niedziela, 13 marca 2011

Eric-Emmanuel Schmitt "Tektonika uczuć"

Lubię tego pana.

Nasz ulubieniec, prawda?
Pełno go na blogach, jest pisarzem wybitnie wielbionym przez kobiety. 


Ujmuje mnie jego styl literacki, chwalący sobie nie ilość stron, lecz jakość słów na nich zapisanych.
Choć przyznam się, że nie każde opowiadanie w "Historiach miłosnych" mi się podobało, znalazło się tam jedno, które uwielbiam i miałam je okazję dzisiaj przeczytać już po raz drugi. 
Nie umniejszyło to uczuciom, jakie towarzyszyły mi po raz pierwszy, gdy je przeczytałam, więc świadczy to chyba o fenomenie "Tektoniki uczuć" Erica Emmanuela Schmitta.



"Tektonika uczuć" to historia miłości Diane i Richarda.
Ich związek jest  burzliwą, chaotyczną i (jak się okaże później) wypełnioną drobnymi oszustwami, relacją dwojga ludzi. 
Relacją, która tak jak w tektonice - powoduje nagłe wybuchy, fale, sieje zniszczenie. 

Ich związek bazuje na zdystansowaniu Diane, Richard bardzo długo starał się o względy Diane, która go odrzucała.
W końcu pada o kilka słów za dużo i ... para rozstaje się.
Na wskutek niewyjaśnionego kłamstwa,  Diane postanawia uknuć pewien spisek - nakierować uczucia Richarda na ramiona innej kobiety.

"Tektonika uczuć" w najlepszy sposób pokazuje, do czego może doprowadzić brak szczerości między ludźmi.
Nawet jeśli szczerość bywa skomplikowana i rozebranie się przed kimś ze swoich najbardziej wstydliwych uczuć czy lęków, bywa trudne.  Schmitt pokazuje, do czego może doprowadzić nas jej brak.

Dynamika tej książki jest naprawdę ujmująca. Choć nie jest ona długa, na niektórych jej stronach, wprost wylewają się z niej ludzkie emocje i towarzyszące im napięcie.
Schmitt rewelacyjnie opisał bohaterów i relacje między nimi, których poznajemy w "Tektonice uczuć".
Świetnie pokazana toksyczność relacji matka-córka, która stanowi bardzo silne tło dla opisania dziwnej, miłosnej relacji i jej wszystkich pokręconych następstw.

Bardzo często, kiedy ludzie siebie zostawiają, używają stwierdzeń "Nie byłam/em na to gotowa/y" - z tym kojarzy mi się ta książka.
Dwójka bardzo pogubionych ludzi próbuje siebie nieudolnie kochać, ale nie uda im się to, mimo szczerych chęci...
Ta szczuplutka książka w moim życiu przypomina mi trochę takiego przyjaciela machającego palcem - nie wolno tak. Istnieje ku przestrodze.
Warto po nią sięgnąć, warto się zastanowić na kilkadziesiąt minut nad szczerością, dopóki możemy mamy jeszcze co ulepszać i poprawiać. :)





PANI POMMERAY (...) Jestem jej matką, a więc osobą, która zna ją mniej niż ktokolwiek inny.
RICHARD Jak może pani tak mówić?
PANI POMMERAY Richard, che pan powiedzieć, że pańscy rodzice pana znają?
PANI POMMERAY To ludzie, którzy mają najdawniejsze wspomnienia związane z pana osobą, w pobliżu których przeżył pan najwięcej czasu, niewątpliwie, ale o których nie może pan twierdzić, że pana znają.


19 komentarzy:

  1. Hm, Pisarz bardzo kontrowersyjny, ze względu na moje niepewne uczucia. Fenomenu Oskara i pani róży kompletnie nie podzielam, książka wydaje mi się trochę infantylna, zaczęłam czytać Trucicielkę, ale znowu mam nieodparte wrażenie, że to nie książki dla mnie. Cały czas wydaje mi się, że polskim odpowiednikiem Shmitta jest Janusz L. Wiśniewski. Dlaczego? Nie mam pojęcia, w każdym razie do drugiego jestem uprzedzona, a co za tym idzie chyba i do Shmitta. Planuję obecnie przeczytać "Kiedy byłem dziełem sztuki", zobaczymy co z tego wyjdzie. Następną w kolejce będzie opisana wyżej książka. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę na półce i będę musiała się w końcu za nią zabrać:)).
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie miałam okazji przeczytać jakiejkolwiek książki tego autora i jakoś niespecjalnie mnie do tego ciągnie. Czas pokaże co zrobię ze swoim nastawieniem, ale na dzień dzisiejszy sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie książka musi być dobra. Przeczytałam opis i cóż dużo mówić- koniecznie do przeczytania. Bardzo dobry pomysł na książkę, a dla mnie jako pasjonatki historii po prostu nie do ominięcia, dzięki za rekomendację! A swoją drogą, jakie pozycje autorstwa Wiśniewskiego lubisz i za co go cenisz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Cytat prawdziwy i pewnie tyczy się to wielu osób, ta pozycja wciąż przede mną i jestem ciekawa swojego odbioru podczas czytania, ponieważ miałam styczność z dwoma książkami Schmitt'a i jedna mi się podobała bardzo, a druga była zdecydowanie średnia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, aby wypowiadać się należy mieć jakieś podłoże. Jeśli chodzi o Wiśniewskiego, czytałam Zbliżenia, Molekuły emocji i Samotność w sieci, której nie zdołałam dokończyć. Owszem sam zamysł, próba uwrażliwienia czytelnika jak najbardziej słuszny. Poza tym podziwiam go naprawdę za to, że mając tak ścisły umysł, potrafi pisać, jest wszechstronny i nie brak mu wrażliwości literackiej. Niektóre opowiadania ze Zbliżeń lub Molekuł były dość dobre, za to Samotność znudziła mnie potwornie, a miejscami było mi aż do śmiechu, bo niektóre stwierdzenia były po prostu płytkie. Gdyby skrócić powieść i pozostawić jakieś 3/4 to kto wie... Z Shmittem spróbuję, ale Wiśniewskiemu już raczej szansy nie daję.

    OdpowiedzUsuń
  7. < 3

    Ojj tak, ulubieniec:) Zdecydowany:))

    re: więc może Allena należy jedynie oglądać, a nie czytać:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Schmitta jest bardzo dużo na blogach to prawda. Co więcej to raczej chwalony i polecany autor. Chyba czas żebym i ja sięgnęła po którąś z jego książek, bo czytałam tylko "Oscar..."

    OdpowiedzUsuń
  9. prawdę mówiąc, zaczęłam kiedyś czytać "Tektonikę uczuć" ale nie potrafiłam przebrnąć przez sam początek, może wtedy nie był odpowiedni moment do tej pozycji? jak znajdę chwilę to na pewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  10. Też lubię - i autora, i książkę, choć bohaterowie irytowali mnie niesamowicie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wstyd się przyznać, ale jedyną książką Schmitta, którą czytałam to Oskar i Pani Róża więc koniecznie muszę nadrobić zaległości i pierwszą książką po, którą sięgnę na pewno będzie Tektonika uczuć, a swoją drogą mam nadzieję, że zachęciłam Cię do przeczytania czegoś Llosy, bo na prawdę warto. Również pozdrawiam gorąco:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Schmitta!! Tej książki co prawda jeszcze nie czytałam, ale na pewno to zrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam ja na liście już od dłuższego czasu :) i na pewno przeczytam :)

    Pozdrawiam serdecznie :)
    {http://biblioteczka-pandorci.blogspot.com/}

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja poluję na jego Trucicielke

    PS. Jaką książkę mi wysyłasz? Bo się pogubiłam ;(

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie szkodzi ;)

    Zdrówka życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. a co miałaś dostać oprócz niej? bo mi zdublowali przesyłkę.

    A Otwarte mi nie odpisuje...:( Trudno;D

    OdpowiedzUsuń
  17. No cóż - jeśli chodzi o "Deklarację" (odp. na twój komentarz) to naprawdę watro przeczytać, nie tylko ze względu na okładkę, choć ona jest zdecydowanie niezwykła:)
    A teraz o "Tektonice uczuć" - to chyba mój ulubiony utwór Schmitta... Choć same "Historie miłosne", również mi się podobały, to jednak na największe uznanie zasługuje zdecydowanie właśnie "Tektonika uczuć" i "Oskar i pani Róża" - a przynajmniej ja mam takie odczucie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam i również podzielam twój zachwyt nad książką i autorem :).

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja czytałam tylko "Małe zbrodnie małżeńskie" i miałam zamiar przeczytać coś jeszcze tego Pana. Teraz już wiem, którą pozycję :)

    OdpowiedzUsuń