czwartek, 23 grudnia 2010

Vincent jakiego nie znamy.




"Zainteresowanie, jakie okazano mu po śmierci,
 było równie ogromne jak obojętność towarzysząca mu za życia."*







Nie wiem, czy wszyscy posiadają tak bliskie osoby, jaką posiadał Vincent van Gogh. Tak, ten Vincent, który nie przypomina nam na tym zdjęciu słynnego malarza, którego zna każdy szanujący się człowiek, ubiegający się o określenie "przeciętnie inteligentny".
Nie przypomina, bo na tym zdjęciu widzimy Vincenta osiemnastoletniego, ale wiem jedno: jeśli ktoś posiada takiego przyjaciela, który jest wsparciem w najgorszych sytuacjach (nawet finansowych), posiada ogromne szczęście.
Bez Theo nie byłoby Vincenta. 
Zapamiętajmy sobie to zdanie.
Skąd te refleksje?
Lektura listów, które Vincent napisał do Theo. Zbiór kilkuset, często bardzo osobistych listów, napisanych w latach 1872-1890.
I taki lekkie westchnienie tęsknoty, po co nam cholerne facebooki i nasze klasy, skoro jesteśmy teoretycznie tak blisko, a praktycznie tak daleko, bo czy ktoś, teraz, potrafiłby napisać kilkaset szczerych, wręcz intymnych listów (albo lepiej e-maili), o wszystkich beznadziejnościach swojego życia, ale bez zbędnego użalania się nad sobą? Ja bym chyba nie umiała.
Z całkiem ciekawych faktów, które ukazała mi te książka, jest niewątpliwe fakt, że Vincent był osobą bardzo, bardzo religijną.


                                                  Bohater drugiego, jakże ważnego planu,
                                                   Theo van Gogh,w wieku 21 lat.


Ponadto, nie spodziewałam się tego, że myśli Vincenta, zrobią na mnie takie wrażenie, jakie zrobiły.
Nie jest to lektura do zatłoczonego autobusu czy do czytania podczas szkolnej przerwy.
Ta książka strasznie wycisza, zmusza do refleksji.
Ponadto, pokazuje trudną drogę życiowego niezdecydowania, przez jaką przeszedł artysta.
Nawet jeśli nie zostałby sławnym malarzem, a ktoś przeczytałby te listy, wyczułby wrażliwość, jaką posiadać może tylko artysta.
Jeśli ktoś jest w stanie w ramach czynienia cudów wygospodarować czas zanim upiecze 1500 pierniczków i posprząta mieszkanie na błysk, warto się skusić.



"Są bowiem próżniacy i próżniacy.
Są próżniacy z lenistwa i podłości charakteru, z nikczemności natury- jeśli chcesz, możesz mnie uznać za jednego z nich.
Ale są inni próżniacy,próżniacy mimo woli,których trawi wielkie pragnienie czynu, którzy nie robią nic,ponieważ nie mają żadnych możliwości, żeby cokolwiek robić:są jak gdyby zamknięci w więzieniu, nie mają warunków niezbędnych do produktywności, fatalne okoliczności sprowadziły ich do tego punktu; tacy nie wiedzą sami, co mogliby robić, ale czują instynktownie, że są zdolni do czegoś, że mają swoją rację istnienia! Wiem, że mógłbym być zupełnie innym człowiekiem. Na co więc mógłbym się przydać, czemu mógłbym służyć? Jest we mnie coś, ale co to jest?
To inny rodzaj próżniaków- jeśli chcesz, możesz mnie uznać za jednego z nich!'
Ptak w klatce, czuje doskonale na wiosnę, że na coś mógłby się przydać, czuje, że miałby coś do zrobienia, ale nie może tego zrobić - co to jest? Nie pamięta, jego myśli są niejasne i powiada sobie:"Inne ptaki lepią gniazda, mają małe i wychowują je." Wówczas bije głową o pręty klatki.
Ale klatka jest klatką i ptak szaleje z bólu.
"Oto próżniak" mówi inny ptak przelatując. To coś w rodzaju rentiera. 
Tymczasem więzień żyje, nie umiera, na zewnątrz nie widać nic z tego, co się dzieje w jego wnętrzu, jest zdrowy, a nawet cieszy się promieniem słońca.
Ale nadchodzi pora odlotu. Napad melancholii - dzieci, które się nim opiekują, mówią: on ma przecież wszystko, czego mu potrzeba- ale on patrzy na niebo ciężkie, chmurne i czuje w sobie bunt przeciwko swemu losowi.
"Jestem w klatce, jestem w klatce, nie brak mi niczego, głupcy! Mam wszystko, czego mi potrzeba! Och, łaski, wolności, móc być ptakiem jak wszystkie ptaki!"
Pewien rodzaj próżniaka- człowieka przypomina pewien rodzaj próżniaka- ptaka.
Ludzie często nie mogą nic robić, są więźniami w jakiejś strasznej, strasznej, najstraszniejszej klatce.
Wiem również, że nadchodzi wyzwolenie, późne wyzwolenie.
Popsuta słusznie lub niesłusznie opinia, ubóstwo, fatalne zbiegi okoliczności, nieszczęścia - wszystko to tworzy więźniów.
Nie zawsze można powiedzieć, co nas zamyka, co zamurowuje, co grzebie, ale czujemy bariery, kraty, mury.
Czy to wszystko jest tylko wyobraźnią, fantazją? Nie sądzę; i zadaję sobie pytanie:mój Boże, czy to na długo, czy to na zawsze, na wieczność?
Wiesz, co burzy więzienie? Wszelkie uczucie głębokie, poważne- więzienie otwiera przyjaźń, braterstwo, miłość- dzięki potędze uczucia, jego nieodpartemu urokowi. 
Ale ten, komu brak uczucia, trwa w śmierci.
Tam gdzie rodzi się sympatia, rodzi się życie."



*fragment przedmowy Joanny Guze 




Vincent van Gogh, "Listy do brata",  "Czytelnik", Warszawa, 1964.




2 komentarze:

  1. Nie należy on do grona moich malarskich ulubieńców, ale jest to niewątpliwie jedna z barwniejszych postaci w historii sztuki i myślę, że warto poznać go bliżej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Graves Mill scar treatment

    Feel free to surf to my website ... scar treatment West Mansfield

    OdpowiedzUsuń