sobota, 25 czerwca 2011

Idealna książka na lato

Chciałam być ambitna. Naprawdę.
Do torby, oprócz miliona rzeczy (mniej lub bardziej przydatnych) w podróż wyruszyło solidne tomisko "Miasta i psów" Llosy.
I co z tego, że wyruszyło jak z ciężkiego Llosy na wakacjach jest pożytek taki, jak ze stroju do opalania w deszczowym czerwcu?

Czasem po prostu trzeba sięgnąć po czytadło. 
Coś niezbyt ambitnego, wysublimowanego, z wciągającą fabułą. 
Niekoniecznie bardzo nieprzewidywalną, w tej książce raczej nic nie jest w stanie czytelnika zaskoczyć.

Taki był właśnie mój prezent, który dostałam od Cioci, w najlepszą porę - wakacyjną.
Sama byłam zaskoczona, że ta książka była w stanie oderwać mnie od kilku zajęć, wracałam do niej, czytałam po nocach przy lampce, stając się jednocześnie smakowitym kąskiem dla okolicznych komarów.
Nie żałuję! :)


Luka, główny bohater powieści "Włoskie zaręczyny" to typ, którego w literaturze znamy i lubimy.
Czterdziestoletni bogacz, który właśnie stanął przed ruiną swojego własnego małżeństwa i postanawia zacząć żyć na nowo.
Los podarował mu wspaniałą możliwość - zamieszkania w Incantellari, a konkretniej we włoskim pallazo, kupionym i odrestaurowanym przez jego własnych rodziców.

Kiedy bliżej zapoznaje się z miejscową ludnością odkrywa, że historia jego nowego lokum jest niezwykle interesująca. Owiane tajemnicą i plotkami morderstwo, pomieszane z namiętnością i zazdrością. Prawdziwa włoska mieszanka wybuchowa.
Najbardziej niesamowitą znajomością dla naszego bohatera okaże się poznanie Cosimy, kobiety, która od kilku lat opłakuje śmierć swojego jedynego dziecka. 
Pomiędzy nimi narodzi się uczucie, które niezwykle zaskoczy Lukę.
Dynamiki w całej powieści nadaje narracja. Na stronach książki poznamy naprawdę wielu bohaterów, których historie i wspomnienia, potrafią zaskoczyć i oczarować. 

Sama jestem w szoku, jak bardzo uwierzyłam w tę bajkę. 
Ta romantyczna historia osadzona w gorącej Italii to książka, po której nie można spodziewać się za wiele. Jednak z pewnością zapewni nam rozrywkę, zabierze do innego kraju, pokaże ciekawe historie. Idealna lektura na letni wypoczynek, niezobowiązująca i lekka. 

16 komentarzy:

  1. Niedługo wybieram się nad morze i już spisuję książki lekkie i przyjemne, a jednocześnie wartościowe :)
    "Włoskie zaręczyny" dopisuję do wakacyjnej listy książek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze jaki piękny widok, aż chce się brać i jeść i czytać i herbatkę popijać.:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem przydaje się taka lekka lektura, szczególnie w lecie ;) Piękne zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio nie mogę się wciągnąć w żadną książkę, mimo, że przy moim łóżku leży pięć rozpoczętych :P
    Muszę się zabrać za jakieś książki osadzone we Włoszech :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uu, to mnie zachęciłaś, i ta okłaaadka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Idzie lato, więc może się skuszę na coś takiego lekkiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam czytać takie "bajki". Wiem, że dalekie są od realizmu, ale jakże piękne i zajmujące.

    Zaraz zapiszę sobie tytuł na listę :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na wakacyjne lenistwo przypuszczam, że faktycznie dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  9. na wakacje książka lekka i przyjemna to podstawa :) polecam także książkę "Spotkamy się pod drzewem Ombu" oraz "Francuski ogrodnik" tej samej autorki

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Włochy, a tego typu książki są czasami potrzebne:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Magiczne działanie wakacji:)

    OdpowiedzUsuń
  12. nie przepadam za takimi historiami, ale na wakacje to chyba najlepsza lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja poprosze to białe pudełeczko z owocami ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. dobrze od czasu do czasu sięgnąć po coś niezobowiązującego, ale sceneria Włoch czy Hiszpanii nigdy nie mogła mnie do siebie przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  15. Okładka jest bardzo zmysłowa i zachęcająca:)

    OdpowiedzUsuń