czwartek, 21 kwietnia 2011

Marina Mayoral, "Smutny to oręż, co nie broni się słowem"

Muszę się przyznać, że dawno nie czytałam czegoś, co wygląda tak niepozornie, a niesie sobą ogrom treści i przesłania. Nie sądziłam, że tak doszczętnie pochłonie mnie lektura Mariny Mayoral o dość ciekawie brzmiącym tytule "Smutny to oręż, co nie broni się słowem". 


Głównymi bohaterkami powieści są dwie siostry - Harmonia oraz Rosa. 
Dziewczynki, choć mają niewiele lat, stają się ofiarami politycznych gierek wojennych - tracą ojca i na wskutek komplikacji rodzinnych, muszą zostać w hiszpańskim sierocińcu. Potem, dla ich dobra, zostaną przeniesione do Rosji. 
A wszystko to spowodowane jest działaniami wojennymi, najpierw za czasów generała Franco, a później podczas Drugiej Wojny Światowej. Wydarzenia historyczne są głównym powodem rozdzielenia rodziny i praktycznie aż do końca będą naznaczać życie naszych bohaterów, którzy na wskutek losów swoich krajów, będą mieli "związane ręce" na wielu polach.

Jeśli myślicie, że cała historia, skończy się nieszczęśliwie, jesteście w błędzie.
Jakże było moje zdziwienie, kiedy bo bardzo przygnębiających doświadczeniach, całość kończy się happy endem. 
Choć nie sądziłam, że przez 130 stron człowiek jest w stanie się przyzwyczaić do bohaterów aż tak bardzo, to ta książka mnie po prostu zaskoczyła.  Postacie stworzone przez Marinę mają świetne nakreślone osobowości, warto też podkreślić rolę narratora, który się zmienia.
Kiedy dziewczynki są młodsze, pokazuje ich świat z perspektywy dzieci, kiedy dorastają - zmienia się forma narracji. Całość czyta się wprost wyśmienicie.
Rodzinne więzi, przyjaźń, rozstania - samo życie, w najlepszym literackim wydaniu języka nieskomplikowanego, aczkolwiek nasyconego uczuciem. 



Dla tych, którzy nic nie słyszeli o pani Marinie, postanowiłam napisać krótką notkę biograficzną. 
Marina Mayoral urodziła się w 1942 roku. Studiowała filozofię na uniwersytecie w Santiago del Compostela, aczkolwiek licencjat zrobiła z filologii romańskiej, którą do dziś wykłada na uniwersytecie w Madrycie.
Jest laureatką wielu prestiżowych nagród literackich. Obecnie publikuje również na łamach prasy. Dla hiszpańskojęzycznych pozostaje mi polecić  Jej bloga - http://mmayoral.wordpress.com/

Choć było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, jestem przekonana, że nie był ono ostatnim. Cieszę się, że będzie mi dane zrecenzować jej najnowszą powieść, ukazującą się dokładnie dziś, pt."Kto zabił Inmaculadę de Silvia?".



9 komentarzy:

  1. O tak, to jedna z tych niepozornych książeczek, niosących wiele treści. Bardzo się cieszę, że jedna z moich ulubionych autorek przypadła Ci do gustu i z całego serca polecam 'Kto zabił...'. Sama niebawem przekonasz się dlaczego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie książki, które choć opisuję trudne i skomplikowane wydarzenia, często smutne lub wzruszające, to na końcu dają uspokojenie i happy end:). Chętnie przeczytam. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O pan Mayoral słyszałam, ale nie miałam okazji przeczytać jej książek. Muszę to nadrobić, dzięki za link do bloga. Mój hiszpański jest jeszcze słaby, ale będę mieć dodatkową motywację :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję możliwości recenzowania jej książek...

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam zachwycona tą książeczką! Masz rację, niepozorne rozmiary nie zapowiadają czytelniczych doznań, jakie zapewnia autorka.
    Miałyśmy bardzo podobne odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj wpisuję na listę. Uwielbiam takie książki. dzięki za recenzję!

    OdpowiedzUsuń
  7. A to ciekawe, jedną z tych dwóch zakupionych szczęśliwie książek była pozycja pani Mayoral "Jedno drzewo, jedno pożegnanie" (drugą, Eliseo Alberto, którą recenzowałam u siebie). Wciąż stoi na półce niedoczytana... Powodem pewnie jest to, że książka w całości jest monologiem i ciężko połapać się w licznych postaciach, wątkach. I pomyslec, że miałam do wyboru ową książkę jak i tą opisywaną powyżej! Ale przemogę się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę gdzieś się rozejrzeć;) Może mi się spodoba;)

    OdpowiedzUsuń