Mary Gooch, główna bohaterka powieści "Opowieść żony" autorstwa Lori Lansens, ma trudne życie. Ciężarem, z jakim się zmaga są nie tylko kilogramy, ale także własna, udręczona dusza.
Jej osobowość praktycznie nie funkcjonuje na innym obszarze niż jedzenie i bycie życiowym towarzyszem swojego męża.
Aż w końcu, pan Gooch, postanawia dać sobie chwilę na zastanowienie, zostawia ich wspólny świat i rusza w nieznane, zostawiając swoją otyłą żonę samą.
Dawno nie spotkałam książki, w której nie byłoby absolutnie nic, co by mi się nie podobało.
Od kiedy tylko spojrzałam na jej wymowną i charakterystyczną okładkę, przemówiła do mnie, pragnęłam ją przeczytać.
Główna bohaterka, z perspektywy której poznajemy całą historię, na kartach powieści przechodzi absolutną metamorfozę.
Nie mam na myśli metamorfozy w stylu wysłania kogoś do programu po odpowiednie ubrania i makijaż, mam na myśli przemiany wewnętrzne, które z czasem zaowocują w przemianach zewnętrznych Mary.
Bardzo podoba mi się poruszenie problematyki otyłości i to, jak została tutaj ukazana.
Czytając tę książkę, możemy niemal poczuć na swoim karku te dodatkowe kilkadziesiąt kilogramów i wszystkie udręki, które są ich konsekwencjami. Autorka dokonała tak dogłębnego portretu psychologicznego, że utożsamianie się z tą postacią przychodzi automatycznie. Do tego ciekawy pomysł na fabułę i ot, powstała "Opowieść żony", książka, którą absolutnie zasłużenie można ocenić mianem bardzo udanej.
Bardzo przypadła mi do gustu drugoplanowa postać męża Mary. Wzruszył mnie fakt, że kochał ją, pomimo rozmiarów. Nie chodziło mu wcale o kilogramy, ale o fakt, że Mary jest nieszczęśliwa a objawem tego są napady żarłoczności i przybieranie na wadze. Jej tusza była pewnego rodzaju manifestem, który on zauważał. Zdawała się mówić, wręcz krzyczeć - "Jestem nieszczęśliwa".
Wymowny jest w tym przypadku tytuł, to nie jest "Opowieść Mary", "Opowieść pracownicy drogerii", "Opowieść grubasa" to jest "Opowieść żony". Pani Gooch musi odkryć na nowo swoją własną osobowość, bez przynależności. Potrzebna była do tego jej długa podróż, wiele przygód i samotność. Z efektem, który po przeczytaniu książki mogę ocenić jako udany.
Ponad czterysta stron powieści dało Mary mnóstwo przemyśleń i prawdziwą metamorfozę. Choć mi, jako czytelnikowi, to drugie nie zostało sprezentowane, jednak jestem pewna, że refleksje po przeczytaniu "Opowieści żony", zostaną we mnie jeszcze na długo.
Chętnie sięgnę po następne powieści tej autorki, jej umiejętność wczucia się w sytuację bohatera zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Jej osobowość praktycznie nie funkcjonuje na innym obszarze niż jedzenie i bycie życiowym towarzyszem swojego męża.
Aż w końcu, pan Gooch, postanawia dać sobie chwilę na zastanowienie, zostawia ich wspólny świat i rusza w nieznane, zostawiając swoją otyłą żonę samą.
Dawno nie spotkałam książki, w której nie byłoby absolutnie nic, co by mi się nie podobało.
Od kiedy tylko spojrzałam na jej wymowną i charakterystyczną okładkę, przemówiła do mnie, pragnęłam ją przeczytać.
Główna bohaterka, z perspektywy której poznajemy całą historię, na kartach powieści przechodzi absolutną metamorfozę.
Nie mam na myśli metamorfozy w stylu wysłania kogoś do programu po odpowiednie ubrania i makijaż, mam na myśli przemiany wewnętrzne, które z czasem zaowocują w przemianach zewnętrznych Mary.
Bardzo podoba mi się poruszenie problematyki otyłości i to, jak została tutaj ukazana.
Czytając tę książkę, możemy niemal poczuć na swoim karku te dodatkowe kilkadziesiąt kilogramów i wszystkie udręki, które są ich konsekwencjami. Autorka dokonała tak dogłębnego portretu psychologicznego, że utożsamianie się z tą postacią przychodzi automatycznie. Do tego ciekawy pomysł na fabułę i ot, powstała "Opowieść żony", książka, którą absolutnie zasłużenie można ocenić mianem bardzo udanej.
Bardzo przypadła mi do gustu drugoplanowa postać męża Mary. Wzruszył mnie fakt, że kochał ją, pomimo rozmiarów. Nie chodziło mu wcale o kilogramy, ale o fakt, że Mary jest nieszczęśliwa a objawem tego są napady żarłoczności i przybieranie na wadze. Jej tusza była pewnego rodzaju manifestem, który on zauważał. Zdawała się mówić, wręcz krzyczeć - "Jestem nieszczęśliwa".
Wymowny jest w tym przypadku tytuł, to nie jest "Opowieść Mary", "Opowieść pracownicy drogerii", "Opowieść grubasa" to jest "Opowieść żony". Pani Gooch musi odkryć na nowo swoją własną osobowość, bez przynależności. Potrzebna była do tego jej długa podróż, wiele przygód i samotność. Z efektem, który po przeczytaniu książki mogę ocenić jako udany.
Ponad czterysta stron powieści dało Mary mnóstwo przemyśleń i prawdziwą metamorfozę. Choć mi, jako czytelnikowi, to drugie nie zostało sprezentowane, jednak jestem pewna, że refleksje po przeczytaniu "Opowieści żony", zostaną we mnie jeszcze na długo.
Chętnie sięgnę po następne powieści tej autorki, jej umiejętność wczucia się w sytuację bohatera zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Zdjęcie mojego autorstwa bierze udział w konkursie Wydawnictwa Znak, na którym bardzo mi zależy. W ostatnich dniach udało mi się zdobyć sporo głosów, które przybliżają mnie do wygranej. Byłabym bardzo wdzięczna za pomoc w osiągnięciu tego celu.
Z góry dziękuję za wszelkie oddane głosy i podawanie tego linka dalej! :)))
Miło mi czytać tą recenzję zwłaszcza że poważnie myślę o serii z miotłą na razie przeczytałam "cukiereczki" Mian Mian ale już w domu czekają na mnie kolejne częsci:D POzdrawiam!
OdpowiedzUsuńInteresująco recenzja przybliża książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki z tej serii i nie omieszkam przeczytać także tej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Widzę, że bardzo poruszyła cię ta książka. Ja również wyczułam twoje pozytywne wibracje. Od dawna ciekawi mnie seria z miotłą i zastanawiałam się jaką pozycje wziąć na pierwszy strzał i teraz już wiem, że będzie to "Opowieść żony".
OdpowiedzUsuńNa początku do przeczytania recenzji przywiodła mnie okładka, a teraz wiem, że książkę będę musiała przeczytać także. :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam tę książkę, jak tylko zaszczyci moją biblioteczkę. Próbowałam ją nawet wygrać, ale się nie udało:(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Myślę,. że pozycja warta grzechu. Dlaczego nie?
OdpowiedzUsuńMi się też podobała, dobra proza, ciekawie przedstawiona, lubię takie powieści.
OdpowiedzUsuńoj a ja już kilka razy odkładałam ją w księgarni na półkę i zabierałam coś innego, a teraz żałuję :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegos czasu poluję na nią :> Uwielbiam "Serię z miotłą", dlatego też i po tą pozycję na pewno sięgnę ^^
OdpowiedzUsuńLubię książki,które wywołują takie właśnie refleksje,więc z przyjemnością bym przeczytała;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce, ale wiem, że ta seria gwarantuje dobre, pewne tytuły. Świadczy zresztą o tym Twoja recenzja, która sprawia, że mam ochotę prędko kupić tę książkę. Myślę, że taka lektura pomoże mi w zrozumieniu pewnych spraw. Bo choć moim problemem nie jest tusza, to jednak pewną lekcję z losów Mary na pewno wyniosę... Dziękuję za polecenie!
OdpowiedzUsuńA na zdjęcie oddałam głos już jakiś czas temu :)
Mam tę książkę na liście 'chcę mieć', niestety nie mogę się natknąć na nią w bibliotece. Błędnie przeczytałam pierwsze zdania Twojej recenzji i przeraziłam się, że nie ma w tej książce nic, co by Ci się podobało :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią poznam bliżej historię Mary.