środa, 19 października 2011

"Małżeństwo Klaudyny" Sidonie-Gabrielle Colette

Jak wygłodniały sęp na padlinę. Tak niezbyt apetycznie można określić mój sposób rzucenia się na tę książkę, gdy tylko znalazła się w zasięgu mojego wzroku. Ku mojej wielkiej radości, czekała spokojnie na bibliotecznej półce. 
I nie ma mi się co dziwić mojej reakcji, bowiem Klaudyna przeżywa swoje drugie życie.
 Wspaniale odnowiona seria, ciekawie wydana przez wydawnictwo W.A.B i wychwalana pod niebiosa przez blogerów, to wszystko składa się na fakt, że czytelnicy, swoim zainteresowaniem, zreanimowali tę legendarną, literacką  postać.



Co słychać u naszej Klaudynki? Ano, los pozwolił jej szczęśliwie wyjść za mąż za wyrozumiałego i zakochanego w niej po uszy Renauda. 
Wspaniała podróż poślubna, odwiedzenie szkoły, wspólne mieszkanie... i sielanka trwałaby dalej, gdyby nie pewna piękna istota imieniem Rezi.
Romans pomiędzy paniami, sylwetka męża gdzieś w tle to coś, co przerosło moje najśmielsze oczekiwania. 

Może i Klaudynka ma swoje dziesiąt lat, ale w moim odczuciu, nie dość, że jest ponadczasowa to wciąż jest w stanie zaskoczyć czytelnika. To świadczy o niesamowitej sile osobowości, jaką autorka wymyśliła dla swojej postaci.
  Absolutnie uwielbiam styl pisania Colette, kobiecy, filuterny, bogaty. Wydaje mi się, ze nie ma stosownej pisarki czy pisarza, do której/którego można porównać fantastyczny sposób pewnego rodzaju żonglerki językowej, prezentowanej przez Francuzkę. Jest unikatowa. Godne pochwały tej w tej części sagi to budowanie napięcia w kwestii rozwoju sytuacji pomiędzy kobietami. Przygody najbardziej uroczej skandalistki, z jaką spotkałam się na kartach powieści to lektura lekka, zabawna i przede wszystkim przyjemna.


"Daję słowo, to już przechodzi wszelkie granice! Zupełnie jak za czasów Klaudyny!" ... 
To jeden z cytatów, który zapadł mi najbardziej w pamięć. Wiem na pewno, że "Małżeństwo..." to moja ulubiona część z dotychczasowych, które udało mi się przeczytać. Kto jeszcze nie poznał tego diabełka w spódnicy, zapraszam do lektury. 




PS. Byłam lekko zaszokowana, kiedy przeczytałam, że Sidonie-Gabrielle Colette wydała... dziesiąt powieści! Póki co, na język polski została przetłumaczona saga o Klaudynie i dwie inne książki pisarki. Nie mogę się doczekać, aż uda mi się przeczytać następne, które (mam nadzieję!) również zostaną przetłumaczone. :)

10 komentarzy:

  1. Jak na razie towarzyszyłam Klaudynie w szkole. Na półce czekają dwie kolejne nowiutkie części, ale obok nich czeka i kilkanaście innych ciekawych lektur... Nie wiem, kiedy uda mi się zapoznać z dalszymi losami tej krnąbrnej kobiety, oby niedługo 8)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zadziwia mnie fenomen tej postaci - muszę sama się przekonać, co takiego jest w Klaudynie, że fascynuje takie rzesze ludzi!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę tę serię w końcu dorwać:)). Zapowiada się niezła uczta czytelnicza. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba muszę się zapoznać z tą serią ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też! W bibliotece znalazłam którąś część, ale to nie była chyba pierwsza, więc poluję dalej. Zrobiłyście mi kurczę smaczka :D

    OdpowiedzUsuń
  6. na chwilę obecną znam tylko Klaudynę w Paryżu, i choć nie zrobiła ona na mnie piorunującego wrażenia, to chętnie poznałabym jej dalsze losy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam wszystkie części w starym wydaniu, cztery w jednym. Muszę powiedzieć, że później żałowałam, że nie zaczekałam na to nowsze wydanie, bo to które czytałam, miało za małą czcionkę, i źle się czytało. Nie zmienia to oczywiście faktu, że Klaudynkę polubiłam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam jeszcze tej serii, ale co rusz czytam o niej na którymś z blogów i ma nadzieję, że uda mi się dotrzeć do tomów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz rację, że w pisarstwie Colette czuć lekkość i niebywałą kobiecość. Z tego co widzę, ta część chyba jest najbardziej pikantną i kotrowersyjną, mam rację? W każdym razie, mówiąc, że to twoja ulubiona, zapragnęłam przebrnąć przez całą serię, a nie poprzestać na pierwszej części :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O nie, nie pokusiłabym się o takie ciche odejscie z blogowego świata :) Swoją drogą, skąd przekonanie,ze "Dziewczyna z pomaranczami" nie jest dla Ciebie? Znajac pobieżnie Twój czytelniczy gust na podstawie Twoich recenzji, wydaje mi się, że trafiłaby w Twoje gusta :)

    OdpowiedzUsuń