piątek, 24 lutego 2012

Stieg Larsson, "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"




Fenomeny czytelnicze rządzą się własnymi prawami. Do jednych z nich  należy siła przekonania kogoś do przeczytania książki, która z założenia go nie interesuje. 
I tak właśnie, moja skromna osoba, która nie przepada za kryminałami, spędziła noc pełną emocji w towarzystwie pana Stiega Larssona, który podwyższał mi ciśnienie wymyśloną przez siebie, wielowątkowa historią.

"Ludzie zawsze mają swoje tajemnice.Chodzi tylko o to, żeby je odgadnąć" to zdanie, wypowiedziane przez Lisbeth Salander,bohaterkę książki jest najkrótszym i najbardziej dosadnym podsumowaniem powieści. 
Mikael Blomkvist jest rzetelnym dziennikarzem, któremu trafia się sensacyjny materiał na temat przekrętów bardzo znanego biznesmena. Choć wydawało mu się, że cały materiał dowodowy, jaki udało mu się zebrać dzięki naprowadzeniom informatora, jest wiarygodny, sprawa skończyła się w sądzie, gdzie Blomkovist nie tylko został pozbawiony  wolności na jakiś czas, ale także swojej dziennikarskiej reputacji. Co z niego za redaktor naczelny, skoro afera okazuje się podpuchą?

W tym samym czasie, Lisbeth Salander, dostaje na Mikaela zlecenie. Pracuje w firmie jako researcher, będąc przy tym osobą absolutnie nietuzinkową. Ma dziwaczne podejście do ludzi, wygląda tak, że strach spotkać taką osobę w ciemnej ulicy późnym wieczorem, ale wszystko to absolutnie nie wpływa na to, jak genialnym jest pracownikiem. Niezastąpiona, inteligentna, gotowa rozwiązać każdą zagadkę i wytropić każdy ruch osób, które zostały jej zlecone. 


Kiedy w stronę naszego głównego bohatera zostaje skierowana nietypowa propozycja, padająca z ust Henrika Vagnera, podstarzałego przedsiębiorcy z licznym klanem rodzinnym, całość brzmi jak obsesyjne brednie znudzonego dziadzia. Choć familia Vagnerów być może do najświętszych nie należy to jednak Henrik szuka wśród  krewnych mordercy swojej ukochanej bratanicy, Harriet. 

Blomkovist zabiera się za zlecenie z ogromną dozą niepewności, która po jakimś czasie z niego ulatuje. Okazuje się bowiem, że afera jest o wiele grubsza niż by się mogło wydawać, a jego własne śledztwo zyskuje rewelacyjną współpracownicę i przyjaciela - wspomnianą wcześniej pannę Salander. 

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" to kryminał, który mnie zaskoczył. Historia okazała się nie tylko wciągająca, mroczna i bardzo zaplątana. Jest też świetnie napisana przez Larssona, który miał zarówno na fabułę jak i bohaterów bardzo ciekawy pomysł. Ponadto, była wielowątkowa i intrygująca nie tylko głównym wątkiem kryminalnym, ale także historią genialnej hakerki. Czytając ją, zaczynamy zastanawiać się nad ludźmi odrzuconymi przez społeczeństwo i ich rolą w nim. To bardzo ciekawy i oryginalny przykład kobiecego bohatera w literaturze. 

Minusy tej książki leżą po stronie wydawcy, ponieważ jestem zaskoczona tym, jak można nie tłumaczyć zdań w języku angielskim, które pojawiają się w fabule. Czyżby wynikało to z szybko robionego, filmowego egzemplarza, który było mi dane czytać? Wydawnictwo Czarna Owca ma u mnie i u wielu innych czytelników powieści, ogromny minus. 

Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy mają ochotę na relaks przy wciągającej lekturze. 600 stron powieści zapewnia mnóstwo emocji, które podbijają serca czytelników na całym świecie. Mogę jedynie dodać, że dołączam do tego grona i czekam, co nowego uda się wywinąć temu oryginalnemu duetowi w drugiej części sagi. 

23 komentarze:

  1. Mam zamiar przeczytać tym bardziej,że mam całą trylogię w domu.Kupiłam córce na gwiazdkę z myślą,że sama również przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak inaczej byś wiedziała, że owe zdania zostały wypowiedziane po angielsku?:P Naprawdę jest to aż taki problem? Wątpię by były one jakimiś skomplikowanymi wypowiedziami a poza tym, może w oryginale też ich pisownia jest 'z angielska'?:) Ja jeszcze książki nie czytałam, bo tak jak Ty fanką kryminałów nigdy nie byłam. Przyznam jednak szczerze, że wspomniany przez Ciebie fenomen tej książki działa również na mnie:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie angielski to nie jest żaden problem, ale nie chodzi tu o to. Chodzi o szacunek do czytelnika. Nie wyobrażam sobie czytania tej książki z nieprzetłumaczonymi wstawkami szwedzkimi, więc skoro przetłumaczyli je to czemu pominęli angielskie? Nie każdy musi znać angielski. Moim zdaniem, to brak profesjonalizmu.


      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Ale mnie nie zrozumiałaś chyba:) Ja rozumiem, że jeśli książka byłaby powiedzmy niemiecka i miałaby szwedzkie i angielskie wstawki i te szwedzkie zostałyby przetłumaczone a te angielskie nie to byłoby jakieś nieporozumienie. Jeśli natomiast książka jest szwedzkiego autora i została napisana po szwedzku (nie ze szwedzkimi wstawkami:P) i w tej właśnie szwedzkiej wersji wstawki angielskie były po angielsku, to dla mnie zrozumiałe jest, że jeśli książka jest tłumaczona na polski, to ze względu na szacunek dla autora, te zdania po angielsku zostawia się po angielsku... Nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłam:P Myślę też, że pod uwagę został tutaj wzięty fakt, że praktycznie każdy w obecnych czasach zna w jakimś stopniu angielski i że tak naprawdę, nieprzetłumaczenie tych zdań żadnej krzywdy to książce nie robi:) To jest oczywiście tylko moje prywatne zdanie:D Również pozdrawiam!:)

      Usuń
    3. Hm... Ten trop można bardzo łatwo sprawdzić, jak będę w Empiku i uda mi się tę książkę dorwać w jakimś obcym przekładzie zobaczę, czy te wstawki zostały przetłumaczone.
      Nie każdy zna angielski :) Z tego co wiem, w tym względzie prezentujemy się średnio na tle innych krajów Unii Europejskiej, szukałam jakichś bardziej konkretnych statystyk, ale te, które znalazłam są z 2005 roku... : (

      Usuń
  3. Może nie piałam z zachwytu po lekturze, nie rzuciłam się też na kolejne tomy, ale nawet mi się podobało, mimo że kryminałów w ogóle nie czytam. A to już coś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zakupiłam ostatnio sobie egzemplarz tej książki i teraz czeka w długiej kolejce do przeczytania, liczę na to, że też mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka czeka na przeczytanie a potem zabieram się za film:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, ja też zamierzam zabrać się za film. Kiedy przeczytasz książkę pewnie będziesz miała podobną refleksję, że warto było najpierw sięgnąć do powieści.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Może kiedyś, ale nie nastawiam się specjalnie na jej przeczytanie :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Cała trylogia zasługuje na zainteresowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam wcześniejsze wydanie :) Jak i również SKANDYNAWSKĄ ekranizację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na filmwebie zainteresowała mnie dyskusja na temat pierwszej ekranizacji. Jaki ona nosi tytuł? Podobała się? Jest lepsza od tej najnowszej? :)

      Usuń
  9. Nienawidzę filmowych egzemplarzy książek, psuja cały klimat powieści. Przynajmniej moim zdaniem. Zamierzam przeczytać trylogię, czeka już na półce, ale ciągle jakieś inne książki mi wpadają w ręce... a może boję się ogromu stron? Może. ;)

    Pozdrawiam. !

    OdpowiedzUsuń
  10. Rewelacyjna trylogia, mam nadzieję, że uda mi się obejrzeć film i skonfrontować z książką:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznam się bez bicia, że kiedy usłyszałam po raz pierwszy tytuł tej książki (wieki temu ;)) byłam przekonana, że to coś w rodzaju romansu albo obyczajówki! Mnie również pierwsza część trylogii przypadła do gustu, kolejnych jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale pewnie kiedyś nadrobię zaległości. Tymczasem bardzo, bardzo chciałabym zobaczyć ekranizację książki, bo jestem po prostu zakochana w zwiastunie - a zwłaszcza w muzyce, która jest jego tłem :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam całą trylogię! :D Obejrzałam dwie części filmu (w szwedzkiej wersji) i także polecam! Chyba nigdy mi się nie znudzi :)

    Ps. Domi, wyłącz weryfikację obrazkową, plisss:))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebym ja jeszcze wiedziała, co to jest i jak to się wyłącza... :D

      Usuń
  13. Książki czytałam już dawno, film też widziałam i podobał mi się, o dziwo. Bo przyznam szczerze: byłam sceptycznie doń nastawiona.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie tak średnio się podobała, za dużo było tu epatowania brutalnością, choć podobała mi się postać Lisbeth. A co do angielskich wstawek, to też to mi się nie podobały, było tego za dużo, chociaż też znam angielski, ale jak piszesz "chodzi tu o szacunek do czytelnika". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem jak to możliwe, że ja, miłośniczka kryminałów, jeszcze po trylogię Larssona nie sięgnęłam. Mam ją w postaci e-booka, ale niestety nie jest to to samo co wersja papierowa (zwłaszcza, że czytnika nie posiadam). Chyba zaczekam, aż wpadnie mi w ręce w wersji klasycznej ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzę, że i Ty czytałaś tę książkę nocami... :D
    Mnie ta seria tak wciągnęła, że czytałam książki do 4 lub 5 rano ;)
    Pozdrawiam
    Sol/Monique

    OdpowiedzUsuń
  17. Do Larssona zabierałam się już wiele razy, ale po filmowej adaptacji sięgnę na pewno. Tyle pozytywnych recenzji, aż strach nie znać! ;D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń