Hitchock to jedno z moich ulubionych reżyserskich nazwisk. Uwielbiam "Psychozę", szalenie podobał mi się film "Hitchock" opowiadający historię jej powstania. Ale książka to klapa
Może nie taka przez wielkie "k", ale jednak z bólem serca przyznaję, że się zawiodłam.
W przedmowie, Stephen Rebello zrobił mi ogromnego smaka. Wspomina o tym, że miał okazję przeprowadzić wywiad z artystą przed jego śmiercią, że "Psychoza" i proces jej tworzenia wzbudził w nim ogromną ciekawość. Nie czuję tej fascynacji, zapału czy wręcz szaleństwa, o jakim wspomina.
Owszem, mamy zbiór faktów, ciekawostek, ale połączone ze sobą nie stworzyły spójnej opowieści zapierającej wdech. Nie ma w niej lekkości, zabrakło czegoś, co sprawiłoby, że chociaż na sekundę poczułabym się jako ktoś, kto na planie kultowego filmu faktycznie jest.
Po przeczytaniu książki zastanawiałam się: czy to bezbarwne coś na pewno było podstawą to stworzenia tak interesująco zrobionego "Hitchocka"? Przecież to niemożliwe. W kinie siedziałam zafascynowana, nad książką prawie zasnęłam. Coś tu jest nie tak.
"Alfred Hitchock..." Stephena Rebello jest świetnym przykładem na to, że jak brakuje warsztatu literackiego to nawet charyzma tak barwnej postaci nie okaże się deską ratunkową.
A mnie się podobała zarówno książka jak i film. Choć wiadomo, że nie było zaskoczenia, bo "Psychozę" widziałam kilka razy ;) Czytałam także publikację Stephena Rebella, która jest warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńJesteśmy po przeciwnych stronach barykady, bo ja dałam się tej książce zachwycić. Jak mało która przeniosła mnie do miejsc i ludzi, o których pisał autor :)
OdpowiedzUsuńObejrzę film :-)
OdpowiedzUsuńDziewczyny, dzięki za udział w dyskusji :)
OdpowiedzUsuńWiki - wow, myślałam, że fani "Psychozy" to gatunek na wymarciu, przywracasz wiarę w ludzkość ;)
Klaudyna - wiem, ta książka niestety jest naszą literacką kością niezgody :D
Scralett - polecam serdecznie!