poniedziałek, 19 listopada 2012

Carlos Fuentes "Lata z Laurą Díaz"


"Lata z Laurą Díaz" to czas spędzony z historią Meksyku. To ona w dużej mierze determinuje losy zarówno głównej bohaterki, jak i postaci pojawiających się na kartach powieści. Znajdziemy tu niemalże wszystko, od brutalnych wojen aż po wydarzenia ważne z perspektywy kulturowej kraju. 

Gdzieś w to wszystko zaplątana jest tytułowa Laura, która na  naszych oczach zamienia się z dziecka w kobietę. Dokonuje trudnych życiowych wyborów, odznaczając się odwagą i niezależnością. Podobał mi się jej sposób myślenia, Fuentes stworzył bardzo ciekawą postać, silną osobowość z dużą refleksyjnością na temat sytuacji, w jakich przyszło jej się znaleźć. Pokazał wiele płaszczyzn jej życia, w którym narzuca się jej schematy, wartości, wymagania. A Laura idzie za własnym sercem i rozumem. 
Pomimo, że powieść liczy pół tysiąca stron, Fuentes nie jest pisarzem, który leje wodę. Odnosiłam wrażenie, że wszystko w tekście jest na swoim miejscu. Choć język autora nie należy do sprzyjających błyskawicznemu czytaniu to bardzo mi się podobał. To ten typ książki, której trzeba dać czas, żeby zrozumieć i poczuć problemy bohaterów oraz atmosferę Meksyku. Jego narracja jest dość chaotyczna, z łatwością przechodzi od cielesnych zbliżeń kochanków do wojny. Momentami ciężko nadążyć, ale gra jest warta świeczki. 
Kiedy zaczęłam "Lata z Laurą Díaz" czekałam tylko na jedną postać, którą wiedziałam, że musi sportretować. Fridę Kahlo. Zrobił to tak wspaniale, że rozdział, w którym się pojawia, czytałam dwa razy. Dzięki temu podbił moje serce, bo niezwykle wykorzystał wrażliwość tej postaci oraz trudną historię jej życia. Nie tylko malarka jest ciekawą postacią drugoplanową, cały klan rodzinny przypadł mi do gustu. W szczególności silne osobowości kobiece, które moim zdaniem stanowiły ważny element całej historii. 

"Lata z Laurą Díaz" daje czytelniczą lekcję, że czasami nie warto zniechęcać się do książki po przeczytaniu pierwszych stu stron. Tak mi się nie podobała, że aż przegapiłam moment, w którym mnie pochłonęła. Nie mam pojęcia, z czego to wynika, ale bardzo się cieszę, że wytrwałam.Carlos Fuentes sprawił, że jeszcze bardziej marzy mi się poznanie tego kraju, pomimo tego, że "reklamuje" go w dość zakręcony sposób. 



Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Świat Książki


4 komentarze:

  1. Cieszy mnie głównie to, że pomimo objętości autor nie uprawia wodolejstwa - tym bardziej jestem ciekawa, co ma do przekazania czytelnikowi!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. hm to może być ciekawa lektura, zwłaszcza, że o historii Meksyku nie wiem za wiele, ponieważ się tym nie interesuje, może po lekturze się to zmieni?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem tak jest, że książka, którą miało się ochotę odłożyć wciąga nie wiadomo kiedy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kupiłam ostatnio 2 ksiązki Fuentesa na promocji w Weltbildzie właśnie, ale nie miałam okazji ich jeszcze przeczytać, bo zalega mi masa książek z biblioteki. Mam nadzieję, że "Wola i fortuna" będzie wciągająca od początku do końca, bo trudno mi się przemóc, by czytać dalej, gdy na początku nie polubię książki.

    OdpowiedzUsuń