niedziela, 17 lutego 2013

Anna Onichimowska "Koniec gry"


"Koniec gry" Anny Onichimowskiej miał być wartym uwagi głosem skierowanym do młodzieży w kwestii homoseksualizmu. W kraju, w którym czołową i powszechnie stosowaną obelgą jest "pedał" nawet posłowie nie bardzo wiedzą jak "to" ugryźć, czego dowodem były żenujące dyskusje, których niestety staliśmy się świadkami. 

Alek, główny bohater powieści jest nastolatkiem z tradycyjnej (tak głosi wydawca) polskiej rodziny. Tradycyjnej, czyli zacofanej i prawdę pisząc, obraża mnie takie standaryzowanie, ale już trudno. W tradycyjnej polskiej rodzinie ojciec w domu chleje piwska i wrzeszczy, matka szwęda się z kochankiem, a brat zajmuje się biciem ludzi z ramienia Młodzieży Wszechpolskiej. Jest jeszcze siostra, ale ona tylko chce studiować weterynarię, a to przecież takie banalne. 
Nastolatek ma szkołę, dziewczynę, jakoś leci. Leci, bo tak naprawdę nie wie, co chce w życiu robić, kim chciałby być. Z czasem przekonuje się, że zdefiniowanie swojej życiowej drogi okazuje się bardziej skomplikowane niż myśli. Zaczyna eksperymentować, dowiadywać się czegoś o sobie. Prawdy niewygodnej dla kilku osób z najbliższego grona, że jest homoseksualistą.

Bardzo ugłaskana jest ta książeczka. Taka idealna, wszystko się cudownie układa, raz nie masz pieniędzy, żeby zaraz mieć pracę u lorda.... A nie daj Boże jakiś seks! Skoro nawet Stephanie Mayer jest w stanie poświęcić mu te pół stroniczki to czemu tu nastolatkowie swój pierwszy raz przeżywają w dwóch zdaniach?
"Koniec gry" jest płaski, nierealny. Zarówno w kwestii fabuły jak i języka, który raz jest pozersko młodzieżowy (nastolatkowie są na coś takiego uczuleni)by za chwilę brzmieć sztywniacko. 
Alek jako postać pozostawał dla mnie w za dużej ilości momentów bez wyrazu, jakby waga przeżywanych emocji była nieproporcjonalna do tego przez co musi przejść.
Nie jest to wiarygodne, chociażby z uwagi na wiek chłopaka, że to trudny okres, hormony szaleją, emocje buzują a on wobec porażek pozostaje momentami jak nieruchoma kukła. Nie wierzę w to.
Cieszy mnie to, że autorka zdecydowała się na promowanie takiego światopoglądu, w którym pokazuje się, jak wygląda nietolerancja z perspektywy kogoś, kto jej doświadcza. Jak ją krzywdzi. Robi to jednak w sposób powierzchowny, niedokładny. 

Niedociągnięcia w treści uwierają jak za małe ubranie. Jest ich tu sporo i w dodatku, to takie oczywiste rzeczy, że odbieram je jako pisarskie niechlujstwo. 
 Autorka cofa się w czasie, galopując aż a bardzo.
 Facebook w Polsce stał się popularny dość późno i wypada bardzo mało wiarygodnie jako komunikator pomiędzy bohaterami. Alek bez problemu (w wieku siedemnastu lat) kupuje alkohol w Wielkiej Brytanii, choć w naszym rodzimym klubie ma problem z wejściem do niego. W idealnym świecie autorki samolot tanich linii lotniczych ląduje na Heathrow, co jest jakimś kiepskim żartem  (tu można to zweryfikować).

Słowem podsumowania, nie wystarczy napisać czegokolwiek o geju, żeby to było dobre. Może to ktoś kupi, ale tylko wtedy, gdy jest to dobre. A "Koniec gry" niestety nie jest, wieje czytelniczą nudą, drętwotą i może być przykładem tego, jak pójść na literacką łatwiznę. Bo przecież to "tylko" dla młodzieży. 


PS. W recenzji zapomniałam wspomnieć, że projekt okładki jest świetny. Minimalistyczny, intrygujący, dobrze dobrany pod względem kolorystyki. 

16 komentarzy:

  1. Dla mnie była dosyć dobra, taka trochę przekoloryzowana by pokazać właśnie różnice, że u nas naprawdę jest ciężko i co z tego że nagle miał pracę u lorda czy mieszkał z .... (już nie pamiętam aż tak dokładnie) jeśli w naszym kraju jak sama wspomniałaś nawet rząd nie umie odpowiednio się zachować!

    OdpowiedzUsuń
  2. Onichmowską czytałam kiedy byłam młodsza i chyba nie przepadałam za jej książkami. Jak dla mnie w książce liczy się autentyzm, a jeśli tutaj go brak, to chyba nie skuszę się na tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy mnie szczególnie do tej książki nie ciągnęło i widzę teraz, że niewarta uwagi.
    Zapraszam do mnie: ksiazka-w-reku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tą książkę, ale jej nie przeczytałam i nie zamierzam tego zmieniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze powinnaś się przygotowywać na ewentualność, kiedy Ala za kilka lat przyjdzie do Ciebie i powiem "Ze to jest moja dziewczyna - Lidka".

      Usuń
  5. Bardzo trafna ocena. Rzeczywiście Onichimowska nie pisze dobrze. Bohaterowie jej książek są płascy i powierzchowni, niczego głębiej nie przeżywają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama nie wiem, choć widziałam ją na bibliotecznej półce,ale zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ufff ale recenzja...
    W takich chwilach nie żałuję, że nie jestem pisarką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym pomyślałam. :P
      Ale co zrobić, niektóre książki aż się proszą o krytykę. =/

      Usuń
  8. Moją uwagę zwróciła okładka, ale zdecydowanie sobie odpuszczę. Nie lubię takiego ślizgania się po powierzchni problemu i grania stereotypami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta tradycyjna, polska rodzina to trochę nieudana jakaś. A do tej pory myślałam, że właśnie jestem członkiem tradycyjnej rodziny, ale chyba nie. U mnie ojciec nie chleje, matka się nie szwenda.
    Szkoda, że całość napisana została powierzchownie i niedokładnie, bo mogłaby wyjść z tego całkiem ciekawa historia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Opis tradycyjnej polskiej rodziny już mnie nieco zjeżył, a dalsza część recenzji utwierdziła mnie w tym, że to książka nie dla mnie. Nawet okładka mi się nie podoba. =/

    OdpowiedzUsuń
  11. W takim razie tej książce podziękuję. Dzięki za ostrzezenie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. WOW. Opis rodziny faktycznie masakryczny. Ale ciekawa jestem tej książki.

    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  13. Troszkę nie na temat z książką, ale dawno tu nei zaglądałam i chciałam pochwalić nową grafikę u góry strony. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawa recenzja. Słyszałam o tej książce i nawet byłam nią zainteresowana, bo to chyba jedyna polska książka dla młodzieży poruszająca temat homoseksualizmu. Szkoda, że za tematyką nie poszło też lepsze wykonanie.

    OdpowiedzUsuń