Zanim przeczytałam książkę "Siostry" Lori Lansens, moje myśli nigdy dłużej nie wędrowały wokół tematu syjamskich bliźniąt. Nie zastanawiałam się nad tym, jakie życie mogą wieść, co przeżywają, bo prawda jest taka, że zdrowi ludzie rzadko myślą o tym, co przykre.
Rose i Ruby są zrośnięte czaszkami. Choć jedna jest zależna od drugiej, nigdy nie spojrzały sobie prosto w oczy, a rozdzielenie ich od samego początku były niemożliwe. Mimo, iż nie dawano im szans na długie życie, kiedy je poznajemy, mają kończyć trzydzieści lat a ten wiek czyni z nich najstarszą parą bliźniąt z takim rodzajem zrośnięcia.
Prawdopodobnie jest to za sługa Lovey i jej męża Stasha, którzy przygarnęli dziewczynki po tym, jak zostały porzucone w szpitalu, opiekowali się nimi jak umieli najlepiej.
W tym miejscu pani Lori Lansens należą się spore gratulacje. Postanowiła, że opiekunowie bliźniaczek nie będą cukierowatymi aniołami, bohaterami z plastiku, których bardzo łatwo jest stworzyć przy tego rodzaju historiach. Państwo Darlenscy to ludzie z krwi i kości, z wadami, które może posiadać każdy przeciętny śmiertelnik. Co więcej, te wady, absolutnie nie odejmują odbiorcy podziwu, jaki jest najbardziej stosownym odczuciem wobec osób, które z całego serca pokochały Rose i Ruby.
Fenomenem prowadzonej narracji (głównie przez Rose) jest to, z jaką łatwością czytelnik może się wczuć w tę jakże odmienną sytuację. Podobało mi się także dawkowanie wydarzeń oraz bohaterowie, którzy byli bardzo różnorodni.
Były momenty w tej powieści, kiedy czułam irytację, radość, rozżalenia czy współczucie.
Emocji było tak wiele, że jest tylko jedno określenie, jakim można tę książkę zaszufladkować - dobra powieść.
Jeśli jeszcze nie poznaliście nazwiska tej autorki, zapamiętajcie je koniecznie, bo mam nadzieję, że to ktoś, o kim jeszcze w Polsce usłyszymy i kogo powieści (w większej ilości) będziemy mogli czytać w ojczystym języku.
Chylę czoła przed świetnym pisarstwem na ciekawe, odważne i niewątpliwie oryginalne tematy.
"Siostry" to prawdziwa lekcja życia. Takiego, jakie mamy każdego dnia, bardzo słodko-gorzkiego. To przyśpieszony kurs tolerancji, wobec wszelkich odstępstw od normy, które funduje nam nie kto inny jak sama Natura, napisany w ciekawy sposób. Książka, o której się nie zapomina.
Kochani, samych pomyślności w Nowym Roku Wam życzę :) Bądźcie szczęśliwi! :)
Czytałam tę książkę i w pełni zgadzam się z Twoją opinią. "Siostry" to piękna i poruszająca powieść.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :)
Z chęcią bym przeczytała;)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku;*
Miałam tę książkę, ale puściłam ją w świat bez przeczytania. Jakoś czuję, że to nie moja tematyka.
OdpowiedzUsuńPoluję na 'Opowieść żony' tej autorki, której recenzję czytałam również u Ciebie, a widzę, że już kolejna książka godna uwagi się u Ciebie pojawiła ;)
OdpowiedzUsuńLubię, kiedy lektura wzbudza emocje i nie jest 'letnia', a z tego co czytam, w 'Siostrach' emocji nie brakuje.
Brzmi interesująco, także nie wykluczam, że kiedyś sięgnę ;). Najlepszego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
"opowieść żony" mam na swojej liście ze względu na serię z miotłą, ale widzę że teraz i tę pozycję muszę dodać do tych które chcę przeczytać zwłaszcza po takiej opini!;)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego!!!
Życzę owocnego roku ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i wartościowa. Z pewnością ją przeczytam.
OdpowiedzUsuń