sobota, 30 czerwca 2012

Colin Clark "Mój tydzień z Marylin"



Stwierdzić, że Marilyn Monroe była gwiazdą to banał. Napisać, że Colin Clark jest pisarzem to w moim odczuciu spore nadużycie, ale "Mój tydzień z Marilyn" ma coś w sobie. Osobowość najpiękniejszej blondynki, jaką poznał świat. Choć warsztat nie pozwolił Clarkowi na portret doskonale odzwierciedlający charakter aktorki, to nawet te strzępki, które możemy poznać dzięki dynamicznym dialogom zrobiły na mnie wrażenie.
Colin Clark jest trzecim asystentem reżysera pracującym przy filmie "Książę i aktoreczka". Kręcenie okazuje się farsą dla całej ekipy, ponieważ główna gwiazda ma problemy emocjonalne, których nikt, od reżysera aż po instruktorkę teatralną, nie potrafi zrozumieć. Jak wiadomo, asystenta ma się od wszystkiego. Dwudziestotrzyletni chłopaczek zapewne nigdy nie śmiał nawet marzyć o tym, żeby w zakresie swoich zawodowych obowiązków mieć będzie wspieranie Marilyn Monroe.

A jednak, niemożliwe stało się możliwe. Chłopiec na posyłki stał się dla Normy Jean Mortenson odskocznią od ogromnej presji, którą była wtedy otoczona. Z jednej strony, sfrustrowana ekipa filmowa, z drugiej strony świeżo poślubiony Arthur Miller, którego przerastały ciemne strony osobowości Marilyn. Balansowała na granicy załamania nerwowego, trzymając wszystkich w napięciu - przyjdzie dziś na plan czy nie przyjdzie. 
Clark przez to jak bardzo był w nią zapatrzony mógł się pochylić nad jej problemami. Marilyn wydaje się być dzieckiem umieszczonym w ciele zniewalająco pięknej kobiety, od której wszyscy czegoś wymagają. Bez brania poprawki na to, jak wielką wrażliwością została obdarzona. 
Choć tytułowy tydzień był dla Clarka niewątpliwie najbardziej emocjonującym, ja odbierałam go momentami jako bardzo smutne wydarzenie. Gdzieś między wierszami czytelnik przeżywa dramat kobiety, która powolutku, małymi krokami, spada na same dno.
 A najbardziej bolesne upadki to te, gdy zaczyna się je od samego szczytu. 

Brakowało mi w tej książce opisów. Składa się głównie z dialogów, w których zabrakło miejsca na jakieś głębsze przemyślenia autora. Dlatego właśnie zaryzykowałam tezę, że Colin Clark dobrym pisarzem nie jest, ta książka wydaje mi się szansą, która została nie do końca wykorzystana. Zabrakło talentu i warsztatu. Co nie zmienia faktu, że aż prosi się o ekranizację, której oczywiście, mogliśmy się spodziewać. 
Nie nazwałabym "Mojego tygodnia z Marilyn" arcydziełem. To ciekawa historia chłopaka, któremu los postanowił ofiarować dość wyjątkowy prezent. Dla współczesnego czytelnika jest możliwością spojrzenia na osobę Marilyn w inny sposób niż dotychczasowy. Warto to uczynić,  bo zapoznanie się z ta tak wielką osobistością, nawet na zasadzie ciastka widzianego przez szybkę w cukierni to pouczające doświadczenie.

Konferencja prasowa w Londynie z Arthurem Millerem i sir Laurencem Olivierem

Fanów MM zapraszam także do lektury recenzji filmu, która ukazała się na blogu jakiś czas temu - > klik

13 komentarzy:

  1. Wczoraj oglądałem film, podobał mi się ale po tej recenzji po książkę nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam w planie przeczytać jakąś biografię Marilyn Monroe, ale jakoś brakuje mi ostatnio czasu. Ta pozycja wydaje się interesująca skoro niesie z sobą taki bagaż emocji i odczuć. Rozejrzę się za nią ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie miałam pojęcia, że jest też książka. Do filmu zabieram się już od jakiegoś czasu i teraz mam dylemat - oglądać film, czy najpierw poszukać książki. Niby wolałabym najpierw książkę, ale po Twojej recenzji nie wiem, czy warto czekać. Hm.

    OdpowiedzUsuń
  4. szczerze powiedziawszy, akurat niespecjalnie interesuje mnie tematyka tej książki, nie ciągnie mnie, aby się więcej dowiadywać o życiu pani Monroe
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ajj, Marylin, moja idolka (oprócz Audrey Hepburn :))... Koniecznie muszę poznać tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam książkę na oku już od jakiegoś czasu. Chętnie ją przeczytam, chociaż nie ukrywam, że ten kiepski warsztat troszkę mnie odstrasza. Mam jednak nadzieję, że mimo to spodoba mi się ta lektura. Marilyn od zawsze mnie bardzo fascynowała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem ta książka wcale spojrzenia na MM nie zmienia. Jest bardzo płytka, choć pretenduje do miana wszechwiedzącej. I to moim zdaniem kolejna próba zbicia majątku na nieszczęściu MM. Wiele takich książek powstało, ta się od nich nie różni. Jest mi tylko przykro, że miałam nadzieję, iż będzie inaczej, a to taki sam wyzysk jak każda inna...

    OdpowiedzUsuń
  8. Widziałam tylko film i ogromnie mi się spodobał, jednak wolałabym najpierw trafić na książkę, bo teraz będę na nią patrzeć przez pryzmat wcześniej obejrzanej produkcji... no i sama nie wiem, czy czytać, słyszałam dużo niepochlebnych opinii.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie jestem fanką MM, więc raczej spasuję, ale recenzja ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fenomen Marylin dalej jest obecny w dzisiejszym świecie, dlatego chętnie sięgnę po tę ksiażkę :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. ja raczej nie sięgnę, gdyż za postacią Marylin nie przepadam :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze, ta książka nie jest dla mnie. Nie jestem fanka Marylin, więc po co mam czytać? ;)

    Pozdrawiam,
    Klaudyna

    OdpowiedzUsuń