poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Stanisława Fleszarowa-Muskat "Lato nagich dziewcząt"

Stanisława Fleszarowa-Muskat to dla mnie autorka z serii "zawsze chciałam coś jej/jego przeczytać, ale nie miałam czasu". Kusiło mnie to nazwisko, bo jest mi dobrze znane, widziałam książki nimi opatrzone na własnych półkach. Swoje zrobił też PR mojej Mamy, która Fleszarową-Muskat obok Siesickiej, Domagalik i Minkowskiego uważa za pisarzy najbardziej znanych ówczesnej młodzieży. Nie bez powodu autorka "Lata nagich dziewcząt" została nazwana najpopularniejszą pisarką Polski Ludowej, uhonorowana całkiem pokaźną liczbą nagród i odznaczeń.

Przeczytałam tę książkę i doszłam do wniosku, że gdybym urodziła się pół wieku wcześniej to pewnie też zaczytywałabym się w nich jak szalona. Świat idzie do przodu, ale jednym z niezmiennych elementów są marzenia. Jedni chcą się zakochać, inni mieć ojca,ciekawe wakacje czy szaleństwa na dansingu (dzisiaj powiedzielibyśmy, że w klubie). 

Rzeźbiarz Grzegorz Bień przyjeżdża do Sopotu, aby tworzyć. Z czasem dołączają do niego poznani ludzie - Marek, Kamyk, Be i Ula, którzy mają pozować do nowego dzieła artysty. 
Wspomnieć trzeba też o nieodłącznym towarzyszu Bienia, uroczym psie o imieniu Gwóźdź, który dodaje tej książce niesamowitego uroku. 

Ciekawym elementem powieści jest to, jak różnorodnych bohaterów powołała do literackiego życia autorka. Każdy z nich miał swój świat, stwarzał odmienne relacje, był osobowością. Choć bałam się, że przez ilość postaci rozmyje się ich wyrazistość, tak się nie stało.
Zaskoczyło mnie to, że w połowie książki Fleszarowa-Muskat postanowiła wysunąć na pierwszy plan bohaterów, po których bym się tego nie spodziewała. Ten zabieg sprawił, że "Lato nagich dziewcząt" czytałam z ogromną ciekawością. 

Ale co ja będę tu pisać o jakichś zabiegach, jak chwalić trzeba przede wszystkim, styl pisania autorki! 
Zabawny, dynamiczny, pełen ciekawych opisów i dialogów. Idealnie oddał klimat wakacyjnych przygód, przeplatany gdzieniegdzie prześwitami  ludzkich problemów. 

Zachęcam do strzepnięcia kurzu z książek, które być może zalegają na półkach mam czy babć, czekając na następne pokolenie czytelników. Czas zmienił dansingi w kluby, ale niewątpliwie nie odebrał "Lecie nagich dziewcząt" uroku, jaki posiadają udane wakacje. 

19 komentarzy:

  1. Czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu i zawsze podobają mi się tytuły, które wybierasz, nawet jeśli nie są to nowości wydawnicze. "Lato nagich dziewcząt" brzmi ciekawie i może zajrzę do tej książki, żeby jakoś zaakcentować koniec wakacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Utonęłam w Twoich komentarzach i nie nadążam z czytaniem;)
    W menu na samym dole dodałam to, czego chyba szukałaś:)
    PS. Widziałam wcześniej u Ciebie zdjęcie tego ulicznego antykwariatu z Kuźniczej i stwierdziłam, że też muszę mieć takie. A Monsieur Cafe jak najbardziej polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz już nie mam wyjścia, skoro się zadeklarowałam. Mam nadzieję, że znajdę ją w jakiejś bibliotece. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwszy raz o niej słyszę
    okładka przyciąga uwagę, taka subtelna
    będę miała ją na uwadze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście mi ta okładka nie przypadła do gustu gdyż dla mnie ona niewiele ma z latami 60-tymi a w tych właśnie latach toczy się akcja książki.

      Usuń
  5. Oczywiście czytałam tę książkę , jak i wiele innych Fleszarowej , w swoim czasie. Akcja książki się toczy w 60 latach / czasy kiedy chodziłam do szkoły , później do liceum/. Były to czasy, kiedy o tym , że będą kolejki jeszcze się nikomu nawet nie śniło tak, że trudno by było Fleszarowej zarzucać, że przedstawiała PRL jako de lux.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natanno, dzięki za tę uwagę, prawdę mówiąc, obawiałam się napisać to zdanie, bo nie miałam pewności, w jakich latach toczy się akcja, przegapiłam jakieś dokładne lata w książce, a w recenzjach te dane były przeróżne od lat pięćdziesiątych aż po siedemdziesiąte. Jutro to poprawię:)

      Usuń
  6. kupiłam ją jakiś czas temu i tak czeka na swoja kolej !

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie miałam do czynienia z tą autorką, i póki co jakoś mnie do jej książek nie ciągnie:) Chociaż to miło, że przedstawia ówczesną rzeczywistość w jaśniejszych barwach, niż zwykło się to czynić:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że wspomniałaś o tej książce. Uważam, że tego typu pozycje mają swój klimat, który warto czasem przywołać. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że jakieś wydawnictwo skusi się na wznowienie książek tej autorki, bo też wiele dobrego o niej słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio widziałam nawet chyba w Lewiatanie książki Fleszarowej Muskat i odniosłam wrażenie, że to właśnie wznowienie jej książek.

      Usuń
    2. Dzięki za informacje :) chociaż w mojej okolicy takiego sklepu nie widziałam, ale poszukam :)

      Usuń
    3. chciałam tylko dać informację, że takie wznowienie jest .)

      Usuń
  10. Podobnie jak Tobie, nazwisko autorki towarzyszy mi przez całe życie. U mamy stoi kilka jej książek. Chyba pora zapoznać się bliżej z jej książkami. Tym bardziej, że Twoja recenzja jest obiecująca :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaraz przejrzę internetowy katalog miejskiej biblioteki i poszukam tej książki. Wydaje się ciepłą i lekką opowieścią, idealną na letnie dni.. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. fajniutki blog :) Obserwuję i liczę na to samo z twojej strony :P zapraszam http://linka-kattalinka.blogspot.com/ <---- znajdziesz tam wiele ciekawych rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak... I ja w stosunku do tej autorki mogę się podpisać pod zdaniem: "zawsze chciałam coś jej/jego przeczytać, ale nie miałam czasu". :) Czytałam wiele klasycznych młodzieżówek. Na Minkowskim, Niziurskim i Siesickiej się wychowywałam, ale Fleszerowa-Muskat mi jakoś zawsze umykała i umyka do teraz. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się to zmienić, bo jak widzę warto...

    OdpowiedzUsuń