Kiedy "Tropiąc jednego wilka" wylądowało w moich rękach pomyślałam sobie, że ktoś zrobił tej książce krzywdę. W życiu nie kupiłabym czegoś, co ma tak paskudną szatę graficzną. Okładka wygląda jak efekt końcowy nauki obsługi programów graficznych w klasach szkół podstawowych, a zdjęcie autorki jest zupełnie przepalone.
Zabrakło zmysłu estetycznego i profesjonalizmu, całość wygląda amatorsko.
Główną bohaterką "Tropiąc jednego wilka" jest dziewczyna, którą najłatwiej określić jako osobę pogubioną. Mrówki w mieszkaniu jej przyjaciółki (co wydawało mi się zupełnie idiotyczne) sprowadzają ją do refleksji na temat przeszłości. Obiecywany na tyle okładki "bilans życia", okazuje się mdłą historią od faceta do faceta. Reasumując: nie zrobiła niczego oprócz przyciągania życiowych popaprańców, od wyimaginowanych istot aż po świrów. Pozostając przy tym bezosobową, niemal pozbawioną głosu, osobą, która na większość dziwnych sytuacji w swoim życiu, nawet nie kiwnie palcem. Przez to właśnie wydawała mi się plastikowa, a na czterysta stron był tylko jeden wątek, który przypadł mi do gustu. Jej pseudointelektualne rozważania, rozciągnięte na maksimum możliwości, były tak nudne, że podziwiam siebie za dobrnięcie do ich końca.
Zakończenie powieści miało mnie zaskoczyć. Niestety, nie sprawdziło się to, ponieważ byłam tak wynudzona i podirytowana osobowością bohaterki i jej rozwleczonymi, dennymi przemyśleniami, że nic nie zrobiło na mnie wrażenia. Nawet tak spektakularne odkrycie o kolejnej imaginacji. Chciałam po prostu, żeby ten koszmar jak najszybciej dobiegł końca.
Wyjątkowo obraża mnie zdanie, że ta książka to "oryginalna próba opisania kobiecej natury". Jeżeli ma wyglądać światopogląd i zachowanie kobiet, to serdecznie współczuję wzorców.Nie podobał mi się ani pomysł na powieść ani jego wykonanie. Muszę szybko odreagować tę książkę i o niej zapomnieć, czuję niesmak.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Replika
Główną bohaterką "Tropiąc jednego wilka" jest dziewczyna, którą najłatwiej określić jako osobę pogubioną. Mrówki w mieszkaniu jej przyjaciółki (co wydawało mi się zupełnie idiotyczne) sprowadzają ją do refleksji na temat przeszłości. Obiecywany na tyle okładki "bilans życia", okazuje się mdłą historią od faceta do faceta. Reasumując: nie zrobiła niczego oprócz przyciągania życiowych popaprańców, od wyimaginowanych istot aż po świrów. Pozostając przy tym bezosobową, niemal pozbawioną głosu, osobą, która na większość dziwnych sytuacji w swoim życiu, nawet nie kiwnie palcem. Przez to właśnie wydawała mi się plastikowa, a na czterysta stron był tylko jeden wątek, który przypadł mi do gustu. Jej pseudointelektualne rozważania, rozciągnięte na maksimum możliwości, były tak nudne, że podziwiam siebie za dobrnięcie do ich końca.
Zakończenie powieści miało mnie zaskoczyć. Niestety, nie sprawdziło się to, ponieważ byłam tak wynudzona i podirytowana osobowością bohaterki i jej rozwleczonymi, dennymi przemyśleniami, że nic nie zrobiło na mnie wrażenia. Nawet tak spektakularne odkrycie o kolejnej imaginacji. Chciałam po prostu, żeby ten koszmar jak najszybciej dobiegł końca.
Wyjątkowo obraża mnie zdanie, że ta książka to "oryginalna próba opisania kobiecej natury". Jeżeli ma wyglądać światopogląd i zachowanie kobiet, to serdecznie współczuję wzorców.Nie podobał mi się ani pomysł na powieść ani jego wykonanie. Muszę szybko odreagować tę książkę i o niej zapomnieć, czuję niesmak.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Replika
Nie wiem czy przeczytam , chyba, że sama mi wpadnie w ręce w bibliotece ale ciekawa jestem w tej sytuacji własnej opinii o tej książce, gdyż mam wrażenie, że autorka opisuje samo życie, a Ty jesteś wydaje mi się jeszcze zbyt młoda by potrafić dogłębnie ocenić taką książkę - nie spotkałaś w swoim życiu takich postaw kobiet, a one niestety są .
OdpowiedzUsuńWybacz, natanno, ale nie znasz ani mnie ani mojego życia na tyle dobrze, żeby oceniać, z jakimi kobietami się spotkałam. A poza tym, nie ma na okładce czerwonej ramki i ostrzeżenia, że żeby zrozumieć, trzeba mieć patologię w głowie. To książka do odbioru dla każdego i każdy może ją ocenić według własnego odczuć.
UsuńOczywiście masz rację Domi. Przepraszam, jeżeli Cię uraziłam.Ja nie bronię pisarki, gdyż nawet jej nie znam , ale zdziwiona jestem tak frontalnym atakiem na książkę czytaj jej bohaterkę i chyba dlatego będę chciała ją mimo wszystko przeczytać.
UsuńNie, nie uraziłaś, spoko :)Frontalny atak? Jeny, to po prostu negatywna recenzja, książka mi się zupełnie nie podobała, nie ma co owijać w bawełnę. Ależ oczywiście, przeczytaj ją, zawsze warto wyrobić sobie własną opinię :)
UsuńPrzyznam, że okładka mnie też zniesmaczyła, ale w końcu nie ocenia się książki po okładce, więc postanowiłam przeczytać recenzję do końca. I przyznam - totalnie dziwny pomysł na fabułę. Zwłaszcza te mrówki. Wątpię, że przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie mam chęci na nią :)
OdpowiedzUsuńMoże, gdy będzie okazja :)
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście nie za bardzo, ale widziałam gorsze. Ktoś ostatnio na blogu prezentował taką a la lata 80-te/90-te. Wstrętne "oczoje*ne" kolory i dziwny kolaż.
OdpowiedzUsuńCzytając twą recenzje odetchnęłam z ulgą, gdyż miałam zamiar kupić tę książkę, ale coś mnie przed tym powstrzymało. Teraz wiem, że byłaby to duża strata czasu i pieniędzy, dlatego dobrze, że jej nie kupiłam.
OdpowiedzUsuńdzięki za recenzję, przynajmniej będę wiedziała, aby omijać ten tytuł szerokim łukiem
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
bardzo ciekawa recenzja!
OdpowiedzUsuńPierwsze widzę tę książkę (okładka rzeczywiście paskudna), ale nie mam ochoty na bliższy kontakt z nią. Już sobie wyobraziłam te wszystkie pseudointelektualne wynurzenia i w ogóle co to za pomysł żeby mrówki nakłaniały do refleksji o przeszłości.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka Cię zawiodła. Skoro tak, będę się trzymać od niej z daleka. Dzięki za cynk;). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie znoszę pseudointelektualnych i pseudożyciowych rozważań. Okładka istotnie jest tragiczna jak dla mnie. Nie jestem wzrokowcem i nie przywiązuję do szaty graficznej zbytniej wagi, ale ta mnie odstrasza wręcz...
OdpowiedzUsuńCzuję się zniesmaczona, chociaż nie czytałam książki. A okładka w ogóle nie zachęca, no cóż, czasami tak po prostu bywa, może tak miało być? Gratuluje przebrnięcia przez książkę. ;)
OdpowiedzUsuńWita wszystkich serdecznie autorka "Tropiąc jednego wilka" :).
UsuńKrytyczne opinie nie są mniej wartościowe czy pożądane od komplementów, dlatego osobiście cieszę się z powyższej recenzji i Waszych komentarzy - i bardzo za nie dziękuję :).
Moim zdaniem najważniejszą możliwością progresu dla pisarza jest zetknięcie się, zderzenie z negatywnymi wrażeniami na swój temat - i swojego dzieła. Uważam, że jak najbardziej każdy ma prawo do suwerennych odczuć i wniosków z przeczytanych lektur - dlatego nie jest moją intencją tłumaczyć nikomu, "co autor miał na myśli".
Chcę powiedzieć Wam coś innego:
Okładka jest świadomym zgrzytem, a zdjęcie nie jest przypadkowo i amatorsko "przepalone", lecz świadomie i celewo "przestudiowane". Podobnie jak bohaterka książki: moją intencją było swtorzenie takiej postaci kobiety, która będzie w Czytelniku powodowała pewną irytację, a nie poklask i oczywiste utożsamianie się.
Wszyscy szukamy w literaturze zgoła odmiernnych, różnorakich warstw, poziomów. Ja - stanowczo nie szukam różowych i polukrowanych happy endów. Dlatego w swojej książce nie wahałam się opisać bohaterki ze wskazaniem na różne, najgorsze wady kobiecej natury - cechy brzydkie i godne współczucia i refleksji. Cechy, do jakich my - kobiety - nieczęsto chcemy się przyznać. Te cechy, to między innymi skłonność do tworzenia rozległych, mistycznych imaginacji i zdolność do brnięcia w związki i relacje trudne, ciężkie i budzące grozę... sama, czysta prawda w nagiej, bezkompromisowej postaci: zero lukru, zero wymuszonej finezji i udawania się w na siłę kreowany, płytki happy end, który z prawdą - nic wspólnego nie ma...
A finał: owszem, jest bardzo zaskakujący, i na szczęście - nie jest to moja odosobniona opinia :).
Zachęcam do sięgnięcia po "Tropiąc jedego wilka" wszystkich, których stać na mocne, autorskie opinie - i dla takich właśnie Czytelników tworzę. Dla Ludzi ciekawych - różnych, innych aspektów życia i potrafiących samodzielnie konkludować. Ta książka z pewnością nie jest dla tych, których wewnętrznie nie stać na własne zdanie, dla tych, którzy lubują się w ploteczkach i w powielaniu cudzych, i jakże banalnych, zdań i postaw.
Można mnie krytykować, owszem, ale nie wiem, czym tak strasznie mocno zawiniłam autorce bloga, czemu wyrządziłam jej osobistą krzywdę. Moja książka oczywiście nie każdemu musi się podobać, ale poświęciłam na pisanie niesamowitą ilość czasu i życia, w efekcie tworząc całą literacką krainę, bliską w swojej stylistyce Murakamiemu i tego rodzaju refleksyjności.
Jeszcze raz - serdecznie pozdrawiam: wszystkich, którzy szukają głębszych, trudnieszych odcieni literatury, a nie wyłącznie ładnych, różowych, grzecznych okładek i sztampowych treści wewnątrz, z przeznaczeniem dla małych dziewczynek...
"Tropiąc jednego wilka" jest lekturą dla kobiet - i dla mężczyzn, a nie - dla uroczych, grzecznych dziewczynek.
:).
Nie wyrządziła mi Pani osobistej krzywdy swoją książką, choć, komentarz, który Pani stworzyła, jest dla mnie krzywdzący. Ale, wydaje mi się, że bardziej krzywdzący jest on dla Pani, ponieważ, blogosfera ma to do siebie, że takie rzeczy wychodzą na światło dzienne, w szczególności autorzy, którzy nie umieją przyjąć krytyki. Bez względu na to, czy otwarcie rzucają mięsem czy stosują pięknie ubrane ironie tak jak zrobiła to Pani, świadczy to o niskim poziomie, którego bezustannie doświadczamy w wykonaniu polskich autorów na książkowych blogach. Nie jest Pani ani pierwsza ani oryginalna.
UsuńNie dostanie pani Literackiej Nagrody Nobla za to, ile czasu i życia poświęciła Pani na napisanie swojej książki, nie mam pojęcia, co ma na celu podkreślanie tego faktu. Rozumiem i szanuję więź, jaką łączy "Tropiąc jednego wilka" z Panią, ale mnie przeczytanie również zabrało trochę życia, a niestety, nie sprawiło przyjemności i Pani również musi to uszanować. "Ładny" w moim odczuciu nie jest synonimem słowa "różowy", więc nie wiem, po co stosowanie takich określeń. Nie może Pani wrzucać mnie do wora dla "uroczych, grzecznych dziewczynek", bo mnie Pani nie zna. A nawet jeśli byłabym taką osobą to mam prawo do tego, aby mieć opinię, wszak na okładce książki nie umieściła Pani ostrzeżenia jakie typu osobowości życzyłaby Pani sobie na czytelnika. Nijak Pani końcowa wypowiedź ma się do jej początku. A zabieg z preferowanym typem czytelnika umieszczonym na okładce polecam na przyszłość, może Pani doda to fanów, a nam, czytelnikom, odejmie ciężaru czytania kiepskich książek.
Domi, Szanowna Autorko Bloga;
Usuńnie wiem, czemu - odczytała Pani z mojej wypowiedzi wyłącznie ironię, gdyż zdania, w których zaznaczyłam, że uważam, iż najlepszą możliwością rozwoju dla pisarza są opinie negatywne - były jak najbardziej szczere. Jest to poniekąd zabawne, że nie potraktowała Pani moich podziękowań za swoją recenzję serio, uznając niejako automatycznie, że na pewno jestem kolejnym pisarzem, który nie godzi się na krytykę i uzurpuje sobie prawo do bycia doskonałym, nieładnie zadzierając przy tym nosa.
Uśmiecham się teraz do Pani i rację przyznaję w jednym: blogosfera, rzeczywiście, rządzi się specyficznymi, własnymi prawami i nie ma w tym dla mnie niczego zdumiewającego. Zważywszy, że sama prowadzę bloga i jestem świadoma, że dobry blog, to taki blog, który jest żywy - w którym dużo się dzieje i pojawia się wiele komentarzy. Dlatego pozwoliłam sobie poprzednio wstąpić na Pani bloga, licząc, iż może odbędziemy tutaj obie ciekawą dyskusję o literaturze. Tymczasem...
Uważam, że "doskonałość" człowieczeństwa i jego piękno, to fakt, że ludzie - tak mocno różnią się między sobą. Fakt, że możemy wymieniać odmienne opinie i pobierać z nich, wzajemnie interesujące, budujące lekcje. Szkoda, że nie uznała mnie Pani za osobę godną dyskusji z Panią. Za osobę, która stworzyła powieść o niczym, i która kompletnie nie zna życia, mimo iż zawarłam w książce naprawdę mocne treści i punkty zapalne... szkoda, bo może mogłam czymś Panią - pozytywnie - zaskoczyć.
Ale jak powiedział pewien recenzent-dziennikarz, pan Daniel Skalski: "Polecam
/Tropiąc jednego wilka/ wszystkim, którzy w krainie literatury – tropią odrobinę esencjonalności i emocjonalnej głębi. Polecam – nie dlatego, że powieść jest doskonała. Dlatego, że tkwi w niej coś, co sprawia, że warto się pochylić i zastanowić".
Aby nie miała Pani wątpliwości, co usiłuję powyższym cytatem Pani przekazać, aby mylnie nie zinterpretowała Pani moich uwag, tłumaczę, iż jestem świadoma, że moja książka NIE JEST doskonała. Ale może tkwi w niej coś, co sprawia, że czasami warto zatrzymać się na chwilę i coś przemyśleć. I z tą "dwuznaczną" refleksją - opuszczam Pani blogosferę z żalem, iż miłośniczce literatury - nie chciało się wstąpić ze mną w żaden dyskurs. A szkoda :).
Wszystkiego dobrego,
autorka "Tropiąc jednego wilka".
Kurczę, a ja właśnie powieść czytam i mam zupełnie inne odczucia. W prawdzie jestem na razie na 90 stronie, ale mogę stwierdzić, że jest w niej "coś", co mi bardzo pasuje. Więcej napiszę, jak przeczytam do końca.
OdpowiedzUsuń