Kto z nas choć na chwilę po obejrzeniu "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" nie marzył o tym, aby na ciężkiej i wyboistej drodze ucznia, spotkać takiego nauczyciela, jakim jest John Keating, bohater powieści?
Chyba nikt.
Choć blask tej książki jest mocno przyćmiony po obejrzeniu filmu to była lektura, którą zawsze chciałam przeczytać. Niezmiernie się cieszę, że w końcu mogłam to uczynić.
Akademia Welton to prywatna szkoła, oparta na czterech filarach, znanych każdemu uczniowi - tradycja, honor, dyscyplina, doskonałość.
Jej uczniowie, traktowani są zarówno przez dyrekcję jak i swoich rodziców, na zasadzie maszyn. Uczcie się, aby pracować. Tak, jak wasi ojcowie.
Jakiego uporu trzeba, aby do tych siedemnastoletnich głów wbić te zasady...
Nikt jednak nie przewidział, że doprowadzi on także do braku jakichkolwiek marzeń i indywidualności. Te młode dusze, oprócz ogromu wiedzy w głowach, mają także pragnienia w sercach.
Czasami, schowane tak głęboko, że samo ich odkrycie jest ogromnym zdziwieniem.
Najbardziej świadomy tego jest John Keating, absolwent placówki.
Kiedy powraca do szkoły w roli nauczyciela, zadziwia swoich uczniów.
Pomiędzy nudne, wycieńczające i monotonne lekcje, wkrada się lekcja po prostu zjawiskowa.
Chłopcy, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zaczynają budzić się do życia.
Do zdobywania, smakowania, ryzykowania, ale przede wszystkim - do twórczego myślenia, które stanowi ogromną alternatywę dla wszystkich wpajanych im dotychczas wartości.
Keating uczył ich życia przez pryzmat poezji - "Że sztuka trwa i także ty dopisać możesz wers."
Efekty tej działalności będą zdumiewające.
Od tych najbardziej pozytywnych po te wręcz tragiczne.
I tak jak zapomną lekcje łaciny czy trygonometrii, tak z pewnością nie zapomną tej, której dostali na zajęciach z literatury angielskiej.
Jedno jest pewne - nauczyciel odmienił życie przynajmniej kilku chłopców, tych, którzy za śladem Keatinga postanowili reaktywować nielegalne Stowarzyszenie Umarłych Poetów i urządzać potajemne schadzki, w celu czytania poezji.
Jestem tą książką zachwycona. Pomimo prostego, całkowicie zrozumiałego języka, posiada tak wiele istotnych zdań, które gdzieś zapadły mi w głowie, że nie sposób jest o tej lekturze zapomnieć. Co więcej, warto pamiętać. O przesłaniu, jakie niesie za sobą ta lektura.
Nie pozostaje nic innego jak życzyć każdemu uczniowi spotykania właśnie takich nauczycieli, którzy są wstanie odmienić czyjeś życie. A nauczycielom - odwagi i inspiracji do bycia właśnie takimi. Nasunęła mi się taka moja własna, osobista refleksja, że tego typu książka, przydałaby się w szkole jako lektura obowiązkowa...
(Nie wierzę, oglądałam ten film jakieś milion razy, a i tak zawsze wzrusza mnie końcowa scena...)
PS. Ostatnio pojawiło się tu kilka bannerów, o których wcześniej nie pisałam, a powinnam.
Od wczoraj możecie zobaczyć banner Biblioteki, ponieważ kiedy tylko się do niej zapisałam od razu napisałam e-mail z prośbą o taki właśnie banner. Warto promować tak wspaniałe miejsca. Jeśli tylko mogę to chociaż w minimalny sposób zrobić - robię.
Tym bardziej, że moje wizyty w Bibliotece to ostatnio jest wydarzenie, na które, czekam z niecierpliwością i traktuję jak moje własne, osobiste święto. ;)
Drugi banner to banner reklamowy. Mam nadzieję, że nie poczujecie się za bardzo "zmolestowani" jego obecnością, pomyślałam, że to dobry pomysł na podreperowanie mizernego stanu funduszy. Jeśli tylko ktoś chce umieścić na swoim blogu taki banner, niech będzie spokojny o swoje kliknięcia, od momentu, kiedy zaczęłam się tym interesować - klikam w każdy banner reklamowy na Waszych blogach, bo mam świadomość, że to czterdzieści czy sześćdziesiąt groszy dla kogoś. :)
A trzecia sprawa, o której pragnę Was poinformować to fakt, że wyjeżdżam i prawdę mówiąc dawno żaden wyjazd nie cieszył mnie tak bardzo, jak ten. Od środy do niedzieli jestem w mojej ulubionej miejscowości w Borach Tucholskich, z moimi absolutnie ulubionymi znajomymi i jak tylko o tym myślę to od razu się uśmiecham, od ucha do ucha. :)
Filmu nie oglądałam. Oczywiście kojarzę jakieś migawki, ale specjalnie mnie do niego nie ciągnęło. Natomiast książka, to jedna z moich ulubionych. Aż się popłakałam w końcówce :) Podchodzę do niej bardzo emocjonalnie, ale może to wynika z faktu, że sama jestem nauczycielem. No i zgadzam się co do pomysłu lektury obowiązkowej :) pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńO, kapitanie, mój kapitanie!! :) Keating to jeden z moich ukochanych bohaterów literackich.
OdpowiedzUsuńCudny film, cudna książka!
Czytałam dośc dawno i już wiele zapomniałam, a Twoje recenzja zachęca, bym odświeżyła pamięć.
Dzięki! :)
książkę czytałam i film widziałam i tak masz rację takich nauczycieli to brakuje
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie lubię zabiegów podobnych do tego, czyli pisania powieści na podstawie scenariusza. Czułam zawód czytając "Stowarzyszenie". Nie byłam w stanie odebrać książki na jej wlasny sposób, a jedynie przez pryzmat filmu. Dodatkowo myślę, że mając za szkic i podstawę scenariusz tak genialnego filmu, powieść powinna być o wiele bardziej rozbudowana, wnikliwa, czarująca i magnetyzująca w równym stopniu, co jej pierwowzór. Choć mimo wszystko, to pierwsza książka przy której tak rzewnie płakałam.
OdpowiedzUsuńUważam, że film znacznie lepszy niż książka. Byłam zawiedziona lekturą, w ogóle nie czułam tej magii i nastroju.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze na wyjeździe :)
Bardzo dobra książka...mnie się podobała,a czytałem wieki temu...
OdpowiedzUsuńFil oglądałam kilka raz, bardzo interesująca historia, niestety z bólem przyznaję, że książki nie czytałam i chyba czas nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendowania, dłuuugiego weekendowania :-)
Filmu nie oglądałam, książki nie czytałam, ale mam zamiar :) Zapomniałam o niej- dzięki za przypomnienie, muszę przy następnej wizycie w bibliotece się za nią rozglądnąć :)
OdpowiedzUsuńfilm widziałam - i byłam zachwycona! najprzyjemniejsze było to, że polonistka, która nam go puściła wieki temu na lekcji nie przerwała filmu po 45 minutach i nie kazała nam czekać na kolejną "część" do następnego tygodnia, do następnej godziny wychowawczej, tylko przegadała panie od fizyki i chemii, które zgodziły się odpuścić swoje lekcje (choć wiedziały, że 3/4 klasy jest skutecznie oporne na wiedzę, którą miały nam przekazać)! nauczyciel też człowiek:D
OdpowiedzUsuńzbliżają się wakacje, być może uda mi się gdzieś dostać tę książkę;)
książkę czytałam w gimnazjum na jakiś tam setny z kolei konkurs, a film widziałam równie dawno, ale takich dzieł się nie zapomina.
OdpowiedzUsuńp.s. udanego wypoczynku i niech Wam pogoda sprzyja :)
Ja w ogóle nie skumałam tego filmu ani przez niego nie przebrnęłam, ale co moge na swoje usprawiedliwienie powiedzieć- dzieckiem byłam, może dlatego?
OdpowiedzUsuńNie podobała mi się ta książka w najmniejszym nawet stopniu.
OdpowiedzUsuńPo obejrzeniu filmu, oczekiwałam czegoś magicznego i charyzmatycznego, a otrzymałam powieść wyssaną z emocji, wręcz suchą.
Ach, kiedy to było? A może by tak jeszcze raz?
OdpowiedzUsuńNie oglądałam filmu, nie czytałam książki -chyba czas nadrobić zaległości
OdpowiedzUsuńJejku ;)
OdpowiedzUsuńJak ja dawno tego nie czytałam, ani nie oglądałam... Muszę to nadrobić ;)
Przyznaję, że ani z filmem, ani z książką nie miałam styczności. Mam zamiar to oczywiście zmienić i to jak jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę udanego wyjazdu :)
A w mojej szkole ta książka jest lekturą obowiązkową! :) Przerabiałam ją w zeszłym roku i jak na razie, to jedna z lepszych lektur szkolnych, choć fakt, że nią jest, nie daje zbyt wielu plusów. Ale mimo to uważam, że książka jest fantastyczna ^ ^
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałam, bo chciałam najpierw sięgnąć po książkę. I kiedyś wypożyczyłam ją z biblioteki, ale z przykrością muszę przyznać, że zupełnie mi nie podeszła. Przerwałam czytanie po kilkudziesięciu stronach, z nadzieją, że kiedyś jeszcze przyjdzie mi na nią ochota. I myślę, że teraz jest odpowiedni moment:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i udanego wyjazdu! :)