"Przyjaciele to rodzina, którą sami sobie wybieramy" i "Z kim przystajesz, takim się stajesz" - to dwa powiedzenia, które przyszły mi do głowy, kiedy wzięłam się za lekturę "7 razy dziś" autorstwa Lauren Oliver.
Jej główna bohaterka, Sam Kingston wiedzie bardzo proste życie popularnej nastolatki. Przyjaciółki, imprezy, chłopak,zakupy, poniżanie innych...
Pod pewnym względem jest na samym szycie, a pod innym - na samym dnie.
Do momentu wypadku samochodowego, w którym przyjdzie jej zginąć, będzie uważała, że jej życie jest idealne.
Jak się pewnie domyślacie, otrzyma od losu szansę. A właściwie aż siedem szans na to, aby przeżyć jeszcze raz dzień swojego wypadku.
Samantha jest popularną nastolatką, otoczoną irytująco głupawymi przyjaciółkami, która posiada idealnego chłopaka i wstęp na wszystkie imprezy w swoim mieście.
Uważa to, jako swoje największe osiągnięcie i jest dumna z tego, kim jest dopóki po wypadku nie uświadomi sobie kim NAPRAWDĘ jest.
Podobała mi się mała sugestia autorki na temat prowadzenia takiego s tylu życia jako reakcji na brak możliwości spędzania czasu w inny sposób:
"Bo tak naprawdę mamy tu niewiele rozrywek. Można iść na zakupy do centrum handlowego albo na imprezę do znajomych. I tyle.
Nie oszukujmy się, tak jest p r a w i e w s z ę d z i e w tym kraju. Tata zawsze powtarza, że powinni zburzyć Statuę Wolności i w jej miejsce postawić centrum handlowe albo złote logo McDonald'sa.
Twierdzi, że wtedy wszyscy wiedzieliby, czego się spodziewać."
Choć po pierwszych rozdziałach tej powieści spodziewałam się kolejnego nudnego obrazu postmodernistycznej młodzieży amerykańskiej, muszę przyznać, że ten mi się podobał.
Nie jest to banalna powieść dla nastolatków, dlatego, że niektóre jej fragmenty są po prostu wstrząsające -
brutalnie pokazują kompletne zepsucie i bierność młodych ludzi.
Stopniowa podróż w głąb siebie daje Sam oczyszczenie.
Pozwala jej spojrzeć na siebie i być zażenowaną swoimi czynami z przeszłości.
Odkryć to, że gdyby zachowywała się inaczej, może byłoby jej dane więcej jak np. uratowanie komuś życia czy wspaniały pocałunek z niesamowitym chłopakiem, którego wcześniej nawet nie zauważała.
Ciekawym aspektem książki było to, że Sam była inna niż jej przyjaciółki.
Ich towarzystwo i czas, jaki z nimi spędziła zmieniły ją i jej postrzeganie świata.
Choć stała się taka jak one, zachowały się w niej jakieś resztki wrażliwości,
które ją wyróżniały.
Może to właśnie dlatego jej dano taką a nie inną szansę.
Choć nie uważam, że jest to powieść wybitna, nie żałuję, że poświęciłam jej czas. Jest bardzo nietypowa jak na książkę dla nastolatków i jej autorka z pewnością jeszcze się rozwinie.
Pragnę tylko dodać, że książka swoją oficjalną premierę ma 23 lutego,
a jej recenzję mogłam napisać dzięki uprzejmości wydawnictwa Otwarte, które sprezentowało mi egzemplarz recenzencki. :)
Ostatnio dużo konkursów z tą książką, będę się musiała rozejrzeć:
OdpowiedzUsuńPS: długo czekałaś na odp wydawnictwa? Ja do nich pisałam na początku mojej blogowej drogi i ani be, ani me. Nic nie odpisali./; Pewnie znów na złego mejla;D:D:P
Brzmi interesująco. Czasem właśnie trzeba jakiegoś wstrząsu, aby przejrzeć na oczy i docenić co się ma, popatrzeć na swoje życie z innej perspektywy.
OdpowiedzUsuńPierwsze co pomyślałam po przeczytaniu Twojej recenzji, że dobrze byłoby ją podrzucić jakimś przygłupawym nastolatkom, które są podobne do bohaterki książki, ale czy takie osoby w ogóle czytają książki? :(
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada... Jak wpadnie w moje łapki, to z chęcią przeczytam:).
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawie, więc zapiszę sobię, żeby kiedyś po nią sięgnąć :).
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada, mimo, że ostatnio dużo tego typu książek.
OdpowiedzUsuń