środa, 16 lutego 2011

Szymon Hołownia - "Ludzie na walizkach"

Ta książka jest moją własną, prywatną niespodzianką dnia dzisiejszego.
Wczoraj narzekałam na to, że nie mam jak jej przeczytać a dzisiaj szkolna pani bibliotekarka, z uśmiechem na twarzy mi oznajmia, że kupiła nowe książki, w tym Hołownię.  


Przeważnie, nie lubię czytać o ludzkim cierpieniu.
Nie umiem czytać literatury wojennej i wspomnień obozowych, czuję się wtedy jakby ktoś raził mnie prądem, mam ochotę od tego uciekać, a nie czytać dalej.
Choć wiedziałam, o czym jest ta książka, postanowiłam ją przeczytać.
Było warto.

W książce zostało umieszczonych siedem wywiadów, przeważnie z osobami, których nazwiska absolutnie nic nam nie mówią (wyjątek stanowi rozmowa z Krzysztofem Kolbergerem).
Choć są nieznani, historie, których doświadczyli warte są nagłośnienia.
Tak naprawdę o ludzkich dramatach słyszeliśmy miliony razy. 
Wielokrotnie powielane i rozwlekane historie, które gdzieś pałętają się po naszych głowach na zasadzie slajdów, pamiętanych z telewizji urywków programów czy tragicznych zdjęć zobaczonych w Internecie....
Chcemy się od nich uwolnić, wierzyć, że to "ich" życie, nie nasze, a bycie odbiorcą takich historii bywa po prostu męczące.
W tym przypadku było inaczej.
Może dlatego, że Szymon Hołownia na wydanie tej książki miał rewelacyjny pomysł. 
Rozmowy te to nie są niekończące się wywiady-rzeki, taplające się w ludzkim bólu i nieszczęściu.
To dość krótkie, dobrze wydane, impulsy elektryczne.
W niektórych momentach silniejsze, w innych słabsze.
Najbardziej pozytywną stroną tej książki jest to, że nie jest przesadzona.
Wywiady pobudzają nas do myślenia, ale nie przerastają nas, czytelników.
Historie są różne, bo i cierpienie jest różne.
W "Ludziach na walizkach" spotkamy się z osobami, które cierpienia bezpośrednio doświadczyły (w taki lub inny sposób, będąc bliżej czy dalej), ale także ze świadectwem ludzi, którym każdego dnia przychodzi być świadkami czyjegoś cierpienia.
Każdy z tych ludzi ma coś ciekawego do powiedzenia, przekazania. 
Pokazują różne problemy społeczne z własnej perspektywy. 
Motywują do tego, aby umieć dostrzec w niektórych sytuacjach istotę ludzkiego bólu, ale także mądrość i siłę, jaka dzięki temu bólowi pojawiła się w tych ludziach.
Warto zwrócić uwagę na dołączone do wywiadów, krótkie przedmowy Hołowni, które pokazują nam Go od bardzo ludzkiej, uczuciowej strony ("Widok rodziców przykrywających z czułością kocykiem inkubator, w którym leży noworodek ponakłuwany igłami, z grymasem bólu na malutkiej buzi, zapamiętam do końca życia.")

Zaledwie 147 stron i momentalnie człowiek przestaje narzekać na wszystko - na brzydką pogodę, niewyspanie, kiepski humor, głośnych sąsiadów.

"Jeśli podaruje mi pan ten długopis, ja przecież nie będę mógł zrobić z nim, co zechcę.
Bo w dar wpisania jest miłość
Nie mogę go tak na pana oczach zniszczyć, wyrzucić, sprzedać.
Nawet ten głupi długopis mnie zobowiązuje. Życie zobowiązuje znaczenie bardziej."

Przyznam się, że jest to moja pierwsza książka Szymona Hołowni, do którego przekonała mnie Scathach i dochodzę do wniosku, że jest bardzo mądry człowiek, któremu warto poświęcić chwile i sięgnąć po Jego przemyślenia.

Jeśli, z jakichś powodów, nie macie do tego możliwości, zapraszam na bloga, którego prowadzi.
Zrobił na mnie wrażenie artykułem, który jest komentarzem dotyczącym wszystkich brutalnych zachowań wobec zwierząt, o jakich słyszeliśmy w ostatnich miesiącach.
A jeśli komuś jeszcze za mało pana Hołowni - http://www.onet.tv/(Ludzie_na_walizkach),1,tag.html#p=1,b=drobne,s=najnowsze tu można znaleźć odcinki programu pod tym samym tytułem, co książka.





8 komentarzy:

  1. Już o niej gdzieś czytałam, ale Twoja recenzja utwierdziła mnie, że warto tę książkę przeczytać:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam tę książkę, już jakiś czas temu. Trudno powiedzieć, że to arcydzieło, bo to życie malowało, ale ważne jest to, że dzięki tym wywiadom, możemy spojrzeć na życie inaczej, zatrzymac się i zapomniec o głupich, błahych sprawach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sporo o książkach pana Hołowni słyszała, i o ile może nie koniecznie po tą ale po jakąś jego publikację na pewno sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ochotę na tę książkę. Chciałabym się zapoznać z panem Hołownią :)

    Jeśli chodzi o gimnazjum... No cóż... Wcale mnie nie uraziłaś, bo doskonale wiem jak jest i bardzo jest mi miło, kiedy ktoś mówi mi coś takiego, bo sama się przekonałam już wiele razy, że strasznie odstaję od tej grupy ludzi;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Ludzie na walizkach" stoją na półce i czekają na swoją kolej. Chętnie zajrzę na stronę, którą podałaś - nawet nie wiedziałam o jej istnieniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że w końcu udało Ci się przeczytać;))

    OdpowiedzUsuń
  7. :) O ile ta książka bardzo mi się podobała, o tyle przez Monopol na zbawienie się przedzieram miejscami, ale i tak uważam, że warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Od dawna planuję moje pierwsze spotkanie z utworami Szymona Hołowni. I chociaż miałam na myśli raczej "Monopol na zbawienie" to "Ludzi na walizkach" również bardzo chętnie przeczytam, by spojrzeć na codzienność w inny sposób.

    OdpowiedzUsuń