Dawno nie zdarzyło mi się oczekiwać na jakąś książkę z taką niecierpliwością, jak na najnowszą powieść Mariny Mayoral.
Oliwy do ognia dodawały liczne pochlebne recenzje, a wisienką na torcie była okładka.
Absolutnie hipnotyzująca, stanowi idealną, tajemniczą zapowiedź książki.
Etelvina jest nastolatką, która podczas wakacji próbuje znaleźć odpowiedź na mroczną tajemnice swojej rodziny, sprawę morderstwa jej ciotki, Inmaculady oraz Antona del Canote, który zasłynął ze swojej partyzanckiej działalności za panowania generała Franco.
Etel odnajduje w tej historii siebie, ponieważ wiele osób mówiło jej, że przypomina ciotkę, czuła do niej pewnego rodzaju sympatię.
Wraz z Juanchem, w którym się podkochuje oraz kuzynką Catarą, szukają nieznanych faktów, rozmawiają ze świadkami wydarzenia, próbują ustalić jedną, najbardziej wiarygodną wersję tragicznych wydarzeń z roku 1948.
Trzeba też wspomnieć o silnym historycznym tle. Historia zostawia ślady w naszych bohaterach, a nieraz nawet determinuje ich zachowania. Ciekawym elementem tej książki są opowieści rodzinne, pokazujące bardzo różne historie. Bardzo dobrym zagraniem było umieszczenie małego drzewa genealogicznego, ułatwia to czytelnikowi lekturę.
Jakże byłam zaskoczona sobą, kiedy łapałam się nad tym, że ta historia w ogóle mnie "nie wciąga".
Oczekiwałam chociaż drobnego dreszczyku, a spotkała mnie irytacja, bo po prostu momentami gubiłam się w chaosie i gąszczu nazwisk oraz wydarzeń. Skusiłam się na nią, ponieważ opowiadanie tej samej autorki, które posiadam, zrobiło na mnie piorunujące wrażenie, a w tej książce mogę mówić jedynie o małej iskierce...
Mam wrażenie, że jest trochę przesadzona. Może z uwagi na duże emocje i uczuciowość narracji, coś nie wyszło. Wydaje mi się, że ta książka jest niedopracowana, czegoś w niej brakuje.
A szkoda, bo jestem głęboko przekonana o tym, że tę autorkę stać na więcej.
Takie rozczarowania bywają potwornie przykre, prawda? Tym bardziej gdy autor poprzednim razem bezzwłocznie podbił nasze serca.
OdpowiedzUsuńWracając do tego, co napisałaś. Ogromnie zazdroszczę przebywania w Barcelonie przez taki okres czasu! Szczerze mówiąc, Hiszpania to jedyny kraj śródziemnomorski, który mnie pociąga i fascynuje. Na ogół miejscom ciepłym, przeludnionym, słynnym z turystyki, mówię "nie". Znacznie bardziej ciągnie mnie do chłodniejszych miejsc, ale nie tylko ze względu na klimat. Skandynawia, Kanada i moja ukochana Wielka Brytania. Hiszpania to jednak taka kolebka sztuki, kultury, kraj z ogromnym bagażem historycznym, naprawdę oddałabym wiele by móc spędzić choćby jeden dzień w hiszpańskiej małej kawiarni, najlepiej połączonej z księgarnią! Zatańczyć flamenco i posłuchać gitary, ach.
Osobiście snuję takie marzenia o UK. Szczególnie marzy mi się Szkocja, bądź Walia. Nie wiem, co mają w sobie te państwa, ale ilekroć myślę o Wielkiej Brytanii, serce rwie mi się do przodu i krzyczy "tam jest dom!". Będąc w Anglii dwukrotnie nie mogłam się nadziwić dosłownie wszystkiemu, jednak przede wszystkim krajobrazom. Poza tym historia, zamiłowanie do brytyjskiej kultury, muzyki, literatury. Na dzień dzisiejszy z wielu względów kompletnie nie widzę swojej przyszłości w Polsce, a więc spełnienie marzeń jest całkiem możliwe.
OdpowiedzUsuńnie znam ani tej powieści ani tej autorki... coś mi się wydaje, że nie tak szybko sięgnę po tę pozycję
OdpowiedzUsuńCzytałam już recenzję wychwalającą tę książkę, Ty piszesz, że czegoś jej brakuje. Trzeba się będzie chyba samej przekonać :)
OdpowiedzUsuńRównież czytałam pochlebną opinię, więc jestem w kropce. Jezeli wpadnie mi w łapki, to pewnie sama się przekonam:))
OdpowiedzUsuńO tej książce czytam same pozytywne opinie. Raczej wciągnę na listę. Pozdrawiam z Bydgoszczy
OdpowiedzUsuńDla mnie jest to typowa powieść w stylu Mayoral i choć nie czytało mi się jej jakoś specjalnie wspaniale, to jednak zdołała mnie oczarować. Niemniej, nie każdemu musi się ona podobać, co jest zrozumiałe :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tyle dobrych recenzji, początek twojej też mnie już zachęcił, a tu proszę ;) Rozczarowań tego typu nie lubię, rozumiem więc irytację. Ale - nie wyobrażam sobie sytuacji, w której dana książka zbierałaby wyłącznie pochlebne recenzje. Po co w takim razie recenzje? Po co różnorodność? Zobaczę, jak ja odbiorę "Kto zabił..."
OdpowiedzUsuńoo a ja miałam juz jhkiś czas tę książkę w planach, ale teraz nie wiem czy nie odłoże jej na później :)
OdpowiedzUsuńMam na liście, więc kiedyś tam na pewno się za nią wezmę:)
OdpowiedzUsuńJak już wspomniałam - okładki zachęcają do czytania (: a tutaj... Z chęcią przyjrzę się innj twórczości tej autorki, może nie koniecznie akurat wybiorę tą książkę.
OdpowiedzUsuńPS Dodaję bloga do linków, bo bardzo mi się spodobał wybór recenzowanych książek i oczywiście ich same recenzje! Pozdrawiam :)