(Plakat do przedstawienia autorstwa Alfonsa Muchy)
Wypadałoby kiedyś w końcu znaleźć czas na klasykę. Zdaję sobie sprawę z tego, że starocie czasami leżą zakurzone na półkach, gdzie brak opisu na okładce to standard (co w niektórych przypadkach owocuje brakiem motywacji do czytania).
Jednak bez względu na to, jak wiele kurzu udźwigną na swoich grzbietach wydania "Damy kameliowej" autorstwa Aleksandra Dumasa (syna), jedno jest pewna: Małgorzata Gautier to literacka i kultowa postać, która na zawsze wpisała się w kanony literatury światowej. Nie tylko w tej dziedzinie jest postacią legendarną, jeśli ktokolwiek z Was słyszał o operze "La Traviata" Verdiego niech ma na uwadze fakt, że jest to adaptacja sceniczna książki.
Małgorzata od wielu lat trudni się jako kurtyzana. Dzięki urodzie ma na swoim koncie niejedno złamane męskie serce, ale także satysfakcjonujące przychody, które pozwalają wieść jej życie na poziomie.
Kiedy zakocha się w niej Armand Duval, zupełnie zapomni o tym jak ważnym aspektem życia kogoś pokroju Małgorzaty są pieniądze, zdobywane dzięki swoim klientom.
Co więcej, zapomni także o tym, że został wyposażony w rozum, bowiem momentami był tak naiwny, że aż irytujący.
Można mieć bardzo dużo zastrzeżeń co do jakości uczucia, jakie obserwujemy na kartach książki, jednak należy wziąć pod uwagę fakt, że ma ona już swoje lata, model uczuciowości w tamtych czasach był zupełnie inny, ale...
Po prostu uwielbiam miłość spowitą w atłasiki i satynki, wychodzącą wprost z powozów prowadzonych przez konie, o zasuwach w sypialniach na natrętnych mężczyzn to już nie ma co się rozpisywać, to mówi samo za siebie. Diabeł (a w zasadzie Miłość) tkwi w szczególe.
Ta książka to prawdziwy skansen dawnych czasów i zwyczajów. I choć wiele się od tamtej pory zmieniło, jedno się nie zmieniło: nieszczęśliwie zakochani. Zawsze jest tak samo i choćbym nie wiem jak się zarzekała, że mnie coś takiego nie wzrusza, to lekko wstydliwie przyznam, że jednak wzrusza. Warto było też przeczytać tę książkę ze względu na styl autora, który dzięki swoim przemyśleniom i ciekawym dialogom dawał okazję do czytelniczej refleksji.
(La Dame aux camélias- autorstwa Vincenta Beardsleya)
PS. "Nasza" Sol napisała artykuł m.in.o... Nas, czyli blogerach książkowych, również z moim udziałem.
Jest długi, ale te kilka stron tekstu to naprawdę ciekawa lektura, doceńmy Jej pracę i zaangażowanie zaznaczając "pięć gwiazdek" na dole artykułu! :)
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/od_blogera_do_reportera_od_grafomana_do_fotografa_co_daje_215756.html
Operę widziałam, teraz wypadałoby wrócić do źródła, czyli przeczytać pierwowzór:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Cholera, ja nie widziałam ani opery, ani nie czytałam książki, zresztą myślałam w ogóle, że jest o czymś innym. Czas na klasykę!
OdpowiedzUsuńWciąż mam ogromną chęć i potrzebę by uzupełnić braki w klasyce. I wciąż nie wiem jak znaleźć na to czas.
OdpowiedzUsuńArtykuł przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Byłam zaproszona do bycia jedną z bohaterek owego reportażu, ale z kilku powodów zrezygnowałam. Muszę przyznać, że świetnie się czytało :)
Czytałam i muszę przyznać, że mnie "Dama kameliowa" nie przypadła do gustu. Historia miłosna była zbyt egzaltowana, a przez to zwyczajnie mdła. Zupełnie nie potrafiłam się wczuć w klimat powieści. Cóż, nie dla mnie francuska klasyka- za to angielską uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
(Piękny plakat, uwielbiam Muchę ^^)
Cieszę się, że odnajdujesz radość czytania tych książek w mało atrakcyjnych, szarych zapomnianych okładkach. Niepozorne, a jak zaskakują. Przyznam sę, że Dama Kameliowa w mojej wiedzy jawi się jako jedynie ten tytuł, nic więcej. Gdzieś zasłyszany, zauważony... Nie wiedziałam, że książka była bodźcem do stworzenia opery! Ciekawie się to wszystko przedstawia, więc z przyjemnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać, ale jeszcze nie czytałam tej książki. Musze to nadrobić nie tylko ze względu na status tej książki, ale też dlatego, że od czasu do czasu lubię poczytać o miłości w atłasach i satynach :)
OdpowiedzUsuńTeż jeszcze nie czytałam, ale też kiedyś z przyjemnością przeczytam. I podoba mi się plakat Alfonsa Muchy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPamiętam jak w wieku może dwunastu lat wyciągnęłam tę książkę z półki. Może romansom Bronte czy Austen nie dorównuje, ale wtedy mi się nawet podobał.:)
OdpowiedzUsuńA artykuł czytałam przed chwilką, świetny.
Kocham klasykę literatury, ale akurat "Dama kameliowa" tylko w pewnym stopniu przypadła mi do gustu...
OdpowiedzUsuńA artykuł już oczywiście czytałam :)
Uwielbiam Aleksandra Dumasa za "Trzech muszkieterów"! Jak tylko znajdę odrobinę więcej czasu, wracam do nich z radością. A jeśli chodzi o "Damę kameliową", to wstyd bierze, ale zupełnie o tej książce zapomniałam, a kiedyś się do niej przymierzałam...
OdpowiedzUsuńPS. Alfonsa Muchę też bardzo lubię - i dziękuję za ten plakat, bo nie wiedziałam o jego istnieniu.
Muszę się przyznać, że nie czytałam. Trzeba to kiedyś nadrobić... ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za notkę o artykule :*
Ja ciągle sobie obiecuję, że wezmę się za klasykę i nic mi z tego nie wychodzi. Czas to w końcu zmienić!
OdpowiedzUsuńI tu wychodzi moja ignorancja, wstyd. :/ Widziałam kilka lat temu "La Traviatę" w operze, ale nie wiedziałam, że jest oparta na książce. Dziękuję zatem za informację. :)
OdpowiedzUsuń