poniedziałek, 3 października 2011

"Biblia dziennikarstwa" pod redakcją Andrzeja Skworza i Andrzeja Niziołka

Dziennikarz. Jest nim zarówno Monika Olejnik,niszcząca swoich rozmówców jak huragan, ale także redaktor ganiający po lokalnych festynach w tzw. Pcimiu Dolnym. Bez względu na rangę pracy to zawód trudny i bardzo specyficzny. 


Nigdy, w nawet najbardziej fantazyjnych marzeniach nie wyobrażałam sobie, że będzie mi dane zaglądnąć do tak wielu redakcji przez dziurkę od klucza. Poznać tajniki pracy dziennikarza od kuchni, dostać naprawdę wiele cennych i wartościowych wskazówek. W dodatku z pierwszej ręki. 
A wszystko to udało mi się zrealizować dzięki obecności na mojej półce opasłego tomiska "Biblii dzienikarstwa" pod redakcją Andrzeja Skworza i Andrzeja Niziołka. 
Nie wiem, czy istnieją jeszcze jacyś niedowiarkowie, którzy wątpią w przydatność tej lektury.
Jeśli istnieją, mam nadzieję, że uda mi się ich przekonać do przeczytania jej, bowiem warto to uczynić. 

"Biblia dziennikarstwa" to prawie osiemset stron cennej wiedzy, podzielonej kategoriami. Bez względu na to, jak specyficzną dziedziną dziennikarstwa jesteśmy zainteresowani, w tej książce uzyskamy wiedzę na jej temat. 
Ogromnym atutem jest fakt, że dziennikarze, którzy zdecydowali napisać teksty do tego kompedium wiedzy, to ludzie w różnorodnym wieku, podchodzącym do tego zawodu na wiele sposobów. Nie wszyscy z nich to nazwiska, które dużo nam mówią, choć trzeba przyznać, że lista medialnych osobowości, użyczających w "Biblii" swojej wiedzy i doświadczenia jest długa oraz imponująca. 

"Biblia dziennikarstwa" to nie tylko cenne wskazówki,ale także ciekawe anegdoty
Można wyczytać wiele zakulisowych historii medialnych afer,głośnych artykułów, ale także prywatne zwierzenia dziennikarzy z cyklu "jakim cudem mi się to udało" (niektóre z tych "chwytów" warto zapamiętać). 
 Zauważyłam, że po przeczytaniu tej książki, biorąc gazetę do ręki, stwierdzam, że tytuł jest skopiowany i banalny, bo tę wiedzę również można posiąść po przeczytaniu "Biblii", co może świadczyć o tym, że książka otwiera nam oczy na pewne dziennikarskie błędy.

W dobie nazywania studentów dziennikarstwa potencjalnymi bezrobotnymi ta książka spisuje się naprawdę świetnie. Pomaga zrozumieć mechanizm i fenomen tych, którym się udało, ale także (w realny, a nie utopijny sposób)zachęca, aby do tego elitarnego grona dołączyć. 

3 komentarze:

  1. Widzę, że temat potraktowany poważnie i rzetelnie, jak na monografię przystało. Dla studentów dziennikarstwa i zainteresowanych z pewnością pozycja z serii "must have".

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją na półce i czasem cząstkowo podczytuję. To wielkie, wspaniałe kompendium wiedzy. Fenomenalna pozycja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo by mi się przydała, bo właśnie zaczęłam studia dziennikarskie ;) Wygląda na książkę, która rzeczywiście potrafi przekazać to co najważniejsze, muszę się w nią zaopatrzyć!

    OdpowiedzUsuń