środa, 26 grudnia 2012

"McDusia" Małgorzata Musierowicz

Z ogromnym sentymentem wkroczyłam, po raz dziewiętnasty już, w świat tak dobrze mi znany i lubiany. "McDusia" jest prawdopodobnie najdłużej wyczekiwanym tomem serii. Nie ukrywam, że mój apetyt był duży. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że to jedna z najsłabszych (jeśli nie najsłabsza) części poznańskiej sagi.


Zacznę od bardzo ważnej kwestii. O przemocy domowej pojawiającej się na kartach książki. Dwie linijki poświęcone tej tematyce odrzuciły mnie od jej lektury na kilometr. Jak Ida Pałys, która kiedyś w "Idzie sierpniowej" tak wyrazie zabierała głos w sprawie bicia dzieci, może "tłumić ręcznie protesty" swojej najmłodszej pociechy? Rozumiem też, że Józef Pałys to postać buchająca testosteronem, ale facet, nawet kilkunastoletni, który mówi do dziewczyny, że jej walnie to w moich oczach jest porażka. Zupełnie nie pasuje mi to do obrazu rodziny mądrej, w której to miłość ma być na pierwszym planie.
Nie konweniują mi uduchowione cytaty z Wierzyńskiego z biciem dzieci. Nigdy takie sceny się w "Jeżycjadzie" nie pojawiły i z ogromnym czytelniczym zawodem przyjmuje ich istnienie. Po co to? Żeby było zabawniej? Mnie było nie do śmiechu. Żartowanie z problematyki przemocy domowej to dowcip niesmaczny. Nie bez powodu mówi się o tym, jak krzywdzące jest jej bagatelizowanie, powszechne umniejszanie. Żadne cytaty łacińskie nie obronią w moich oczach inteligencji i wrażliwości kogoś, kto stosuje przemoc. 


Na pierwszy plan powieści została wysunięta postać Magdy, córki Kreski i Maćka. Tak mało charakterna bohaterka dawno nie pojawiła się na stronach sagi. Wydawała mi się bezbarwna, co może być spowodowane otoczeniem tak wielu wyrazistych osobowości. Ubolewam nad tym, że wprowadzenie nowej bohaterki nie wyszło tak sprawnie jak chociażby w "Języku Trolli". McDusia nic nowego swoją osobą nie wniosła do sagi, nie wzbudziła we mnie absolutnie żadnych uczuć.
Wątek śmierci Dmuchawca i odwiedzin byłych uczniów ukochanego profesora wydawał mi się  niedopracowany. Bo prawie każde wizyty wyglądały tak samo, osobowości tych wspaniałych bohaterów z przeszłości, które kiedyś mnie oczarowały w "McDusi" są jakby pozbawione kolorów. 

Uwielbiam styl pisania autorki oraz samą "Jeżycjadę" i tak naprawdę sentyment spowodował, że przeczytałam tę książkę w całości. Nie zaśmiewałam się przy niej do łez jak przy poprzednich tomach, choć trzeba przyznać, że wzruszenie mnie dopadło. Uświadomienie sobie, że nawet ukochani bohaterowie literaccy nie są nieśmiertelni było bolesne, choć trzeba przyznać, że autorka bardzo zgrabnie i elegancko manewruje w trudnej tematyce odchodzenia najbliższych. Mam takie przeczucie, że w następnym tomie pożegnamy się z kimś o wiele bliższym niż Dmuchawiec. Albo ja się starzeję albo niestety "Jeżycjada" nie jest w stanie mnie niczym zaskoczyć. Ani śmieszną sceną ani  odrobinką nieprzewidywalności (bo tu było zbyt dużo wątków za oczywistych) .  Wynudził mnie motyw Janusza Pyziaka, był ciekawie podejmowany w poprzednich częściach, bo to intrygująca postać, ale w tej przestał już być atrakcją. Za bardzo oswoiliśmy się z Pyziakiem powracającym do Poznania, żeby wzbudzał on cały czas te same emocje. Zapachniało odgrzewanym kotletem drugiej świeżości. 

Świetny styl pisania, sentyment do bohaterów oraz zabawne dialogi sprawiają, że książkę owszem, pochłania się błyskawicznie i ..to wszystko. Niestety, dla mnie to odrobinę za mało. 
Pozostaje więc nic innego jak czekać. Z cierpliwością psa wiernie wypatrującego pod sklepem. Z nadzieją w oczach, że pomimo tego zawodu, następnym razem będzie lepiej. 


6 komentarzy:

  1. Uwielbiam Jeżycjadę, więc z pewnością przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się zawiodła, owszem miałam mokre oczy, ale na fragmentach, które były typowymi wyciskaczami łez, więc to nie żadna filozofia. Ogólnie zgadzam się z Twoją opinią.
    Mnie problem przemocy aż tak nie dotknął, bo mnie już po prostu rodzina Borejków zaczęła irytować. Ignacy, Mila - zrobili się irytujący i nudni, nie ma już tego ciepła, ogień zgasł... teraz tylko mury oddają ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pochłonęłam prawie całą Jeżycjadę, jednak nie dorwałam jeszcze McDusi w swoje ręce. Myślałam, że po najnowszym tomie serii można spodziewać się znacznie więcej. Mimo wszystko chętnie przeczytam, żeby wyrobić sobie własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. "McDusia" wciąż przede mną, jednak teraz coraz bardziej obawiam się lektury. Uwielbiam Jeżycjadę, lecz ostatnie tomy mnie nie zachwyciły, a jeżeli ten jest najgorszy... Chociaż z sentymentu i ogólnie pozytywnych uczuć wobec tej serii i tak "McDusię" przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Jeżycjada" jest mi absolutnie obca i póki co nie zamierzam nadrabiać zaległości
    zupełnie mnie nie ciągnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się ten tom podobał ze względu na to, że bym mniej cukierkowy, a bardziej realistyczny. Tytułowa bohaterka faktycznie, niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale Józinka polubiłam. Chyba jestem mniej wrażliwa, bo mnie te brutalniejsze wątki nie raziły.

    OdpowiedzUsuń