niedziela, 23 stycznia 2011

"Ślub" Nicholas Sparks


Kiedy słyszę Nicholas Sparks moje pierwsze skojarzenie to tandeta.
Z jakiegoś powodu nadal czuję niesmak po obejrzeniu filmu „Ostatnia piosenka”,  który jest absolutnym faworytem mojej subiektywnej listy największych filmowych porażek, jakie przyszło mi (wątpliwy zaszczyt!) oglądać.
Teraz, gdy jestem bogatsza o przeczytanie „Ślubu” zamieniłabym to określenie na bezpieczeństwo.
Sparks serwuje nam historie bezpieczną, bo życiową, pisaną prostym językiem, ale nie można jej zarzucić języka nudnego.  Jest bezpieczna, bo jest dla każdego.
Dziesiąt czy naście,  chcemy kochać i mieć poczucie, że druga osoba dba o nas tak samo jak my o nią dbamy.
W całym procesie małżeńskiej pielęgnacji uczucia pogubił się Wilson, główny bohater książki.
Jest prawnikiem, który znajduje się w bardzo spokojnym momencie swojego życia. 
Ma dom,  dobrą pracę, dorosłe dzieci,  jest otoczony rodziną.
 Na to wszystko ciężko pracował przez całe swoje życie.
Choć wydawać by się mogło, że jest to idealny moment do zebrania plonów całego poświęcenia, które włożył w zdobycie tych wszystkich dóbr, dochodzi do innych wniosków.
Widzi wygaszoną żonę, która nie uśmiecha się tak, jak uśmiechała się do Niego młodziutka Jane, w której się zakochał.  
Zauważa także dzieci, które traktują jego osobę jakby na dystans, prawdopodobnie z tego powodu, że bliższy kontakt mają z mamą, przyzyczajeni do ciężkiej pracy swojego taty.
Przyznaje się, że zawalił.
I ma na tyle determinacji, że oprócz postanowienia poprawy, decyduje się na pełną realizację swojego pomysłu.
Wyjdzie mu to spektakularnie, bo zrealizował coś, czego nikt by się po Nim nie spodziewał.
Lekko sztywniacki i poważny pan prawnik, postanawia wznieść siebie na wyżyny romantyzmu,
uszczęśliwiając w ten sposób wszystkich, w tym także i siebie.
Choć Jego małżeństwo z trzydziestoletnim stażem  utknęło w martwym punkcie, na ostatnich stronach powieści zobaczymy zakochanych w sobie ludzi, a Wilson do końca swoich dni będzie pamiętał o tym, co w życiu jest najważniejsze.
Choć spodziewałam się cukiertowatej i przesadzonej powieści,  pan Sparks miło mnie zaskoczył.
Jeśli ktoś poszukuje motywacji do tego, że warto jednak coś odbudować,  jest to idealna książka.
Przyznam się, uroniłam łezkę wzruszenia (a nawet kilka) nad tą książką.
Kobiety chyba mają wrodzoną słabość do mężczyzn, którzy w romantyczny sposób starają się docenić swoje ukochane, nawet jeśli (w tym wypadku) ma to miejsce tylko na kartach powieści... :)










Nicholas Sparks bardzo mnie do siebie przekonał. 
Stąd moje pytanie, Moje Niezastąpione Polecaczki Książek:
które Wam się podobały? Jak Go oceniacie, czy jest jakaś, którą uważacie za wyróżniającą?


Szalenie zastanawia mnie to, jak bardzo skróconą wersję tej książki przyszło mi czytać. 
Jeśli ktoś się orientuje na ile skrócone wersje są w wydawnictwach Reader's Digest, niech śmiało napisze, byłabym bardzo wdzięczna :)

9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy blog !
    Zapraszam do mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka lat temu czytałam "Jesienną miłość" na podstawie, której powstała "Szkoła uczuć". I o ile film mnie wciągnął, to książka... nie zrodziła we mnie żadnych uczuć. Do dziś nie wiem, nawet nie pamiętam czym było to spowodowane. Czy pośpiechem w trakcie czytania, czy moja nieuwagą. Pewnie to drugie, bo nie potrafię sobie przypomnieć ani jednego jej fragmentu. Dlatego też, choć mam w domu wszystkie jego powieści, bo moja siostra jest jego wielką fanką i na bieżąco uzupełnia biblioteczkę- oprócz tej jednej nie sięgnęłam po żadną inną.
    Jednak powzięłam sobie decyzję przeczytać WSZYSTKIE książki z domowych zasobów, tak więc wrócę do niego, dam mu jeszcze jedną szansę i obym się nie zawiodła;) Wtedy na pewno dam Ci znać, co o nim sądzę;D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja osobiście do Sparksa nie jestem przekonana... czytałam kilka lat temu [rok.dwa.trzy?] 'Jesienną miłość' a w te wakacje 'List w butelce'. Nie zachwyciły mnie, nie porwały, nic. Po prostu przeczytałam, zero zachwytu. Dodam, że film 'Szkoła uczuć' mogłabym oglądać setki razy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Skorzystam, skorzystam, być może jeszcze w przyszłym tygodniu;) Zależy czy sesja będzie łaskawa;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i polecam "I wciąż ją kocham". Natomiast "Na zakręcie" średnio mi się podobała.
    Sparksa trzeba mym zdaniem dawkować, bo szybko się może znudzić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje się, że opinie o autorze są dość podzielone. Jedni uważają, że piszę wspaniałe, wzruszające książki, inni natomiast, że jego powieści są ckliwe i cukierkowe. Osobiście nie mogę się ustosunkować do żadnej opinii, ponieważ nie czytałam nic Sparksa. Na półce od ponad roku stoi "Pamiętnik" i jakoś nie mogę się za niego zabrać. Dlatego również chętnie poznam opinie innych czytelniczek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sparksa nic jeszcze nie czytałam, więc się nie wypowiem ;) Ale wszystko jeszcze przede mną... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam tylko "Pamiętnik" tego autora. Historia sama w sobie bardzo poruszająca. Styl pisania prosty ale nie aż 'tandetny'. A "Ślub" również stoi u mnie na półce i czeka na swoją kolej. Tylko kiedy się za nią wezmę to nie wiem bo mam od groma książek do przeczytania :P.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak na razie przeczytałam 3 książki Sparksa:
    -"I wciąż ją kocham"- niesamowita, wzruszająca książka. Opowieść nie jest oklepana, szybko się czyta. Fantastyczna!
    -"Ostatnia piosenka"- jak powyżej, zakończenie doprowadza do łez, naprawdę piękna opowieść. Cudowna!
    -"Ślub"- tu jestem mniej zachwycona, może dlatego, że to opowiadanie o starszych ludziach. Chociaż książka nie należy do moich ulubionych, cenię ją.
    Czyta się trochę dłużej, ale wynagradza to zaskakujące zakończenie. Książka jest po prostu okej.

    OdpowiedzUsuń