wtorek, 18 stycznia 2011

"Milion małych kawałków" James Frey


Pierwsze moje skojarzenie kiedy myślę o „Milionie małych kawałków” Jamesa Freya to fakt, że ta książka bardzo mną wstrząsnęła, jednocześnie bardzo mi pomagając.
Był taki moment w moim życiu, w którym pochłaniałam książki o tematyce narkomanów w ilościach przemysłowych. Jeśli ktoś ma ochotę taką akcję ucznić, niech nie zaczyna od tej książki, z jednego prostego powodu.
Wszystkie inne wypadają przy niej blado.
„Milion małych kawałków” to historia o tym, że człowiek jest doskonały, bo potrafi podnieść się z każdego życiowego zakrętu, nawet jeśli życie Jamesa Freya (autora i głównego bohatera)do pewnego momentu składało się praktycznie z samych życiowych zakrętów.
Na kartach tej powieści spotykamy wrak człowieka, uzależnionego od narkotyków i alkoholu, który trafia do najlepszej klinki odwykowej.  
Trafia tam, ponieważ nie ma innego wyjścia – wie, że czeka go więzienie, bo pod wpływem narkotyków, wielokrotnie działał na szkodę innych. Spotykamy człowieka, który dowiaduje się o tym, że jeśli kiedykolwiek spożyje alkohol, umrze.
 Frey jest tak bardzo i tak długo uzależniony, że stawia się go przed faktem śmierci w wypadku zażycia jakichkolwiek narkotyków czy alkoholu.
Bardzo dużo powieści o narkomanach możnaby rozpisać według tego samego schematu.  Ta taka nie jest.
Prawdopodobnie dlatego, że James Frey jest na wielu polach niepokorny, dotyczy do terapii, która w dużej mierze opiera się na wierze w Boga, a nasz bohater jej nie posiada. Całą siłę do walki z nałogiem bierze z siebie i z kilku osób, które są dookoła niego. Choć łamie chyba wszystkie możliwe zasady kliniki,  co powoduje bardzo surowe ocenianie go przez personel szpitala,  pozostaje trzeźwy.
Spotyka na oddziale ludzi,  którzy na zawsze go odmienią.  Jako czytelnicy, również się do nich przywiążemy, choć autor wymierzy nam surowy policzek,  przekazując prawdę na ostatnich stronach powieści, ponieważ losy tych ludzi nie zawsze kończyły się kolorowo.
Ale przede wszystkim Miłość, która pomimo niesamowitej komplikacji,  doda Jamesowi  wiele sił.
Wątek miłosny w tej powieści to dziwna, specyficzna mieszanka.  Wstrząśnięta, niemieszana, po prostu ... coś niesamowitego.
Ogromnym plusem jest język, jaki zastosował autor.  Jest to jedna z najbardziej oryginalnie napisanych książek, jakie miałam okazję czytać.  W wielu momentach nie posiada poprawnej interpunkcji, dialogi nie zaczynają się w niej od myślników i myślałam, że będzie mnie to razić, ale prawda jest taka, że dodaje tej opowieści niesamowitej ekspresji i pewnego rodzaju naturalności.
Fragment operacji u dentysty, pozbawionej jakiekogolwiek znieczulenia, za każdym razem sprawia, że bolą mnie zęby.  Nie opisuje bólu jako doświadczenia, bazuje na ekspresji, która bardzo silnie oddziałowywuje na czytelnika, zaczynamy czuć emocje towarzyszące osobie, która jest w tak skrajnej sytuacji. To największy sukces, który niewątpliwie daje tej książce etykietkę „warto przeczytać”, jeśli ktoś tego jeszcze nie uczynił.
Dużo osób,które ją przeczytało nie dowierza Freyowi. 
Ja wierzę.  
Warto zapoznać się z przedmową która została umieszczona przez autora, w kwestii odpowiedzi (według własnych kryteriów) czy jest on wiarygodny, czy nie.












PS. Książka wywołała ogromne kontrowersje w USA. Oczywiście, stała się hitem, choć jak sam nam napisał James, nie było prosto uzyskać wydawcę.
Ostatnio znalazłam wywiad z nim na youtube.com, jeśli ktoś jest zainteresowany, warto, bo to ciekawa postać, bardzo zdolny i oryginalny pisarz.


12 komentarzy:

  1. Ja również, podobnie jak TY, miałam taki czas, chyba były to początki gimnazjum, kiedy ku przerażeniu rodziców sięgałam wyłącznie po literaturę traktującą o narkotykach. Później z tego "wyrosłam". Recenzowanej przez Ciebie ksiązki nie czytałam, może to już czas...:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni się chyba martwili, że wpadłam w nałóg i szukam pomocy w literaturze, bo pamiętam jak z wieeelką uwagą sprawdzali stan moich źrenic i obserwowali moje ręce;P
    Przekonałaś mnie, dodam sobe do planowanych:)

    Hahaha, no dokładnie o tym mówię;D
    Myślę, że Szekspir w I gimnazjum, to niekoniecznie dobry pomysł. Zwłaszcza, że wtedy sięga się głownie po opracowania Grega,a tam jak się nie mylę jest tłumaczenie Paszkowskiego. Wiem,bo sama czytałam i chyba nawet pomyślałam to samo, co zacytowana przez Ciebie dziewczyna;D Co Barańczak, to Barańczak:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo intrygująca książka, nie czytałam chyba nic do tej pory w tym stylu...a więc dopisuje do listy, która sie tak strasznie wydłuża, że ja chyba zwariuję..

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęciłaś mnie do przeczytania... ja też mam już parę książek o narkomanach za sobą, ale ta rzeczywiście brzmi najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. czytałam ją jakiś czas temu. byłam wstrząśnięta. książka mnie tak pochłonęła, że czytałam całą noc. główny bohater ma w sobie mnóstwo siły, ze to wszystko przeszedł. te sceny, właśnie np wizyta u dentysty, przyprawiały mnie o dreszcze, były takie ... bolesne. a ja chciałam czytać i czytać dalej.

    książka wpłynęła w jakiś sposób na mnie, to na pewno. i stała się najlepszą jaką czytałam. mam ochotę do niej wrócić.

    styl Jamesa Freya też mnie zaskoczył. jak pierwszy raz przekartkowałam książkę to pomyślałam 'co jest? nie ma dialogów?' ;) w kolejnych swoich książkach autor pisze tak samo.

    też lubię książki o narkotykach, przeczytałam naprawdę wiele, ale lepszej niż 'milion małych kawałków' nie ma.

    polecam kontynuację 'mój przyjaciel leonard' :) i 'jasny słoneczny poranek' - już inna tematyka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. oczywiście że polecam! :D może nie zachwyciła mnie aż tak jak dwie pozostałe, ale też jest warta przeczytana. są to cztery historie, które wydarzyły się w LA. każda ma w sobie coś tragicznego... autor wplata też między rozdziały różne ciekawostki dotyczące LA :)

    kurcze, ja też chce mieć Freya na półce! na razie mam tylko ten poranek :) ale znajdę tanio na all i kupię.

    czasami mnie tak nachodzi, głównie w nocy jak spać nie mogę bo wtedy mi się przypomina cała książka, żeby ją przeczytać jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  7. nigdy nie słyszałam o Selkarze :) ale zobaczę :) na allegro lubię kupować jak jest książka po kilka złotych, ale ostatnio kupiłam w Empiku - wiem wiem, że głupota bo tam się cenią, ale nie widziałam jej taniej na internecie, a dostałam na nią pieniądze więc .. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam wrażenie że i teraz mało kto zna Jamesa Freya. a szkoda, bo to naprawdę porządny pisarz. fajny ten wywiad, mądrze gada :)

    OdpowiedzUsuń
  9. haa, no i dobrze! ja to nie mam komu wciskać, bo albo nie chcą takich książek albo nie czytają NIC ;d

    OdpowiedzUsuń
  10. fajny blog zapraszam do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie słyszałam o tym autorze. Przyznaję, że książki o tej tematyce raczej mnie nie pociągają, więc pewnie mimo wszystko nie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam ją na priorytetowej liście, więc niedługo powinnam tę książkę kupić :))

    OdpowiedzUsuń