Wydaje mi się, że w większości polskich rodzin, gdzie istnieje instytucja babci lub dziadka istnieją też one - wspomnienia.
Z tych dawnych, odległych pod wieloma względami, czasów.
Poukładane starannie lub chaotycznie w szufladkach pamięci, czasami trochę podkoloryzowane, czasami lekko zatarte, ale z pewnością, potrzebne.
Nawet jeśli słyszymy po raz kolejny tę samą opowieść.
Nachodzi mnie taka refleksja, że my za kilkadziesiąt lat będziemy tacy sami, tylko wspomnienia będą trochę inne...
Tytułowa "Lala" to babcia Jacka Dehnela, Helena.
To właśnie ona jest główną narratorką tej powieści.
Opowiada historię swojego jakże ciekawego życia.
I tak jak w babcinych opowieściach, nie jest to historia spójna, jest chaotyczna, przeplatana masą wątków (w których idzie się pogubić), wypełniona ważnymi i mniej ważnymi postaciami.
Wspomina swoją młodość, ciekawą rodzinę,sąsiadów, rodzinny Lisów, miłostki, wojnę. Podejmuje w ciekawy sposób także tematykę śmierci i odchodzenia. Pustki, jaka zostaje po śmierci bliskiej osoby.
Myślę, że doskonale rozumiem wszystkich tych, którym się ta książka nie spodobała. Czytanie jej zajęło mi kilka dni, bo przebrnięcie przez jej początki nie było łatwe.
Mam świadomość, że ma ona swoje wady, bo i mi na początku było ciężko ją polubić, ale cieszę się, że się do niej nie zraziłam. Posiada swój czar, nostalgiczną magię.
Motywuje do chwili zadumy, do przeniesienia się w wymiar przeszłości przez pryzmat kogoś, kto w tamtych latach żył.
Jest pisana naprawdę bardzo specyficznym, aczkolwiek ciekawym językiem i wydaje mi się, że jest to lektura, na którą warto zwrócić uwagę.
Długo czekałam na swoje pierwsze spotkanie z Jackiem Dehnelem i muszę przyznać, że nasz rodzimy pisarz swoją książką u mnie "zapunktował". Chętnie sięgnę po więcej.
Mam na nią ogromną ochotę od dłuższego czasu ;) Sięgnę z pewnością, bo to chyba moje klimaty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Również czytałam tą książkę jakiś czas temu i miałam podobne odczucia do twoich.
OdpowiedzUsuńUdało mi się jednak wytrwać z nią do końca i jestem z tego powodu bardzo zadowolona.
Autentyczna przy okazji jest niezwykle i czułam się, jakby siedząc u babci na ciastku i kawie :)
Łatwo jest się zrazić, to prawda, a jednak jak z "Imieniem róży" - człowiek ogromnie się cieszy, że przetrwał ten trudny początek, bo warto :)
OdpowiedzUsuńmoże być ciekawa....
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać pisarstwo Denhela, jednak chyba nie od "Lali" zacznę.:)
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja, więc i książka z pewnością ciekawa. Z chęcią ją przeczytam:))
OdpowiedzUsuńUwielbiałem rozmowy z Babcią która odeszła parę lat temu. Gdy przyjeżdżałem Babcia siadała obok i mówiła godzinami, mówiła o wojnie, o czasach powojennych, o tym jaką gehennę przechodziła. Miała swoistą wrażliwość i piękny język chociaż była prostą kobietą. Chciałbym kiedyś napisać o niej książkę, o niej i dla niej.
OdpowiedzUsuńSam zamysł przypomina mi "Biały kamień" Anny Boleckiej, który również jest zapisem historii życia dziadka Autorki. Z tym, że w tamtej powieści język w ogóle nie był nużący a fakty poukładane i wszystko było jasne i zrozumiane. Niemniej jednak z wielką chęcią sięgnę po tą pozycję, bo takie prawdziwe historie, historie z dawnych czasów bardzo mnie pociągają :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńZ powodu Twoich początkowych słów ubolewam, że dziadkowie mieszkają daleko, a czasu tak niewiele mogę poświęcić na najzwyklejszą w świecie rozmowę przy herbacie o najbardziej niezwykłych wydarzeniach z przeszłości. Książka jednak nie zachęca mnie w chwili obecnej, ale tytuł odkładam w pamięci, być może wrócę przy okazji braku pomysłu na lekturę. Pozdrowienia ślę :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na liście i na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa od "Lali" wymagałam bardzo dużo po wszystkich pozytywnych opiniach, które przeczytałam. I muszę stwierdzić, że... troszkę się rozczarowałam. To bardzo dobra powieść, mimo tej chaotyczności, napisana rzadkim, pięknym językiem , ale , ale... czegoś mi brakowało. Może nie umiałam dotrzeć do wnętrza tej książki? Już zaplanowałam sobie powtórkę, chociaż raczej w odległym terminie.
OdpowiedzUsuńCzy jednak jesteś pewna, że narratorem jest Lala? To przecież autor przedstawia nam te opowieści. Żeby ktoś nie pomyślał sobie błędnie, że to babcia "mówi", bo tak nie jest.
Pozdrawiam
Elina
Wiesz, łamanie przekonań bywa bardzo owocne i zaskakujące. Ja również bardzo nie trawię kryminałów, a "Nie mów nikomu" wybitnym dziełem nie jest, ale jak njajbardziej jest to książka, której można poświęcić wolny wieczór. Osobiście przełamałam już niechęć i do kryminałów i do science fiction, choć jedynie pojedynczymi pozycjami, zawsze coś mnie powstrzymuje by sięgać po więcej... Tak choćby było z "Diuną", która ogromnie mnie zaskoczyła i urzekła, ale po więcej sięgać jakoś nie mam zamiaru.
OdpowiedzUsuńDla mnie bezdyskusyjnie, bez żadnych ale, bez żadnych wad - literatura z najwyższej półki.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie są tylko po to, aby się je nam dobrze czytało. Ważniejsze, żeby coś pozostawiały po sobie.
Zachęcające, a okładka cudna! :) Uwielbiam jak czasami zwykłe obrazy przyciągają. Na pewno po nią sięgnę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, zraża mnie ta chaotyczność i wielowątkowość, jednak jeśli na nią trafię, na pewno nie odmówię.
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie tak, jak Oleńka - "Lala" to literatura z najwyższej polskiej półki! Zostałam nią uwiedziona od pierwszych słów, język i styl są urzekające, zresztą mało kto tak operuje językiem, jak Dehnel. Nie widzę tam żadnej chaotyczności, a już zarzut wielowątkowości do mnie nie dociera. To co - lektury mają być proste jak budowa cepa? Jednowarstwowe?
OdpowiedzUsuńDehnel ruleeeez :D
serię 'archipelagi' darzę sporą sympatią, więc po Lalę, choć trochę odstrasza trudnością, kiedyś także sięgnę.
OdpowiedzUsuńVaria - niepotrzebnie! Tam nie ma niczego trudnego w odbiorze. Czyta się przyjemnie. A sam trudny temat jakim jest starość, śmierć, przemijanie - Dahnel opisał pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)