poniedziałek, 10 września 2012

Suzanne Collin "Kosogłos" + ocena całej serii "Igrzysk śmierci"


Trzeci tom. Podobno najlepszy, bo i cała saga należy do tych bestsellerowych, znanych i rozchwytywanych.  Sięgnęłam po "Kosogłosa", aby uzupełnić tę historię i mieć podstawy do tego, aby ocenić całość. Nie udało mi się napisać recenzji drugiego tomu, bo okazał się tak denny, że zabrakło mi słów. Z trzecim było lepiej. Niestety, tylko trochę.

"Kosogłos" to dalsze losy Katniss Everdeen, ocalałej z brutalnych rozgrywek. Choć udało jej się przeżyć i  jest w jednym kawałku, cały Dwunasty Dystrykt, miał mniej szczęścia. Dom Everdeenów podobnie jak wiele innych, zostało zrównany z ziemią, razem z obywatelami.
Trzeci tom podobnie jak pozostałe podejmuje tematykę politycznego reżimu, jednak w "Kosogłosie" jest go najwięcej. Właśnie dlatego spodziewałam się, że będzie najlepszy, bo ten wątek, dolewał oliwy do ognia. 

"Igrzyska śmierci" są świetnym dowodem na to, że nawet jak autor ma świetny pomysł, a brakuje mu warsztatu, to niestety, nie każdy czytelnik będzie dziełem zachwycony. 
Może jestem za stara, ale emocje, które Suzanne Collins próbowała przekazać w "Kosogłosie" w ogóle mnie nie ruszyły. Główna bohaterka, podobnie jak w poprzednich częściach, wydawała mi się plastikową lalką, pustą w środku. Jej życiowe wybory miłosne, które w jednym momencie są kreowane na bardzo trudne, nagle stają się proste jak drut, mimo, że logika podpowiada, że albo coś tu jest nie tak albo muszę zacząć łykać morfalinę podobnie jak bohaterowie.

Bardzo podobały mi się wątki, które w ciekawy sposób przedstawiła autorka. Świetnym tłem okazała się brutalna walka, ludzie zniekształceni przez chęci osiągnięcia lepszego wyglądu czy mutanty genetyczne. Collins zabiera w "Igrzyskach śmierci" głos, zwracając się do nastolatków, czyli do tego pokolenia, które z podobnymi problemami mają lub (w przypadku mutantów genetycznych;)) mogą mieć problemy w przyszłości. Było jednak w serii zbyt dużo usterek, bym mogła się nią zachwycać. Zabrakło charyzmatycznych bohaterów, choć niewątpliwie, autorka wie, jak należy rozkładać napięcie. Większość zwrotów akcji było dawkowanych czytelnikowi w ostatnim zdaniu danego rozdziału.

Zupełnie nie zgadzam się z osądami, które porównują sagę Collins do "Harry'ego Pottera". Choć znajdziecie tu sporo podobieństw to jednak, nawet określenie "wypaść przy kimś blado" wydaje mi się za bardzo delikatne przy porównaniu tych dwóch sag. 
Wielka szkoda, obeszłam się smakiem.




13 komentarzy:

  1. O nie ! Nie rozumiem tego porównania! "Harry Potter" to fenomen, a "Igrzyska Śmierci" jak na razie dla mnie lekka lektura, o której nawet bym nie wiedziała gdyby nie promocja filmowa.

    Ale trzeba przyznać, że całą serię się czyta całkiem przyjemnie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna chcę zapoznać się z tą trylogią. Szkoda tylko, że wszystkie tomy Igrzysk Śmierci nie trzymają równie dobrego poziomu..

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi ogólnie wszystkie części bardzo się podobały, ale faktem jest, że czytałam je już prawie trzy lata temu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. trylogię mam w planach, choć nie mam pojęcia, kiedy dorwę książki ;]
    i również nie rozumiem, co ma Harry do tej serii... dwa różne światy

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dotąd jeszcze nie przeczytałam "Igrzysk..." ale po Twojej ocenie chętnie to zrobię - z ciekawości. Porównywanie do Harry'ego bądź co bądź popularnej serii budzi moje zaciekawienie... Chociażby żeby się przekonać o słabym poziomie, sięgnę. Jak dotąd nie znalazłam jeszcze książki dorównującej poziomowi Rowling (oczywiście w obrębie gatunku! :)).

    I tak jeszcze na marginesie: widzę zmiany! Bardzo mi się podobał poprzedni szablon, ale ten też jest ładny :). I jakie śliczne zdjęcie profilowe! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z podobnej ciekawości sięgnęłam po "Igrzyska", jestem ciekawa Twoich wrażeń :)Pięknie dziękuję za te komplementy :)

      Usuń
  6. Ja jestem sceptycznie nastawiona do tej trylogii, a Twoja recenzja potwierdza moje obawy. Mimo to przeczytałabym z czystej ciekawości.
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Amen za tę recenzję. Trylogia podobała mi się, miło spędziłam przy niej czas, jednak nie była wstrząsem w moim życiu i nie poruszyła mojego świata w posadach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cała seria "Igrzysk śmierci" zasługuje na poświęcenie jej uwagi i przeczytanie :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Własnie spędziłam niedzielę z Katniss. Z pewnością przeczytam też kolejne tomy, chociaż nie wiem, czy będę się do tego spieszyła :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jeszcze nie czytałam i mam cichą naiwną nadzieję, że powali mnie na kolana :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na razie mam za sobą dopiero pierwszą część, ale już się nie mogę doczekać kolejnych, kiedy wpadną w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Popieram! Też się zawiodłam na tej serii. Po tylu zachwytach liczyłam na coś super co wbije mnie w ziemie i przez długi czas nie będę mogła o niej zapomnieć... A tu jeden wielki klops! I ten kto porównuje IŚ do Pottera jest... może lepiej to przemilczę ;)

    OdpowiedzUsuń