównie z uwagi na zarzuty pod adresem autorki, że ta biografia Jej się nie udała, jednak do mnie Jej styl pisania przemówił.
Nie powiem o słowo za dużo, jeśli stwierdzę, że wstydem jest nie znać elementarnych faktów z życia najbardziej znanej kobiety w historii nauki. Sytuacja jest taka sama jak z Chopinem. Musimy znać, aby wiedzieć, z czego możemy być dumni. Czy tego chcemy, czy nie, Maria Skłodowska-Curie wyraźnie zapisała się na kartach historii, jest naszą dumą i pewnego rodzaju "produktem eksportowym". Choć większość życia spędziła we Francji, nie bez powodu swoje wystąpienia zaczynała od zdania "Urodziłam się w Warszawie".
Wydaje mi się, że moc Marii Curie-Skłodowskiej polega na tym, jaką siłę musiała mieć w sobie ta kobieta. Była nie tylko niesamowicie pracowita i zaangażowania, potrafiła odeprzeć uprzedzenia, jakimi było obwarowane społeczeństwo względem kobiet, notoryczny brak pieniędzy, wychować dwójkę dzieci, wynaleźć dwa pierwiastki a przy okazji jeszcze, pozostać patriotką.
Wszystko to, udźwignęła wątła i krucha kobieta, która bardzo często była tak zafascynowana pracą, że zapominała o jedzeniu.
Dzięki książce można nie tylko dowiedzieć się wielu ciekawych faktów (jak na przykład tego, że Piotr Curie był dyslektykiem) , odbyć fascynującą lekcję historii i fizyki w jednym. Nie bójcie się jednak, wszyscy ci, którzy na fizyce w liceum czuli się jak na nauce języka chińskiego, mnie ta lektura absolutnie zaciekawiła, a z fizyki systematycznie reprezentowałam poziom dna.
Jej historia i osobowość wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Chociaż kiedyś, czytałam już książkę o Niej, lata zrobiły swoje i obraz ten pozostał we mnie zakurzony. Teraz jednak patrzę na tę postać z ogromnym podziwem. Dzięki swojej determinacji okazała się prekursorką nauki i otworzyła te wrota, które przez wiele lat były dla kobiet zamknięte na cztery spusty. Miałam pewne obawy co do książki, głównie z uwagi na zarzuty pod adresem autorki, że ta biografia Jej się nie udała, jednak do mnie Jej styl pisania przemówił.
Nie powiem o słowo za dużo, jeśli stwierdzę, że wstydem jest nie znać elementarnych faktów z życia najbardziej znanej kobiety w historii nauki. Sytuacja jest taka sama jak z Chopinem. Musimy znać, aby wiedzieć, z czego możemy być dumni. Czy tego chcemy, czy nie, Maria Skłodowska-Curie wyraźnie zapisała się na kartach historii, jest naszą dumą i pewnego rodzaju "produktem eksportowym". Choć większość życia spędziła we Francji, nie bez powodu swoje wystąpienia zaczynała od zdania "Urodziłam się w Warszawie".
Fot. Ewa Ziółkowska, http://polonia.h2.pl/index.php?id=k10125
Ostatnio odczułam na własnej skórze, że czas pędzi jak szalony. Jeszcze kilka dni temu mieliśmy słoneczną jesień, a wczoraj po raz pierwszy w tym sezonie byłam na lodowisku. Ucieszyło mnie to co nie miara, choć obyło się bez upadku ;) Zaraz zbieram się jeszcze raz, mam nadzieję, że będzie lepiej niż wczoraj...
--------------------------------------------------------------------------------
Zdjęcie mojego autorstwa bierze udział w konkursie Wydawnictwa Znak, na którym bardzo mi zależy. Z góry dziękuję za wszelkie oddane głosy i podawanie tego linka dalej! : )))
Interesująca książką o ciekawej postaci :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie fascynująca postać.
OdpowiedzUsuńJako jedna z pierwszych kobiet jeździła na rowerze i zdobyła licencje do prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Była również niesamowicie rygorystyczna i dla pracy poświęciła całe swoje życie.( nie tylko zresztą swoje, bo pracowni również byli dla niej jedynie narzędziem dla osiągnięcia celu).
Przykre jest jednak to, że nie znamy tego z czego powinniśmy być dumni.
Nawet 11 listopada jest dla nas formą zamanifestowania swoich poglądów, zamiast być możliwością konsolidacji społecznej.
Szkoda.
Dobrze, jednak wiedzieć, że nadal są takie osoby jak Ty, które szukają i starają się odnaleźć swoją tożsamość narodową :)
Uwielbiam tę biografię, Skłodowską podziwiam nie tylko za osiągnięcia, ale też za to, jaką była osobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Z chęcią przeczytam tą biografię, zawsze mnie fascynowała ta postać :) I masz rację, jesteśmy beznadziejni w konsekwencjach :C
OdpowiedzUsuńI dziękuję za komplementy :) Czasem takie zmiany są potrzebne :)
Nie lubię biografii,więc to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam ostatnio o Skłodowskiej-Curie. Bardzo zaciekawiła mnie jej postać, chętnie więc przeczytam i tę książkę ;-)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak moja nauczycielka chemii (z powołania humanistka) rozprawiała się na lekcji na temat postaci Marii Skłodowskiej-Curie. Byłam pod tak silnym wpływem jej opowiadań, że pół nocy spędziłam na śledzeniu niezmierzonej przestrzeni Internetu w poszukiwaniu jak najciekawszych drobnostek. Muszę sięgnąć po książkę, koniecznie!
OdpowiedzUsuńMasz rację. Wstyd nic o niej nie wiedzieć. Nawet nie wiedziałam, że jest taka książka. Przystępnie napisana biografia i prosta fizyka? Ja to kupuję :)
OdpowiedzUsuńWitaj!:)
OdpowiedzUsuńWytypowałam Cię do drugiej edycji zabawy "Pokaż swoją biblioteczkę":) Mam nadzieję, że zechcesz wziąć udział.
Pozdrawiam:)
To prawda, że jeśli chodzi o niektóre osoby, których obchodzimy właśnie rok, mamy problem z ich wyeksponowaniem. Książka zapowiada się bardzo ciekawie i sama mam chęć by poszerzyć informacje o Skłodowskiej-Curie ;)
OdpowiedzUsuńA taka mała dygresja - to ja w zeszłym tygodniu też byłam w tym sezonie pierwszy raz na lodowisku :) odbyło się też bez upadku ale jeździłam bardzo ślamazarnie, "banda, banda!".
Pozdrawiam
W podstawówce byłam zafascynowana Skłodowską-Curie i przeczytałam chyba ze 2 jej biografie. Szalenie ciekawa postać :) Polecam też biografię autorstwa córki Marii - Ewy Curie.
OdpowiedzUsuńBiografie są trudne, choc nie można powiedziec, że nieciekawe. Sama mam na półce, choć jeszcze nie sięgnęłam, bojąc się, że nie podołam.
OdpowiedzUsuń