wtorek, 8 lutego 2011

"Marley i ja: Życie, miłość i najgorszy pies świata" John Grogan


Jeśli ktoś nie lubi książek historycznych i w przypływie jakiejś dziwnej ochoty sięgnie po nią, a po skończeniu pomyśli sobie "To była dobra książka" , jest najczęściej zdziwiony sam sobą.
Po przeczytaniu książki "Marley i ja" autorstwa Johna Grogana odczuwam coś w ten deseń.
Nie lubię psów, sięgnięcie po książkę to była kwestia kompletnego przypadku...

*

Książka powstała jako dowód wdzięczności dla psa, którego posiadał autor.
John Grogan przez wiele lat w redakcji gazety, do której pisał, zabawiał swoich kolegów opowiastkami o niesfornym domowniku.
"Pomyślałam, że jestem mu to winny. Tak, był nieujarzmionym, zwariowanym psem, lecz miał wielkie serce,niewiarygodną intuicję i dar rozumienia człowieka" - powiedział pan Grogan.

Historia, z którą spotykamy się w powieści jest banalna.
Jenny i Johna poznajemy jako młode małżeństwo. 
Obydwoje pracują jako dziennikarze, nie posiadają dzieci.
Pomysł o psie pojawia się w idealnym momencie - chcą sprawdzić swoją odpowiedzialność, umiejętność opiekowania się.
Ten uroczy labrador nauczył ich cierpliwości prawdopodobnie jak żadne inne stworzenie na świecie.
Czytając książkę, odnosimy wrażenie, że Marley to typ psa najgorszy z możliwych.
Pies demolka, uparciuch, który potrafi kilkoma kłapnięciami szczęki zamienić kawałek pomieszczenia w mizerne strzępy.
Chodź obydwoje starają się jak mogą, aby go wychować, zmienić, dostosować - wiele ich wysiłków idzie po prostu na marne.
Jest niereformowalny, nawet na psiej tresurze.
W pewnym momencie dostrzegamy, że bohaterowie pokochali psa dokładnie takim, jakim on był i to doświadczenie bardzo wiele ich w życiu nauczyło.
Mam wrażenie, że koniec tej książki to szczęśliwe, nieszczęśliwe zakończenie.
Marley odchodzi od nas jako doceniony pies, kochany przez to samo (już niemłode) małżeństwo, które w międzyczasie zdążyło dorobić się trójki dzieci i przeprowadzić kilka razy.


Żeby polubić historię Marleya można nie posiadać uwielbienia do czworonożnych przyjaciół, wystarczy posiadać serce. 
Ten zabawny rozrabiaka absolutnie mnie zauroczył, a wszystkie problemy przez które przechodzi jego właściciel wydawały mi się bardzo dowcipne, choć ... w gruncie rzeczy, takie nie są. 
Postawmy się w miejsce Johna- nie byłoby mi do śmiechu podczas kilkudniowych poszukiwań złotego łańcuszka w psiej kupie :)


To naprawdę ciekawa, lekka lektura, która pozwala doceniać naszych futrzastych domowników - ich dzikie temperamenty, ale też oddanie, którego żaden człowiek nie jest w stanie wyrazić tak, jak potrafi to zrobić pies. 






* na zdjęciu autor wraz ze swoim psem, Marleyem, zdjęcie pochodzi ze strony New York Timesa - http://www.nytimes.com/2006/01/26/books/26marl.html

17 komentarzy:

  1. Przepiękna książka, zabawna i niesamowicie wzruszająca- na końcu wylałam morze łez ;) Kocham psy, a co za tym idzie książki, które pokazują jak wspaniałymi przyjaciółmi potrafią być.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Domi: nie mam pojęcia co jest z tym wyjustowaniem, bo w edytorze wszystko jest idealnie, a jak publikuję to wychodzi takie dziwne cos;/ juz od kilku godzin kombinuje i nic;/

    na pewno odpiszą, daj im czas!

    Ile ja łez na tej książce wylałam! A byłam do niej BARDZO sceptycznie nastawiona na poczatku;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba się udało! Powiedz mi czy teraz wyświetla się już normalnie. U mnie działa jak należy, ale wiadomo- co komputer, to inaczej.:)

    A do jakich wydawnictw pisałaś?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie bądź cierpliwa, bo niektórzy bardzo zwlekali z odpowiedzią;/
    :))

    Uff..;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki nie czytała, ale oglądałam film, nakręcony na jej podstawie. Absolutnie zauroczyła mnie historia Marley'a, tym bardziej, że od niedawna sama mam labradora i niszczycielstwo i gryzienie wszystkiego, co popadnie, jest chyba cechą charakterystyczną tej rasy :) Na labradora nie można się długo gniewać jak coś spsoci, robi słodkie oczka i kocha wszystkich ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się film bardziej podobał niz książka, choć to książkę pierwszą przeczytałam...nie wiem, może za bardzo była reklamowana i się nastawiłam na bóg wie co. Książka podobała mi się ale nie wywołała we mnie jakiś fajerkowatych zachwytów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie kojarzę jedynie film o tym samym tytule, którego fragmenty wyłapałam, pracując jeszcze w kinie. Zastanawiałam się nad książką, bo psy mam i psy kocham, ale nie jestem pewna, czy będzie to dla mnie dobra pozycja. Chyba wolałabym czytać o kotach ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, to książka dla osób, które wymagają jedynie rozrywki, bez myślenia, bo za bardzo go nie angażuje;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Film widziałam, po tej recenzji mam chęć na książkę. Tym większą, że psy kocha od zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zwierzęta kocham, więc po tą pozycję z chęcią sięgnę :)
    P.S Dlaczego nie lubisz psów? ;o

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię psy, a po książkę najpradopodobniej sięgnę... w swoim czasie :).

    OdpowiedzUsuń
  12. Możemy wspólnie zorganizować jakiś mały napadzik, bo sama chętnie zaopatrzyłabym się w kilka innych pozycji:P

    Potwór idzie się wstydzić;P

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja psy ogromnie lubię, mam jednego w domu i mimo, że często jest naprawdę denerwujący, to jednak nie oddałabym go nikomu:)
    Po książkę sięgnę z przyjemnością.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo kocham zwierzęta, jednak po tę książkę nie mogę sięgnąć. Może dlatego, że wiem jak się kończy? Nie wiem. Może kiedyś się przekonam;)

    Także dodaję do obserwowanych;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Może się skuszę ze względu na miłość do czworonogów :)
    Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń