niedziela, 9 stycznia 2011

O takich dwóch, co bardzo się kochali, może nawet za bardzo...

Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora. 

Wydaje mi się, że nie ma jaśniejszych gwiazd. 
Te dwie osoby są do dzisiaj dla wielu ludzi ogromną inspiracją.
Bo są ikonami, ponadczasowymi.
Nie do podrobienia i co najważniejsze, nie do zastąpienia.

A co, jeśli, dwie tak ważne osoby postanawiają w jakikolwiek sposób związać się ze sobą uczuciowo?
Powstają listy, setki tysięcy niesamowitych słów, które na wiele lat lądują w szufladach, aby w końcu trafić do naszych rąk. I takim o to sposobem, możemy zakupić "Listy na wyczerpanym papierze".
Moje pojawiły się pod choinką. 



Przy okazji listów van Gogha pisałam o tym, że z uwagi na aktualną epokę jesteśmy ubodzy w słowa, rozleniwieni. Czułam to czytając listy van Gogha, ale czytając ich listy, to uczucie było spotęgowane.
Wielokrotnie.
Z świetnie napisanej przedmowy (autorstwa Magdy Umer) dowiadujemy się, że ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Było w niej za dużo pretensji, kłótni, przy tym całym ogromie uczuć, który nas zasypuje, gdy tylko weźmiemy tą lekturę do ręki.
 Umer zacytowała Przyborę, który po śmierci Agnieszki miał o listach powiedzieć: "(...)nie jestem w stanie tego zniszczyć.Myślę,że literatura polska by nam tego nie wybaczyła."
Owszem, nie wybaczyłaby. 

Dawno nie czytałam czegoś tak porażająco czułego. 
Jakby kopnął mnie niesamowity prąd uczucia, które przecież ma kilkadziesiąt lat, otworzył magiczną skrzynię i mnie zaczarował.

Mam wrażenie, że jest we mnie jakiś taki pierwiastek czułości, który jest w stanie poruszyć tylko kilka zjawisk na tym świecie, m.in ta książka.
Niesamowita jest obserwacja ich wspólnego, rozwijającego się języka. Ich charakterystycznych sformułowań niezrozumiałych dla nas, "na lipę"...
Czytając tą książkę, dostajemy też świetny obraz ówczesnej elity artystycznej.
Czytamy czyjeś zdrobnione w bardzo filuterny sposób imię, sięgamy do przypisów, a tu okazuje się, że mowa jest o kimś wielkim, genialnym.
Ważne jest to, że książka jest wydana w bardzo dobry sposób. Jest przejrzysta, zawiera mnóstwo ciekawych przypisów, fotografii, kopii oryginalnych listów, ale również - audiobook.
Zaskakujący jest fakt, że przy tak ciekawym wydaniu można ją zakupić w granicach trzydziestu złotych.

Kończąc ją, żałowałam. Przeczytałam jeszcze raz.
I gdyby nie fakt, że pożyczyłam ją, pewnie zrobiłabym, to jeszcze raz.
Warta poświęcenia czasu. 



PS.A potem człowiek pisze do swojego lubego i dochodzi do wniosku, że jest tak banalny i powtarzalny, że nic tylko kula w łeb i do piachu. (:



2 komentarze:

  1. Przeczytałam tę książkę i jakoś tak błogo na sercu mi się zrobiło no i tak cudnie wydana..pozdrawiam!

    http://lotta-kronika-pachnacych-kartek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tę książkę mam w planach, chyba sobie zrobię prezent z okazji Dnia Kobiet :) bo wiem, że książka jest niesamowita :)

    OdpowiedzUsuń